|2| Rozdział 138

818 144 17
                                    

100 gwiazdek - nowy rozdział, może nawet jeszcze dziś :D 

- Już nie śpisz? - zdziwił się Kuba, wchodząc do kuchni. 

Anastazja przebudziła się chwilę po 8, skorzystała z chwili dla siebie i poszła pod szybki prysznic. Sprawdziła swojego maila i zaczęła się w końcu nudzić. Uznała, że w podziękowaniu za wczorajszą kolację, zrobi im śniadanie. Typowo Amerykańskie. Ku jej zdziwieniu, Grabowski miał dużo jedzenia w lodówce, więc nie musiała biec do sklepu, a skorzystała z tego co miał. Takim sposobem na jednym talerzu już leżały upieczone naleśniki, obok stały dżemy i syrop klonowy. Ona była w trakcie przygotowania słonej części śniadania i kiedy Kuba zjawił się w pomieszczeniu, wbijała jajko na patelnie. Odrzuciła na bok skorupki i odwróciła się do mężczyzny, uśmiechając do niego. 

- Stwierdziłam, że zrobię nam śniadanie. Dawno nie miałam okazji gotować, więc korzystam z możliwości. - odparła, wystawiając z lodówki pomarańczowy sok. - Chcesz herbatę czy wystarczy sok? - zapytała, wyciągając z szafki szklanki. 

- Wystarczy sok. - stwierdził, siadając na wysokim krześle przy wyspie kuchennej. 

- Super, w takim razie siadaj i za chwilę będzie gotowe. 

Grabowski był oczarowany jej szczęściem i taką chęcią do życia. Krzątała się po tej kuchni uśmiechnięta od ucha do ucha, jakby była w swoim świecie. Podobał mu się widok takiej dziewczyny, w krótkiej piżamce, uśmiechniętej i w jego kuchni. Mógłby oglądać to częściej, chciał oglądać to codziennie. 

- Niesamowite. - wymruczał, zajadając się naleśnikiem, gdy podała im wreszcie śniadanie na stół i sama usiadła po drugiej stronie. 

- No wiem. - uśmiechnęła się pewnie, oblizując wargi z syropu klonowego. - Starałam się, a śniadania to ja lubię robić. - zaznaczyła. 

- Już wiesz czy będziesz robiła mi je częściej? - zapytał ostrożnie, biorąc łyk soku. 

Dziewczyna wczoraj odpłynęła szybko. On miał problem z zaśnięciem, a w tym czasie przez jego głowę przebiegały myśli związane z jej powrotem do Stanów i propozycją, którą złożył dziewczynie. Była ona kompletnie nieprzemyślana, ale wiedział, że jeśli się zgodzi, nie będzie żałował. Pytanie tylko, czy się zgodzi? 

- Myślałam nad tym dziś. - zaznaczyła, odsuwając od siebie talerz. - Wstałam wcześniej i miałam trochę czasu. 

- Mhm i co wymyśliłaś? - ponaglił ją, widząc powagę, która wpłynęła na jej twarz. W jego opinii nie oznaczała niczego radosnego. 

- Ja już za wiele straciłam Kuba. - westchnęła wreszcie. - W zeszłym roku straciłam ojca, później Sama i ciągle coś się działo. Zdecydowanie za wiele jak dla mnie jednej. - przyznała. 

- Okej i podjęłaś decyzję, że... - próbował ponaglić ją, bo po tej wypowiedzi decyzja nie była dla niego jednoznaczna. 

- I podjęłam decyzję, że Ciebie nie chcę już tracić. - odparła, patrząc w oczy mężczyzny. Zmarszczył czarne brwi i podrapał się po skroni. - Nie chcę stracić tego co zbudowaliśmy, naszej przyjaźni. Wierzę, że mam w tobie prawdziwego kumpla i chcę żyć w tym przeświadczeniu. Dlatego nie mogę z tobą zamieszkać... 

Dziewczyna tłumaczyła jeszcze dlaczego podjęła taką decyzję, co ją do tego zmusiło i jak sobie to wyobrażała. Jednak on słyszał tylko zdanie, które chciał słyszeć. Nie mogę, nie mogę, nie mogę. Odbijało się w jego głowie jak mantra. Czuł jakby dostał kulką w łeb. 
Gdzieś w głębi liczył się z tym, że Anastazja nie jest pierwszą lepszą i wyśmieje jego propozycję już na wstępie, ale nie zrobiła tego. Dało mu to nadzieję, że jest szansa by zgodziła się i przeprowadziła do niego. Niestety... 

- Nie chcesz ze mną zamieszkać, bo myślisz, że nasza relacja się zmieni i stracisz mnie całkowicie? - wybełkotał wreszcie, patrząc w jej oczy. Widział takie zmieszanie na jej twarzy, jakby niepokój, wywołany swoją decyzją. Bała się, to był fakt. Grabowski bywał nieobliczalny. 

- Tak. Nie chcę tracić Ciebie jako przyjaciela. Nie wyobrażam sobie, że miałabym po raz kolejny odczuwać tą stratę, płakać w poduszkę i przeżywać każdą chwilę z Tobą. Polubiłam Cię i ten wyjazd do Szwajcarii, Twoja obecność tam i wsparcie, zbliżyło to nas do siebie. Teraz wiem, że mogę na Ciebie liczyć, że jesteś i pomożesz. Dlatego boję się, że po zamieszkaniu razem, nawet na jebany miesiąc, coś się skomplikuje i ja stracę wszystko. Razem ze swoim zszarganym sercem bo wiem, że kolejnego odejścia, w tak krótkim czasie,nie zaakceptuję. 

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz