Rozdział 29

1.2K 84 87
                                    


- Zostaję w Polsce na najbliższy rok. 

Wypowiedzenie tych słów kosztowało mnie wiele emocji, nawet w życiu przez myśl nie przeszło mi, że będę zmuszona do takich czynów. Zawiodłam się i to chyba najlepsze określenie, którego mogłam użyć w tamtym momencie. Sam mógł mi mówić, że wszystko dla mojego dobra, że on tylko chcę żebym złagodziła relacje rodzinne, ale fakt jest taki, że mi jest zwyczajnie przykro. Mam 24 lata i nie mam żadnej możliwości powrotu do Bostonu, ponieważ nieświadomie podpisałam takie umowy, a nie ma żadnego paragrafu żeby to złamać. 
Pewnie sama nigdy bym się na takie coś zdecydowała, kto wiem, może za ten rok będę się cieszyła, że zostałam w ojczyźnie, ale w tym momencie nie jest mi to w żadnym stopniu na rękę, a fakt przeniesienia do Warszawy, on wcale mnie nie pociesza. 

Po moich słowach każdego chyba wcięło. Kuba dotychczas siedział wpatrzony w ekran swojego telefonu, nie zareagował w żaden sposób, oprócz spojrzenia na mnie. Być może to był znak zamurowania, no cóż, mnie również omamiło. Krzysiek miał spuszczoną głowę i widziałam, że zmarszczył brwi, Adam podpierał się na łokciu i w zębach przerzucał wykałaczkę. Natalia chyba jeszcze nie przetrawiła sensu mojej wypowiedzi, a na ustach Maćka powolnie malował się wielki uśmiech. 

- To wspaniale. - ocknął się jako pierwszy, a jego zachwycony głos wyrwał z letargu pozostałych. Widziałam jak Kuba cwanie uśmiecha się do Kondrackiego, a ten tylko pokazuje mu środkowy palec... Wolałam nie zaprzątać sobie o tym myśli, więc skupiłam spojrzenie na starszym bracie. -No nie płacz, kochanie będzie cudownie. Zabiorę Cię w góry i nad morze... - rozmarzył się, więc mimowolnie wybuchnęłam śmiechem. 

- Mama będzie zadowolona. - zauważył Krzysiek naraz, więc od razu skupiłam na nim swoje zdziwione spojrzenie, nawet nie myślałam, że zabierze głos w tej sprawie, a już na pewno nie tak przyjaźnie. 

- Ja też jestem zadowolona. - dodała Natalia, prawdopodobnie zauważyła, że przez długą chwilę wpatrywałam się w brata i nie pisnęłam nawet słowem. 

- Wszyscy będziemy zadowoleni. - wtrącił Adaś, na jego słowa mimowolnie się uśmiechnęłam, chociaż doskonale wiedziałam, że nie każdy będzie tak zadowolony jak im się wydaje, na pewno nie jeden czerwonowłosy,  a już na pewno nie ja. 

- A najbardziej ja jestem zadowolony. - tego się kompletnie nie spodziewałam, swój wzrok przeniosłam na blondyna, który siedział na wprost mnie, wpatrzony w swój telefon, nawet na mnie nie spojrzał, a ja nie wiedziałam co mam sądzić o jego słowach. 

- Ty?! - prychnęłam roześmiana, kręcąc głową na boki. Podparłam się na łokciu, wpatrując z cynicznym uśmiechem w Kubę. 

- Ja, ja... Motocykl, motocykl. - zaczął sobie nucić pod nosem, a mnie kompletnie wcięło. Nie miałam pojęcia o czym pierdzieli ten facet, ja tu żalę się swoim ciężkim losem, a ten z motocyklem wyjeżdża. 

- Nie... - zaczął protestować Maciek. - Nie zrobiłeś tego. - warknął dość nieprzyjemnie w kierunku brata, ze zmarszczonymi brwiami krążyłam wzrokiem od jednego do drugiego, ale wciąż nie miałam pojęcia o co chodzi. 

- Nie szło go przekonać. - westchnął Krzysiek. Kiwnęłam głową do Natalki, ale ta wzruszyła ramionami, dając mi do zrozumienia, że sama też nie ma pojęcia o co chodzi. 

- Jaki kurwa motocykl? - wyrwało mi się, ale byłam tak zdesperowana i zdziwiona, że nie kontrolowałam tych swoich słów, które wylatywały z moich ust. Chyba tym przekleństwem zdziwiłam resztę, bo zawiesili na mnie spojrzenia, byłam przekonana, że moje policzki niewiele różnią się od bordowych serwetek na stole w tej karczmie. 

- Kubie udało się sprzedać motocykl, a Maciek chciał go kupić od niego, tyle że nie miał tyle kasy i czekał na przelew od kogoś tam. Wyszło na to, że motocykl został sprzedany, tak? - wytłumaczył wreszcie Adam, patrząc przenikliwym wzrokiem po chłopakach, którzy ochoczo pokiwali głowami. 

W tamtym momencie moje zdegustowanie osiągało wysoki poziom. Nie powiem, ale myślałam, że jakoś inaczej zareagują na moją wiadomość, że będą jakieś niesnaski, cokolwiek. A Ci przejęli się motorem Grabowskiego... Może ja po prostu za dużo oczekiwałam. 
Chociaż nie powiem, ale wewnętrznie uśmiechnęłam się na myśl Kuby, który siedzi na takim wielkim motocyklu, typowo amerykańskim. Kręcą mnie takie rzeczy, nawet razem z ojcem nie raz byłam na zlocie motocykli, ale nigdy nie pozwolił mi na zakup własnego, całe szczęście Nate miał taki w swoim garażu. 

Po jakiejś chwili do naszego stolika została przyniesiona reszta zamówienia i zaczęliśmy jeść. Byłam cholernie głodna, a w jedzeniu zawsze możesz ukryć wszystkie swoje emocje, które nie dają Ci spokoju. Tak było tym razem. Po zjedzeniu oscypka, popiciu go grzańcem, czułam się o niebo lepiej, chociaż wiedziałam, że wyrzuty sumienia i większe rozmyślenia na temat wyjazdu do Warszawy, najdą mnie, gdy będę samotnie w mieszkaniu na Gwardii. 

Zdziwiłam się po raz setny w dniu dzisiejszym, ale mój brat był niesamowicie uprzejmy. Podwiózł mnie i Natalkę pod hotel, ku mojemu zdziwieniu nawet odpowiedział mi na cześć. Postępy. Oczywiście to błaha sytuacja, ale w takiej relacji, jaką mamy, każda jest na wagę złota, nie ma co się oszukiwać. 
Weszłyśmy do naszego pokoju, a ja od razu rzuciłam się na swoje łóżko, nawet nie ściągnęłam płaszczyka. Byłam wykończona, ale kolejne dni nie zapowiadały się wcale wolniej, postawiłam sobie wiele celów na ten wyjazd, chociaż nie musiałam ich realizować, przecież będę miała na to cały rok... 

- Ej młoda. - zajarzyłam w końcu, odbiłam się od materaca i usiadłam z nogami na podłodze. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i posłała mi pytające spojrzenie, opierając dłonie na swoich biodrach. - Que naprawdę miał motocykl? - zainteresowałam się, przeczesując swoje włosy, na których znalazły się jeszcze śnieżki, ponieważ pada śnieg za oknem. 

- Ta... Razem z Krzysztofem mają jakąś zajawkę na motocykle, te całe wyścigi i to wszystko. Krzychu trochę więcej jeździ na tej swojej bzynce, ale faktycznie obaj mają. - odparła, odrzucając na swoje łóżko bluzę. - A co, Ciebie jarają tacy chłopcy. Wiesz, pełno dziar, kasa w portfelu, artysta, niby trochę zbuntowany, bardzo inteligentny... Nic tylko pod ołtarz. - poruszyła jednoznacznie brwiami, przez co oberwała ode mnie poduszką. 

- Nie jara mnie. Owszem lubię takich mężczyzn jak on, ale nie koniecznie akurat z tym osobnikiem chciałabym się znaleźć pod ołtarzem. Irytuje mnie. - westchnęłam, wzruszając ramionami. - Poza tym, nie jest na liście moich kandydatów pod ołtarz. 

- Tak, a kto jest? Może jego brat, albo... Wojtek Koziara. - zaproponowała, przysiadając na swoim łóżku. Brodę oparła na rękach, te zaś na kolanach i wpatrywała się we mnie przeszywającym wzrokiem, miałam wrażenie, że co bym nie powiedziała, ona i tak pozna prawdę. 

- Wojtek... - zastanowiłam się chwilę, przypominając sobie chłopaka. - Ten z tatuażem na dłoni? - zapytałam, a dziewczyna skinęła głową. - Nie, on na pewno nie. Żaden chyba z tego kręgu nie jest w moim stylu, raczej wolę obcokrajowców, nie jestem taką patriotką żeby koniecznie z polakiem stawać pod ołtarzem. Prędzej stanęłabym tam z jakąś kobietą. - prychnęłam roześmiana, ściągając swoje kozaki i odrzucając je pod ścianę. 

- Kobietą? Jesteś bi? - zmarszczyła brwi, patrząc na mnie zniesmaczona. 

- Nie kręcą mnie dziewczyny, ale lubię przebywać w ich gronie. Czasem mam wrażenie, że mniej kłopotu czeka Cię w damskim gronie, chociaż to różnie bywa. - wzruszyłam ramionami, opadając na łóżko. - Kobiety nie są takie złe, ale jestem w stu procentach heteroseksualna, nie masz się czym przejmować. Poza tym, kazirodztwo nie wchodzi w grę. 

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz