|2| Rozdział 126

821 161 64
                                    

100 gwiazdek - nowy rozdział!

Wiele kombinował by dostać się do Berna, zajęło mu sporo czasu odnalezienie lotu do Szwajcarii, który byłby szybko w czas. Jednak godziny zdawały się minutami, a minuty sekundami, gdy cały dzień przebiegał mu przez palce. Obawiał się, że przyleci, a będzie już za późno na jakikolwiek ratunek ich relacji. Spodziewał się najgorszego, mimo to, był gotów na wszystko czym mogłaby go zaskoczyć Anastazja. 

Już po pierwszym telefonie na lotnisko i żwawej rozmowie z pracownicą, wiedział jaki błąd popełnił, uciekając z Szwajcarii. Postąpił zgodnie ze swoją intuicją w tamtej chwili, ale nie myślał w tym wszystkim, że tak cholernie będzie jej potrzebował i tęsknił za nią. 
W zasadzie, spędzili razem czas od wyjazdu na rodzinną przerwę świąteczną. W Sylwestra wyleciała do Stanów, nie widzieli się może jakieś 10 dni, jednak spotkali się szybciej, niż myśleli, gdy rodzina Anastazji podjęła decyzję o wylocie do Stanów. 

Wyleciał dla niej, w zasadzie tak jak stał, korzystając z tego, że przy sobie miał paszport i wizę. Wszystko kupował na miejscu, wyjazd kosztował go wiele kasy i poświęcenia, ale najważniejsze, że był obok niej, korzystał z tego czasu przy boku dziewczyny. Miał również nadzieję, że dni, które spędzali we dwoje, poza domem, chociaż w najmniejszy z możliwych sposobów, wpłynęły na jej decyzję i poniekąd dzięki niemu, wyleciała do Szwajcarii. 

Na leczenie poleciał za nią. Działał wbrew jej woli, ale zgodnie z własnym sumieniem. Ciągle po głowie chodziła mu krzywda, którą wyrządził dziewczynie i czuł potrzebę odkupienia swoich win, a wsparcie w czasie leczenia i obecność, mogły jej wiele dać. Taką nadzieją się łudził. I w zasadzie poparła jego myśli w momencie, gdy nie wyrzuciła go za próg mieszkania, a przyjęła i pozwoliła się zameldować, zostać razem z nią. 

I po raz kolejny działał na swoją własną niekorzyść. Zaniedbywał karierę, rodzinę, przyjaciół i firmę, ale dbał o relację najważniejszą, tą która szczęścia najwięcej mu dawała. O miłość. Nie miał bowiem wątpliwości, że Anastazja spośród wszystkich otaczających go wartości, była tą najważniejszą.

Chciał o nią walczyć, chociażby miał pokonywać kolejne trudności, iść pod prąd i walczyć z przeciwnościami losu. Wiedział, że nie będzie to łatwe zadanie, bo Anastazja, sama w sobie, była trudnym i upartym stworem. Ciężko było ją okiełznać, ale mu się poniekąd udało, gdy byli w związku. Wtedy nie walczyli, a byli obok siebie, działając na wspólną korzyść, marzył by wrócić do tamtych czasów, w końcu uświadomił sobie, że ona jest jego ostatnią deską ratunku, ostatnią miłością. 

- Tak mamo? - odebrał swój telefon, gdy pędził na zabój do Szczecina, skąd znalazł lot do Berna. Jechał razem z nim Daniel, chłopak obiecał powrót samochodem Que do Warszawy, a to niesamowicie ułatwiło mu sprawę. 

- Jesteś w Polsce? - zainteresowała się Elżbieta, bo o jej uszy odbiły się plotki na temat powrotu syna do kraju. 

- Właśnie za chwilę wylatuję z powrotem, skąd wiesz? - zapytał, wymijając kolejne auta na autostradzie. To on kierował, bo chciał jak najszybciej dostać się do celu. Całe szczęście, że mimo południa na drogach było niewiele aut. 

- Ktoś mi powiedział, pojawiły się jakieś twoje zdjęcia w sieci. - odparła spokojnie kobieta, wzdychając, bo liczyła na spotkanie z synem. - Jedziesz znowu do niej? Kuba marnujesz życie. 

- Jeśli masz mi dawać kolejne złote rady to sobie daruj. Jadę do kobiety, którą kocham i masz to zaakceptować, bo jeśli dostanę szansę, planuję z nią przyszłość. - po słowach przyjaciela nawet Daniel był zdziwiony. Nigdy nie słyszał tak wielu szczerych słów od Kuby, przecież Grabowski całe życie stronił od zobowiązań, rodzinki i słodkiego bobasa, a tutaj taka niespodzianka. I to jeszcze z kim. 

- Kuba, Kuba o czym ty mówisz? - usłyszał westchnięcie po drugiej stronie słuchawki, ale już nie przejmował się tym. Liczył na wsparcie matki, jeśli jednak nie chciała mu go dać w tej sytuacji, nie mógł nic poradzić. 

- Powiedz tylko, że mnie kochasz i odpuść. Bo ja tego nie zrobię. Wiesz mamo, że zrobiłbym dla Ciebie wszystko, ale jeśli Twoje szczęście miałoby kontrastować z moim i wpływać na to, że ja byłbym nieszczęśliwy, byś ty była szczęśliwa, to ja tego nie chcę. A na pewno nie w takiej sprawie. Kocham ją i wiem, że Ty też pokochasz, jeśli tylko dasz sobie szansę na poznanie Anastazji. Zdaję sobie sprawę, że patrzysz na nią z perspektywy Igora i jej ojca. Ale spójrz wreszcie z perspektywy osoby, która uszczęśliwia Twojego syna i sprawia, że mam ochotę wstawać z łóżka, a wiesz, że takowej przez długi czas nie miałem. - po naprawdę charakternym wyznaniu, zakończył połączenie, wzdychając głęboko. Czuł na sobie spojrzenie Daniela, który za bardzo nie wiedział co ma powiedzieć, ale słowa komentarza same cisnęły mu się na usta. 

- No powiedz, wyrzuć to z siebie. - zachęcił go Kuba, posyłając wyczekujące spojrzenie koledze. 

- Wpadłeś. - stwierdził tylko, na co Grabowski chciał odpowiedzieć, ale Rogowski zaczął mówić dalej. - Poznałem ją i wiem, że jest wartościową kobietą. Po tej całej karierze zastanawiałem się czy nie będzie leciała na kasę, ale ona podobnie jak Ty śpi na forsie, więc to raczej niemożliwe. Życzę wam tylko szczęścia i jak dla mnie, macie zielone światło. Róbcie co chcecie, ale pamiętaj, wujaszkiem to ja zostać jeszcze nie chcę. - roześmiał się chłopak, poklepując Que po ramieniu. Jakby tylko wiedział jakie znaczenie mają dla Grabowskiego jego ostatnie słowa. 

Jak tylko dojechali do Szczecina, Kuba zabrał swój bagaż i po krótkim pożegnaniu wbiegł na lotnisko, odnajdując od razu swój lot na tablicach. 
Procedura na lotnisku okazała się sprawna, bo tak naprawdę to czekali na niego. Zdążył jeszcze przed zamknięciem bramek i chwilę przed odlotem pojawił się na pokładzie samolotu. Czuł się słabo, lecąc w pierwszej klasie, wśród krawaciarzy i drogich perfum. Zupełnie jakby był tym samym Kubą, który wylatywał ze swoim ojcem do Grecji, bez kasy, aspiracji i sukcesu na koncie. 

Wylądował w Bernie chwilę po 19, całe szczęście, że hotel Anastazji nie był daleko od tego olbrzymiego lotniska. Dotarł tam w mniej niż 15 minut. Na recepcji zaczęły się schody, gdy facet nie chciał wydać mu karty do pokoju, twierdząc, że wczoraj przecież wyleciał. Kuba uporczywie tłumaczył mu, że nie było go nawet mniej, niż 24h i ma prawo wejść do pokoju, w którym jest zameldowany, ale szło opornie. 

Dopiero po dwudziestu minutach tłumaczenia, podziałało przekupstwo. Nie miał wielu franków, ale wszystko co miał, wlepił mu do łapy i zabrał kartę do pokoju jego i Anastazji. 
Korytarz pokonywał ze ściśniętym gardłem, bał się co może tam zastać, jednak chyba nigdy nie pomyślał, że zastanie to, co rzeczywiście tam na niego czekało. 

Wszedł bez problemu do pokoju, w którym panowała ciemność. Odrzucił więc plecak na szafkę i na oślep odnalazł włącznik do światła, chcąc znaleźć dziewczynę. Chociaż podejrzewał, że jest nieobecna w pokoju i poszła do tej całej Agnieszki, która nie zyskała jego sympatii na samym początku i raczej niemożliwe by to się zmieniło. 

- Pokoloruj gwiazdkę! 

- Chryste, Anastazja! - krzyknął przerażony. 

Na podłodze leżała dziewczyna. Wkoło niej rozlana była woda, przewrócone krzesło i otwarte opakowanie jakichś leków. Domyślił się jakich. Podszedł do niej w dwóch krokach i od razu przyłożył dwa palce do tętnicy, ale nie wyczuł nic. 

- Anastazja, kurwa obudź się. Słyszysz? 

Przewrócił ją na plecy, układając na prosto, pochylił się i przyłożył lewe ucho do ust, obserwując klatkę, która się nie podnosiła. Mógł jeszcze sprawdzać oddech na ręku, ale nie poczułby żadnego ciepła. Ona po prostu nie oddychała. 

Krzyczał na nią, płakał rzewnymi łzami, zanosił się szlochem, przytulając do dziewczyny, ale to nic by nie dało. Nie miał też pojęcia ile tak już leżała. Mimo to podjął się masażu serca. Rozpiął jej koszulę i na nagim ciele przeprowadzał pierwszą pomoc. Po pierwszych trzydziestu uciśnięciach wykonał usta-usta, wołając imię dziewczyny i setkę próśb o wybudzenie się, jednak... 
Nie reagowała. 

Przed jego oczami przebiegały wszystkie chwile wspólne. Zarzucał sobie każdą jedną sytuację, która miała miejsce. Oczami wyobraźni przywoływał chwile szczęścia, jakby łaknął ich powtórzenia, jednak to było bardziej niż nierealne, przecież jej mózg obumierał, a pomoc, którą wezwał, nie nadchodziła. Czy los musiał go skarać aż tak? Czy to była ich ostatnia wspólna chwila? Czy musiała zrobić to akurat teraz? 
Po prostu chciała do szczęścia i bezpieczeństwa, do ojca. 

Dziękuję za 100 gwiazdek w jakieś 5 godzin, jesteście przecudowni! Najlepsi 

Ps. Kiedyś trzeba to skończyć 

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz