Rozdział 71

1K 120 95
                                    


- Dziś Panienka zaszczyci moje skromne progi, prawda? - roześmiał się Maciek, gdy tylko odebrałam od niego telefon. Leniwie rzuciłam się na kanapę w dyżurce i westchnęłam, odkładając na bok podkładkę z wynikam badań, które przeprowadziłam chwilę temu. 

Dziś miała mieć miejsce impreza u starszego Grabowskiego, na której miałam się pojawić. Mój partner również. Jednak z uwagi na to, że praktycznie nikt nie miał pojęcia o naszym związku, szliśmy tam oddzielnie, jako znajomi, nikt poza tym. 
Osobiście nie miałam ochoty brać udziału w tym wydarzeniu. Nie czułam się dobrze, ciągle towarzyszył mi ból w podbrzuszu i niekiedy zawroty głowy, ale wiedziałam, że Maciek nie odpuści i będę musiała zjawić się na ich spotkaniu. 

- No pewnie tak. - westchnęłam głośno i położyłam kostkę na kolanie drugiej nogi, wkładając sznurówki do środka buta. - Chociaż musisz wiedzieć, że nie mam ochoty i idę tam tylko ze względu na Ciebie i fakt tego, że wiem, że grzechy, gdy się nie pojawię, nie zostaną mi odpuszczone. 

- O jaka Ty mądra kobita. - głośny śmiech chłopaka wypełnił moją słuchawkę. - Nie no, tak serio to będzie mi bardzo miło jak się pojawisz, może będzie okazja pogadać przy jakimś drinku, pośmiejemy się czy coś. Poza tym, niedługo minie rok odkąd się znamy, a takie rocznice to trzeba hucznie świętować. 

- Tak, Ty będziesz świętował miesiąc przed, w trakcie i miesiąc po. - pokręciłam rozbawiona głową i złapałam podkładkę, porównując wyniki. 

- Znamy się ponad rok, jeszcze tego nie wiesz? - wtrącił, mądrząc się. 

- Powoli to do mnie dociera. Dobra kochany, pogadałabym z Tobą, ale pacjenci czekają. Widzimy się około 20, trzymaj się. 

- No, no buźka.

Po zakończonej rozmowie z kolegą, wróciłam do swojej pracy, na której próbowałam się skupić, ale bywało ciężko. Rozpraszał mnie bolący brzuch, który naprawdę dawał o sobie znać jak jeszcze nigdy dotąd. Poza tym, Grabowski wciąż do mnie wypisywał SMS, próbują namówić na wieczór we dwójkę, a rezygnację z imprezy u jego brata. 

Poniekąd byłabym za tym, bo wolałam siedzieć zakopana w kocu, wtulona w Kubę i oglądać kolejny odcinek jakiegoś beznadziejnego serialu, jednak robiliśmy to codziennie od ponad miesiąca. Dlatego też wolałam się wyrwać i wyjść do jakiegoś towarzystwa, które byłoby inne niż mój partner, może trochę bardziej skore do imprezowania, za którym co nieco tęskniłam.
Ale to wcale nie oznaczało, że wieczory z Kubą mi wadziły, wręcz przeciwnie. Były cudowne, czułam się bezpiecznie i nawet śmie stwierdzić, że kochana, ale czasem inne grono znajomych może zrobić nam tylko lepiej. 

Wyszłam z dyżuru chwilę po 16 i wsiadłam do swojego mercedesa, od razu kierując się do mieszkania Kuby, w którym umówiliśmy się na wspólny obiad spod ręki "mistrza kuchni", którym tytułował się Grabowski. 
Byłam cholernie głodna, do tego stopnia, że byłam w stanie udawać, że posiłek jest cudowny, po prostu chciałam wrzucić coś na ząb, wziąć szybki prysznic i ogarniać się na imprezę u Maćka. Dobrze, że w mieszkaniu Kuby miałam już jakieś kosmetyki i ciuchy, więc nie musiałam wracać do siebie. 

- Jestem! - krzyknęłam, wchodząc do środka. Kuba zostawił otwarte mieszkanie, więc nie miałam z tym problemu. Od razu ściągnęłam buty i odrzuciłam na bok torbę, kierując się do kuchni, w której brylował Que. 

- O, dzień dobry. - zdziwił się, gdy podeszłam do niego, układając zimne ręce na jego nagiej klatce piersiowej. Odważnie wspięłam się na palcach i ucałowałam go w szyję, zaglądając przez ramię do garnka. 

- Co pichcisz? - mruknęłam cicho, trącając go nosem i jeszcze raz ucałowałam w żuchwę. 

- Mmm a co Ty jesteś takim tulisiem teraz? - roześmiał się i odłożył łyżkę, odwracając się przodem do mnie. - Stęskniłaś się za swoim cudownym chłopakiem? 

- Poniekąd. - szepnęłam, całując Kubę w kącik ust. - Mam ochotę na dobrą szamkę, szybki prysznic i muszę się jakoś ogarnąć na tą imprezę.  

- Musimy tam iść? - jęknął zażenowany, ale posłałam mu tylko spojrzenie, łapiąc łyżkę, którą złapałam jedną rurkę makaronu z patelni i wpakowałam ją do ust. 

- Dodaj jeszcze soli i będzie dobrze. - poklepałam chłopaka po plecach i wyszłam z kuchni do łazienki. 

Wspólnie zjedliśmy posiłek, który był naprawdę, naprawdę pyszny. 
Później miałam plan wziąć prysznic, ale Kuba swoim słodkim uśmiechem przekonał mnie do wspólnej, pierwszej kąpieli w wannie. Od razu zastrzegłam, że nie ma na co liczyć, bo nie czuje się za dobrze, ale pokręcił głową, mówiąc, że chce po prostu wziąć wspólną kąpiel. Zgodziłam się. 

- Samochód? - roześmiałam się, odwracając głowę do mężczyzny, który pisał hasło na moich plecach, a ja kompletnie nie mogłam wpaść na to czym ono jest. 

- Nie. - pokręcił głową rozbawiony. 

- To powiedz mi. - pisnęłam jak małe dziecko, które nie dostało lizaka. 

- Nie, napiszę inne. 

- Okej. - przytaknęłam i zebrałam swoje włosy na bok, odwracając się tyłem do mężczyzny, który ponownie zaczął pisać jakieś hasła na moich plecach, a ja musiałam odgadnąć czym one są. - Mogę po literce? 

DIABEŁ SIĘ TYLKO UŚMIECHNĄŁ | QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz