4. Idę Do Ciebie Księżniczko.

1.1K 28 0
                                    

~Lily ~

Leżałam w pokoju i próbowałam zasnąć. W sumie to już spałam, ale się obudziłam. Jest 24 coś.
Gdy moje powieki już się zamykały... Drzwi mojego pokoju się otwarły. Co jest?
Zapaliłam lampkę nocną, a moim oczom ukazała się postać Harrey'ego. Boże, jeszcze jego brakowało.

-Co tu robisz? - Wyszeptałam, a on się głupkowato uśmiechnął.
-Idę do ciebie księżniczko. - Na jego twarzy malował się ogromny uśmiech, a ja wiedziałam, że coś mu jest.

-Piłeś? - Zapytałam i podeszłam do niego.
-Nie. Ćpałem. - Wybuchł śmiechem.
-Dobra chodź. - Zaczęłam go ciągnąć do jego pokoju, ale on ani drgnął. - No idź do siebie.
-Nie. - Pokręcił głową. - Chcę u ciebie spać.- Zaczął mnie przytulać. Jakby nie to, że wiem, że jest naćpany cieszyła bym się z tego gestu.

-Nie możesz. - Odepchnęłam go od siebie.
-Ale chcę. - Znowu mnie objął tym razem tak, że nie mogłam się wyrwać. Ja pierniczę. Co on odpierdala.

-Harry zostaw mnie. - Westchnęłam.
-Nie. - Odparł i wzią mnie na ręce.
-Harry puść, bo się przewrócisz! - Krzyknęłam, ale to nic nie dało. Położył się ze mną na łóżku i tak mocno przytulił, że nie mogłam się ruszyć.
-Harry, puść mnie. - Zaczęłam się kręcić ale... On zasnął! Ugh! Miło mi z nim, ale wiem, że jakby był trzeźwy i nie naćpany nie zrobił by tego. Nie lubi mnie. No nic. Dam radę, nie?
A może i nie dam...

Westchnęłam głośno i postanowiłam skorzystać z okazji, że tu jest, więc przytuliłam się do niego i zaczęłam bawić się jego włosami. Wiem, że to bez sensu, ale mi jest fajnie dlatego z tego korzystam.

Zasnełam kilka minut później. W jego ramionach mogę zasypiać co noc...

*

Obudziłam się i objęłam chłopaka leżącego obok. Gdy on zaczą coś mówić...
Odrazu siadłam.

-Co ja tu robię? - Zapytał, gdy tylko otwarłam oczy.
-Wczoraj... Wczoraj w nocy tu przyszedłeś. Ja ci mówiłam, żebyś poszedł, ale uparłeś się i zostałeś. - Wyszeptałam.
-Byłem naćpany! Nie myślałem racjonalnie! - Wrzasnął.
-Wiem . - Wyszeptałam. - Ale nie chciałeś pójść. - Spuściłam głowę.
-To ty mogłaś pójść do chuja! - Wrzasnął, a po moich policzkach spłyneł łzy.
-Przepraszam. Harry nie krzycz. - Wyszeptałam i spojżałam mu w oczy. Zauważyłam, że jak jest zły jego tęczówki są ciemne, a tak normalnie zielone. I właśnie teraz ma ciemne, boję się go...

-Weź kurwa mi się patrzeć na ciebię nie chcę. Żygać mi się chcę. - Wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.

Wiedziałam! Wiedziałam, że tak będzie...! Dlaczego on taki jest?! Co on takiego robi, że wystarczy, że spojrzę mu w oczy i odrazu się go boję! I ja mam iść z nim na ten ślub?! Żeby tam się dar znowu na mnie?! Wolę już iść sama...

Poszłam do łazienki i się ogarnęłam. Ubrałam się i zeszłam do kuchni.
Zrobiłam sobie dwie kanapki z dżemem i usiadłam przy stole. Po chwili dołączył do mnie David. Harry'ego gdzieś nie ma i nie ubolewam nad tym.

-Jak się spało? - David ukradł mi jedna kanapkę i się zaśmiał.
-Dobrze złodzieju. - Westchnęłam i zrobiłam nam jeszcze po jednej kanapę.
-To fajnie. Ej? A gdzie jest Harry? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Skąd ja mam to wiedzieć? Poszedł gdzieś. - Wzruszyłam ramionami i zajęłam się zajadaniem kanapki.
-Czemu wy się nie możecie dogadać? - Westchnął.
-Nie lubi mnie. Nie widzisz? - Prychnęłam.
-Aż tak, że się nie odzywa? - Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Czasem coś powie. - Powiedziałam i wstałam aby umyć talerze.

-Myślę, że jak pójdziecie na ten ślub razem, to się wszystko zmieni. - Uśmiechnął się.
-Jeżeli tam pójdziemy razem. - Westchnęłam.
-Oh Lily. Jak ja cię kocham. - Zaśmiał się i ucałował mnie w policzek. - Ja lecę. Dzięki za śniadanko. Jutro robię ja.
-Na to liczę. Papa. - Pomachałam mu, a gdy drzwi się zamknęły zjechałam plecami po ścianie. Żeby nie było to co powiedział David "jak ja cię kocham" to my tak często do siebie mówimy. Inni mówią "jak ja cię lubię", u nas jak ja cię kocham. Taki dowód na naszą przyjaźń.

Podniosłam się z podłogi. Znowu do pracy. Nie powiem, bo ją lubię, ale ciągle to samo chabzie badyle, badyle, chabzie i tak naokoło.

Ubrałam się, włosy związałam w wysokiego koczka i wybiegłam z domu po drodze łapiąc torebkę z szafki.

*

-Hej Aria. - Wbiegłam do kwiaciarni.
-Hejcia misia. - Uśmiechnęła się zza lady.
-Jak tam przyszła żonko? - Zaśmiałam się.
-Dobrze, ale boję się trochę. - Westchnęła.
-Rozumiem. To normalne, ale z Max'em będzie ci dobrze.
-Wiem. On jest cudowny. - Rozmarzyła się. Kurde też chcę mieć osobę, o której mogła bym tak mówić.

~David ~

-Gdzie ty kurwa jesteś? - nagrałem mu wiadomość głosową. Od rana go nie ma, a jest już wieczór. Jakby nie patrzeć to jest mój kolega, więc martwię się o niego. Chociaż pewnie on gdzieś się teraz rucha z jakąś pierwszą, lepszą laską.

Gdy otwarły się drzwi byłem pewien, że to Lily wróciła z pracy. No niestety, albo i stety to Harry. Cały poobijany, poszarpany i w ogóle jakby go ktoś napadł.

-Stary, co ci? - Podszedłem do niego.
-Biłem się. - Wzruszył ramionami. - Masz gdzieś apteczkę? - Zapytał.
-Apteczkę mam. - Wtedy weszła Lily. - Ale mam też pielęgniarkę. - Uśmiechnąłem się.

-Lily masz pacjenta. - Zaśmiałem się i postanowiłem ich zostawć samych. Poszedłem do Ariany i Max'a.

~Harry ~

Co kurwa? Ona ma mi pomóc? Znowu? Zapierdole David'a. Niech tylko wróci.

Westchnąłem głośno i usiadłem na kanapie.

-Co ci się stało? - Lily stanęła przede mną.
-Nic. - Wzruszyłem ramionami. - Wiesz gdzie tu jest apteczka?
-Taa. - Poszła, a po chwili była z powrotem. Rzuciła mi apteczkę na kolana i usiadła na krześle obok stołu z szklanką wody w ręku. W ogóle nie zwracała na mnie uwagi jakby mnie tu nie było, tylko patrzyła się w okno.

Dobra, jebać. Poradzę sobie sam.

*

Nie no kurwa pierdole to! Już któryś raz próbuje sobie zawiązać bandarz na przedramieniu, ale gówno jebane sie ciągle rozwiązuje! Odrzuciłem tą pierdoloną apteczkę na bok i głośno westchnąłem.
Lily siedzi tak jak siedziała, tylko teraz od czasu do czasu spogląda na mnie kontem oka.

-Ciężko jest poprosić o pomoc, prawda? - Prychnęła patrząc się w okno.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. - Warknąłem w jej stronę, a ona się zaśmiała.
-No tak. Morderca nakryty z nożem w sercu ofiary będzie się wypierał, że to nie on zabił tak samo jak ty teraz. Nie możesz zawiązać głupiego bandarza, a udajesz, że nie potrzebujesz pomocy. Spoko. - Wstała i zataczając tyłkiem poszła na górę. No pięknie.

Siedzę tak już dobre kilka minut, a przed oczami widzę coraz więcej czarnych plamek. Co jest do chuja?
Zacząłem częściej mrugać, ale to nic nie dało. Wstałem i się zachwiałem. Jakby nie Lily upadł bym na podłogę. Zaraz, zaraz, zaraz... Lily?! Jakim cudem ona mnie złapała?

~Lily ~

Ja jebie.

Posadziłam go z powrotem na kanapę i opatrzyłam mu rany. Był przytomny, ale mało co kontaktował.

-Dasz radę dojść na górę? - Spojrzałam mu w oczy. W te piękne zieloniutkie oczka. Co ja mówię?!
-Taa. - Westchnął i się podniósł. Z moją pomocą doszedł na górę. Położyłam go na jego łóżku i wróciłam do siebie. Zadzwoniłam do Davida.

-Przysięgam, że jak wrócisz dostaniesz w łeb za to, że mi uciekłeś i zostawiłeś Harry'ego tego zaudańca samego ze mną. - Nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłam się. Umyłam się i czekałam na Davida, żeby z nim porozmawiać. Sorki. Żeby się na niego wydrzeć.

Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz