10. Gdzie Ona Jest?!

956 22 3
                                    

~Lily ~

Obudziły mnie dziś rano krzyki dochodzące z dołu. Zaraz, a... No tak. Jestem u Ariany i Max'a.
Powoli wstałam i podeszłam do drzwi. Ale mnie uda bolą Jezu.
Usiadłam pod drzwiami, bo nie byłam w stanie stać i słuchałam rozmowy Max'a i.. O Boże. Harry tu jest.

-Gdzie ona jest!?
-Nie ma jej tutaj!
-Widzę jej buty, kurwa nie kłam!
-Nie powinno cię to obchodzić gdzie ona jest!
-Ale obchodzi!
-Pierwsze ją bijesz po buzi i pasem po udach, a później chcesz się z nią widzieć?! Ona jak tu przyjechała mało co się nie wykrwawiła baranie! Mogłeś ją zabić! Chociaż dla ciebie co to za różnica, nie?! Nawet nie myśl, że cię wpuszczę do NASZEGO domu! Ona jest tu bezpieczna nie to co u ciebie! Niech tylko przyjedzie David! Dowie się wszystkiego! A w sumie! Ariana dzwoń na policję. - Zwrócił się ciszej do Ariany. No nie. Jak zadzwonią po policję będzie miał przejebane.

-Nie dzwoń! Ja... Ja chcę tylko ją zobaczyć i upewnić się, że jest bezpieczna.
-Uwierz na słowo! Jest bezpieczna! A teraz spierdalaj! - Max wrzasnął, ale Harry nie dawał za wygraną
Muszę wyjść do niego.

Owinełam się kocem i zeszłam na dół. Myślałam, że zemdleje z bólu.

Stanełam na schodach na dole, co Harry zobaczył. Odrazu sie ruszył do biegu, ale Max go zatrzymał.

-Gdzie?!
-Do niej. - Wskazał na mnie palcem. Max się odwrócił i trochę uspokoił.

-Lily, idź na górę. - Ariana mnie poprosiła.
-Nie, to wy idźcie na górę. Porozmawiam z nim.
-Kochanie napewno? - Aria mnie przytuliła.
-Tak.

Posłusznie poszli na górę, a ja podeszłam do Harry'ego

-Czego chcesz. - Syknęłam.
-Wróć do domu. Muszę mieć cię na oku. - Westchnął.
-Ah tak? Bo nie ma ci kto jeść robić?
-Nie chodzi o to! Obiecałem David'owi.
-Tu jestem bardziej bezpieczna niż tam. Tutaj chociaż nikt mnie nie bije.
-Lily, przepraszam. Poprostu... Powiem ci wszystko, okej? Tylko wróć ze mną.
-Nie Harry. Ja się ciebie boję, nie rozumiesz?
-Proszę. - Spojrzał błagalnie.
-Po tym mam z tobą iść? - Zabrałam koc z siebie, a że miałam krótkie spodenki było widać bandarze i krew, która przesiąkła w nocy.

-Co? Sumienie ruszyło? - Zaśmiałam się krótko. Jego miną była bezcenna.
-Lily. Chodź. - Wziął mnie za rękę.
-Muszę pójść po telefon. Zaraz wrócę.

Westchnęłam i poszłam po torebkę. Założyłam na siebie sweter i leginsy.

-Ariana, Max. Ja jadę.
-Chyba sobie żartujesz. Nigdzie z nim nie idziesz. - Max mnie wziął za rękę.
-Max uspokuj się. Wiem co robię. Nagram całą rozmowę, a później zadzwonię na policję i wsadzą go do więzienia.
-Ale co on zrobił?
-Lepiej żebyście nie wiedzieli. Dziękuję za troskę, ale ja już pojadę. - Zabrałam walizeczkę i po drodze włączyłam nagrywanie, żeby mieć dowód. Wiem nie powinnam, ale kto później mi uwierzy?

Zeszłam na dół i otwarłam drzwi.

-Lily pojedziemy moim.
-A mój co? Ma tu zostać? Napewno nie. - Odwróciłam się i wsiadam do swojego auta. Harry jechał za mną.

*

-A więc proszę. Miałeś mi wszystko powiedzieć. - Usiadłam na kanapie i założyłam ręce na piersiach.
-Bo ja... Tak. Zabiłem tą dziewczynę. Zaczęło się od tego, że była moją dziwką. Prywatną. Dzwoniłem gdy mi się chciało i ona przyjerzdżała. Na początku było okej, nawet bardzo. - Uśmiechnął się na tamte wspomnienia. - Ale zjebało się po około roku. Może nawet nie. Później zaczęła się stawiać, że jej się nie chce, że coś tam, coś tam. Rozumiałem. Spoko, każdemu może się znudzić, nie? Dlatego powiedziałem jej, że może spieprzać. Tylko, że ona wiedziała coś czego nie wiedział nikt. Spokojnie ty też się nie dowiesz. A wracając. Ona powiedziała, że mnie kocha i jeżeli ja ją zostawię teraz pójdzie na policję i wszystko im opowie. Dodam, że jakby to zrobiła siedział bym jak chuj. Dlatego postanowiłem ją sprzątnąć, aby nie musieć się bać tego, że któregoś dnia może mnie zgarnąć policja. Nie zabiłem jej sam. Ja... Miałem taki znaczy się nadal mam ekipę do której należę. Ja jestem szefem burdelu, a chłopaki z niego korzystali i tak się zaprzyjażniliśmy, że teraz stanowimy 4 osobową grupkę. To oni mi pomogli. Ale ona nie była pierwsza. Przed nią było pff - Westchnął. - z 5, a po niej jedna. Wiem. Jestem okropny. Jeżeli chcesz możesz dzwonić na policję, że jestem zabijarką i, że biłem ciebie. Proszę. - Podał mi swój telefon i złożył ręce jakby czekał na zakucie w kajdanki. Chwilkę patrzyłam na telefon i na niego. Jego oczy były cholernie smutne. Wybrałam numer na policję, a gdy miałam nacisnąć zieloną słuchawkę...

-Nie zrobię tego. - Oddałam mu telefon.
-Dlaczego? Biłem cię. Zabiłem 7 kobiet, a ty mówisz, że mi darujesz? - Spojrzał zdezorientowany.
-Tak. Wiesz dlaczego?
-Bo się mnie boisz?
-Nie. Bo mi zależy. - Westchnęłam i poszłam na górę. W oddali słyszałam tylko ciche "co" wypowiedziane przez Harry'ego. Zasunełam się w pokoju.
Ja pierdole żyje pod jednym dachem z mordercą i szefem burdelu. Mogę go zniszczyć od tak wystarczy, że zadzwonię na policję. Prędko z więzienia by nie wyszedł, ale ja chyba nie mogła bym żyć ze świadomością, że przezemnie osoba, na której mi zależy jest w więzieniu.
Wiadomo, że zasłużył, ale ja jestem za słaba na to, aby zrobić coś takiego.

Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Tak poprostu. Z bezsilności. A co jak... A co jeżeli zabije i mnie? Nie, nie, nie nie myśl tak idiotko! Jasne nie myśl. Ciekawe jak.

Przytuliłam się do misia, który leżał na moim łóżku. Boże dlaczego ja muszę z nim mieszkać. Dlaczego no?! Czy ja nie mogę być w domu gdzie jest cisza i spokój? Gdzie nie muszę się bać o siebie i swoje życie?
Dlaczego akurat ja?! Ariana może żyć normalnie z mężem, a ja nawet z przyjacielem nie mogę? (chodzi mi o Davida).

Wstałam i poszłam wymienić tampona. Gdy wychodziłam...

-Lily... - Wyszeptał z dołu, a ja zamknęłam się znów w swoim pokoju. Nie chcę z nim dziś rozmawiać. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie, ale wiem jedno. Napewno nie zadzwonię na policję.
Za trzy dni wraca David, a wtedy wszystko wróci do normy. A przynajmniej mam taką nadzieję...

Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz