Przerażona zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć, a Luis tylko na mnie patrzył z uśmiechem na twarzy. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
-Wypuść mnie - Załkałam.
-Mała głupia suko. - Wyszeptał. - Myślałaś, że jestem taki wspaniały? Że Harry mnie nie zna? Uwierz mi on mnie zna i właśnie dlatego mnie wtedy pobił. Pamiętasz? Nie chciał, abym cię skrzywdził, ale ty byłaś na tyle zaudana, że kopnełaś Harry'ego w dupe i poleciałaś do mnie. - Zaśmiał się perfidnie.
-Nie widziałam, że jesteś takim potworem! - Wrzasnęłam.
Jestem tak bardzo żałosna, że aż zaczęłam płakać.
-Co ja ci zrobiłam? - Zapytałam resztkami sił i znów się popłakałam. - Byłam, przy tobie, uratowałam cię...
-Ty nic. - Wzruszył ramionami. - Płacisz za grzechy swojego chłopaka.
-Harry nic złego nie zrobił - Syknęłam i zaczęłam się szarpać. - Wypuść mnie!
-Zadzwonimy do niego. - Stwierdził i wyjął z kieszeni telefon.
Tak bardzo chciałam usłyszeć jego głos. Nie gniewałam się już dzisiaj. Chciałam, żeby po prost tutaj był. Ze mną...Luis wystukał numer i włączył głośno mówiący.
-Halo? - Przez ten głos zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Był tak daleko, wszystko przeze mnie.
-Harry, tu Luis. - Odparł i przybliżył się do mnie. - Mam coś dla ciebie.
-Czego chcesz? - Warknął Harry.
Nawet przez telefon mogłam wyczuć, że jest spięte i ma zaciśnięte pięści. Chciałabym się odezwać, krzyknąć, wydrzeć, ale nie mogłam. Gula w gardle z sekundy na sekundę rosła, aż w końcu brakowało mi powietrza. Zaczęłam krztusić się własną śliną i ponownie płakać.-Co to? - Zapytał.
-Twoja panienka. - Zaśmiał się, a ja zdobyłam się na odwagę.
-Harry. - Wymamrotałam. - Przyjedz po mnie, blagam. - Wyszeptałam.
-Lily?! - Krzyknął i słychać było, że coś się przewraca. - Co jej kurwa zrobiłeś?!
-Jeszcze nic. Jak chcesz mieć ją całą to przyjedź tam gdzie zawsze. - Odezwał się Luis. - Masz pół godziny. Sam albo wcale.Luis rozłączył się, a ja miałam wrażenie, że odlatuję. Oczy same mi się zamykały, a ciało zdretwiało. Nie mogłam ruszyć nawet palcami.
~Harry ~
JA PIERDOLE! Byłem tak wkurwiony i przerażony, że miałem ochotę rozpierdolić cały dom.
Pieprzone 30 minut. Tyle mam, aby znaleźć Lily zanim jej się coś stanie.
Poinformowałem o całej sytuacji Leo i Alex'a, którzy zgodzili mi się pomóc.
Wsiadłem do pierwszego, lepszego auta i ruszyłem w stronę magazynu, w którym najprawdopodobniej jest Lily.
Właśnie - prawdopodobne - jeśli nie. To koniec.
Nie obchodziło mnie to, że mogę spowodować wypadek. Jechałem 260km/h i w dupie miałem wszelkie zasady. Teraz liczyła sie tylko ona.Po chwili znajdowałem się już przed magazynem. Ręce mi się trzęsły jak cholera, co nigdy mi się nie zdarzało. Nogi miałem jak z waty, a oddech sam przyśpieszył. Zabezpieczyłem się i schowałem za pasek pistolet.
Po cichu wlazłem do środka i odnalazłem miejsce, w którym napewno muszą być.
Z daleka słyszałem już głos Luis'a jednak nie rozumiałem co gada. Zrobiłem wielkie wejście i z kopa otworzyłem ogromne drzwi.
Uderzył we mnie zapach narkotyków, który dobrze znałem. Tanie ziółka, które pewnie Luis ćpa na codzień.-Harry. - Zaśmiał się i podszedł bliżej. - Miło cię widzieć.
-Gdzie ona jest? - Warknąłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie było mojej Lily.
Jeśli mnie okłamał to przysięgam, zabije go.-To nie będzie takie proste. - Prychnął, a ja zacząłem szybciej oddychać.
Serce czułem dosłownie w gardle. Byłem zdenerwowany jak nigdy. Co ja gadam. Byłem wkurwiony.
-Co to znaczy? - Zapytałem i podniosłem pięść w górę, żeby przypierdolić mu w mordę, ale zatrzymał mnie.
Jednym ruchem wyjął pistolet i wycelował nim we mnie. Nie wiem kurwa czemu, ale spanikowałem jak ciota. Bałem się o własne życie, a o Lily nie wspominając.-Nie strzelisz. - Splunąłem i podniosłem ręce do góry, a on się tylko zaśmiał.
-Spróbuj coś mi zrobić, a już nie żyjesz. - Odetchnął, a ja oparłem się o ścianę.
-Gdzie ona jest? Powiedz mi. - Powiedziałem i delikatnie pokierowałem dłoń w kierunku pleców.
Złapałem palcami pistolet i uśmiechnąłem się pod nosem. Albo mi mówi gdzie ona jest, albo sprzedam mu kulkę w łeb.
W tej chwili byłem wkurwiony jak nigdy i mógłbym zabić go nawet teraz.
-Nie ma jej tu. - Wzruszył ramionami, a ja szybko wyjąłem pistolet i wycelowałem w niego.
-Kurwa mów, albo strzelam! - Wrzasnąłem i zmierzyłem go wzrokiem.
Wiedziałem, że tak będzie. Był wystraszony jak dzieciak i bardzo mi się to podobało. Niech wie kto tutaj rządzi.
-Odłóż broń. - Szepnął i widziałem, że sięga dłonią po swój pistolet, więc strzeliłem w niego.
Nie chciałem go zabijać, więc wycelowałem w nogę, żeby poprostu był unieruchomiony.
Natychmiast upadł na ziemię i złapał się za ranną kończynę.-Kurwa! - Krzyknął i zaczął się zawijać z bólu.
-Powiedz, kurwa gdzie ona jest, bo inaczej strzelę ci w łeb. - Splunąłem i kopnąłem go w brzuch.
Zakrztusił się i zaczął kaszleć, a moja cierpliwość powoli się kończyła. Nie wytrzymałem i po prostu pierdolnąłem go w mordę.
Twarz odchyliła mu się w tył i znów zaczął wrzeszczeć. Wokół było krwi do cholery, więc postanowiłem, że muszę z tąd jak najszybciej pujść. Niech cierpi skurwysyn.
-Gadaj! - Krzyknąłem, a on bezsilnie opadł na ziemię.
-Piwnica. - Wykrztusił.
Jak najszybciej wybiegłem z pomieszczenia i skierowałem się na schody. Prowadzą na dół, a tam musi być piwnica. Nie widziałem nigdzie włącznika światła, a było kurewsko ciemno. Telefonem świeciłem sobie pod nogi, żeby tylko się nie wypierdolić.-Lily. - Mruknąłem i rozejrzałem się, chociaż niepotrzebnie, bo i tak nic nie widziałem.
Odpowiedziała mi jedynie cisza, a ja ze złość wycelowałem w przestrzeń i jak się spodziewałem, wybiłem dziurę w ścianie.
Brawo.
Syknąłem z bólu i nagle usłyszałem czyjś stłumiony oddech.-Lily? - Zapytałem i zacząłem chodzić w prawo i lewo.
-Harry - Ten szept dał mi nadzieję. Jest tu gdzieś. Moja kochana Lily tu jest. Nie obchodziło mnie jak ją znajdę, musiałem to zrobić.-Lily, gdzie jesteś? Powiedz coś, błagam. - Odparłem i zaświeciłem ekranem w przód.
Przede mną znajdowały się drewniane drzwi zamknięte na spust. Bingo. Jednym ruchem nogi wyważyłem drzwi i wbiegłem do środka. W pomieszczeniu było malutkie okienko, przez które wpadało światło, więc spokojnie mogłem odnaleźć się w terenie.Pod ścianą na materacu leżała Lily. Mokra, zakrwawiona, i przede wszystkim w tragicznym stanie.
-Maleńka. - Wymamrotałem i podbiegłem do niej.
Cała się trzęsła, więc otuliłem ją swoimi ramionami. Dłońmi pocierałem jej plecy, żeby trochę się rozgrzała, bo była cholernie zimna.-Wszystko dobrze? Lily kochanie, powiedz coś. - Załakłem i spojrzałem na nią.
Z wargi leciała jej krew, a oczy miała przymknięte. Wyglądała okropnie, co nie świadczy o tym, że nie była piękna. Nadal była najpiękniejszą kobietą.-Harry. - Szepnęła i wtuliłam się w mój tors.
-Przepraszam za wszystko. - powiedziałem i kciukiem starłem łzę, która spłyneła mi po policzku. - Już nigdy cię samej nie zostawię, obiecuję.
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja pocałowałem ją w czoło.~Lily ~
Byłam cholernie szczęśliwa, że tutaj jest. Tylko Harrego potrzebowałam do szcześcia i nie mogłam dłużej się oszukiwać.
CZYTASZ
Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]
Short StoryOPOWIEŚĆ ZAWIERA SCENY EROTYCZNE ORAZ WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! Jeżeli nie jesteś gotowy, nie czytaj! Chociaż pewnie będziesz żałować 😜😈