26. Płacisz Za Grzechy Swojego Chłopaka.

644 18 0
                                    

Przerażona zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć, a Luis tylko na mnie patrzył z uśmiechem na twarzy. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
-Wypuść mnie  - Załkałam.
-Mała głupia suko. - Wyszeptał. - Myślałaś, że jestem taki wspaniały? Że Harry mnie nie zna? Uwierz mi on mnie zna i właśnie dlatego mnie wtedy pobił. Pamiętasz? Nie chciał, abym cię skrzywdził, ale ty byłaś na tyle zaudana, że kopnełaś Harry'ego w dupe i poleciałaś do mnie. - Zaśmiał się perfidnie.
-Nie widziałam, że jesteś takim potworem! - Wrzasnęłam.
Jestem tak bardzo żałosna, że aż zaczęłam płakać.
-Co ja ci zrobiłam? - Zapytałam resztkami sił i znów się popłakałam. - Byłam, przy tobie, uratowałam cię...
-Ty nic. - Wzruszył ramionami. - Płacisz za grzechy swojego chłopaka.
-Harry nic złego nie zrobił  - Syknęłam i zaczęłam się szarpać. - Wypuść mnie!
-Zadzwonimy do niego. - Stwierdził i wyjął z kieszeni telefon.
Tak bardzo chciałam usłyszeć jego głos. Nie gniewałam się już dzisiaj. Chciałam, żeby po prost tutaj był. Ze mną...

Luis wystukał numer i włączył głośno mówiący.

-Halo? - Przez ten głos zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Był tak daleko, wszystko przeze mnie.
-Harry, tu Luis. - Odparł i przybliżył się do mnie. - Mam coś dla ciebie.
-Czego chcesz? - Warknął Harry.
Nawet przez telefon mogłam wyczuć, że jest spięte i ma zaciśnięte pięści. Chciałabym się odezwać, krzyknąć, wydrzeć, ale nie mogłam. Gula w gardle z sekundy na sekundę rosła, aż w końcu brakowało mi powietrza. Zaczęłam krztusić się własną śliną i ponownie płakać.

-Co to? - Zapytał.
-Twoja panienka. - Zaśmiał się, a ja zdobyłam się na odwagę.
-Harry. - Wymamrotałam. - Przyjedz po mnie, blagam. - Wyszeptałam.
-Lily?! - Krzyknął i słychać było, że coś się przewraca. - Co jej kurwa zrobiłeś?!
-Jeszcze nic. Jak chcesz mieć ją całą to przyjedź tam gdzie zawsze. - Odezwał się Luis. - Masz pół godziny. Sam albo wcale.

Luis rozłączył się, a ja miałam wrażenie, że odlatuję. Oczy same mi się zamykały, a ciało zdretwiało. Nie mogłam ruszyć nawet palcami.

~Harry ~

JA PIERDOLE! Byłem tak wkurwiony i przerażony, że miałem ochotę rozpierdolić cały dom.
Pieprzone 30 minut. Tyle mam, aby znaleźć Lily zanim jej się coś stanie.
Poinformowałem o całej sytuacji Leo i Alex'a, którzy zgodzili mi się pomóc.
Wsiadłem do pierwszego, lepszego auta i ruszyłem w stronę magazynu, w którym najprawdopodobniej jest Lily.
Właśnie - prawdopodobne - jeśli nie. To koniec.
Nie obchodziło mnie to, że mogę spowodować wypadek. Jechałem 260km/h i w dupie miałem wszelkie zasady. Teraz liczyła sie tylko ona.

Po chwili znajdowałem się już przed magazynem. Ręce mi się trzęsły jak cholera, co nigdy mi się nie zdarzało. Nogi miałem jak z waty, a oddech sam przyśpieszył. Zabezpieczyłem się i schowałem za pasek pistolet.
Po cichu wlazłem do środka i odnalazłem miejsce, w którym napewno muszą być.
Z daleka słyszałem już głos Luis'a jednak nie rozumiałem co gada. Zrobiłem wielkie wejście i z kopa otworzyłem ogromne drzwi.
Uderzył we mnie zapach narkotyków, który dobrze znałem. Tanie ziółka, które pewnie Luis ćpa na codzień.

-Harry. - Zaśmiał się i podszedł bliżej. - Miło cię widzieć.
-Gdzie ona jest? - Warknąłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie było mojej Lily.
Jeśli mnie okłamał to przysięgam, zabije go.

-To nie będzie takie proste. - Prychnął, a ja zacząłem szybciej oddychać.
Serce czułem dosłownie w gardle. Byłem zdenerwowany jak nigdy. Co ja gadam. Byłem wkurwiony.
-Co to znaczy? - Zapytałem i podniosłem pięść w górę, żeby przypierdolić mu w mordę, ale zatrzymał mnie.
Jednym ruchem wyjął pistolet i wycelował nim we mnie. Nie wiem kurwa czemu, ale spanikowałem jak ciota. Bałem się o własne życie, a o Lily nie wspominając.

-Nie strzelisz. - Splunąłem i podniosłem ręce do góry, a on się tylko zaśmiał.
-Spróbuj coś mi zrobić, a już nie żyjesz. - Odetchnął, a ja oparłem się o ścianę.
-Gdzie ona jest? Powiedz mi. - Powiedziałem i delikatnie pokierowałem dłoń w kierunku pleców.
Złapałem palcami pistolet i uśmiechnąłem się pod nosem. Albo mi mówi gdzie ona jest, albo sprzedam mu kulkę w łeb.
W tej chwili byłem wkurwiony jak nigdy i mógłbym zabić go nawet teraz.
-Nie ma jej tu. - Wzruszył ramionami, a ja szybko wyjąłem pistolet i wycelowałem w niego.
-Kurwa mów, albo strzelam! - Wrzasnąłem i zmierzyłem go wzrokiem.
Wiedziałem, że tak będzie. Był wystraszony jak dzieciak i bardzo mi się to podobało. Niech wie kto tutaj rządzi.
-Odłóż broń. - Szepnął i widziałem, że sięga dłonią po swój pistolet, więc strzeliłem w niego.
Nie chciałem go zabijać, więc wycelowałem w nogę, żeby poprostu był unieruchomiony.
Natychmiast upadł na ziemię i złapał się za ranną kończynę.

-Kurwa! - Krzyknął i zaczął się zawijać z bólu.
-Powiedz, kurwa gdzie ona jest, bo inaczej strzelę ci w łeb. - Splunąłem i kopnąłem go w brzuch.
Zakrztusił się i zaczął kaszleć, a moja cierpliwość powoli się kończyła. Nie wytrzymałem i po prostu pierdolnąłem go w mordę.
Twarz odchyliła mu się w tył i znów zaczął wrzeszczeć. Wokół było krwi do cholery, więc postanowiłem, że muszę z tąd jak najszybciej pujść. Niech cierpi skurwysyn.
-Gadaj! - Krzyknąłem, a on bezsilnie opadł na ziemię.
-Piwnica. - Wykrztusił.
Jak najszybciej wybiegłem z pomieszczenia i skierowałem się na schody. Prowadzą na dół, a tam musi być piwnica. Nie widziałem nigdzie włącznika światła, a było kurewsko ciemno. Telefonem świeciłem sobie pod nogi, żeby tylko się nie wypierdolić.

-Lily. - Mruknąłem i rozejrzałem się, chociaż niepotrzebnie, bo i tak nic nie widziałem.
Odpowiedziała mi jedynie cisza, a ja ze złość wycelowałem w przestrzeń i jak się spodziewałem, wybiłem dziurę w ścianie.
Brawo.
Syknąłem z bólu i nagle usłyszałem czyjś stłumiony oddech.

-Lily? - Zapytałem i zacząłem chodzić w prawo i lewo.
-Harry  - Ten szept dał mi nadzieję. Jest tu gdzieś. Moja kochana Lily tu jest. Nie obchodziło mnie jak ją znajdę, musiałem to zrobić.

-Lily, gdzie jesteś? Powiedz coś, błagam. - Odparłem i zaświeciłem ekranem w przód.
Przede mną znajdowały się drewniane drzwi zamknięte na spust. Bingo. Jednym ruchem nogi wyważyłem drzwi i wbiegłem do środka. W pomieszczeniu było malutkie okienko, przez które wpadało światło, więc spokojnie mogłem odnaleźć się w terenie.

Pod ścianą na materacu leżała Lily. Mokra, zakrwawiona, i przede wszystkim w tragicznym stanie.

-Maleńka. - Wymamrotałem i podbiegłem do niej.
Cała się trzęsła, więc otuliłem ją swoimi ramionami. Dłońmi pocierałem jej plecy, żeby trochę się rozgrzała, bo była cholernie zimna.

-Wszystko dobrze? Lily kochanie, powiedz coś. - Załakłem i spojrzałem na nią.
Z wargi leciała jej krew, a oczy miała przymknięte. Wyglądała okropnie, co nie świadczy o tym, że nie była piękna. Nadal była najpiękniejszą kobietą.

-Harry. - Szepnęła i wtuliłam się w mój tors.
-Przepraszam za wszystko. - powiedziałem i kciukiem starłem łzę, która spłyneła mi po policzku. - Już nigdy cię samej nie zostawię, obiecuję.
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja pocałowałem ją w czoło.

~Lily ~

Byłam cholernie szczęśliwa, że tutaj jest. Tylko Harrego potrzebowałam do szcześcia i nie mogłam dłużej się oszukiwać.

Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz