27. Nie Ma Go!

627 17 1
                                    

~Harry ~

-Idziemy z tąd. - Szepnąłem i delikatnie wziąłem ją sobie na ręce. Boże ona jest taka malutka i przy okazji tak cholernie biedna. Gdybym nie pozwolił jej odejść... Gdybym zapierdolił Luis'a od razu, teraz nie byłoby nas tu. Lily byłaby cała i zdrowa, a teraz? Przeze mnie Lily cierpi. Mogłem tego uniknąć.
Lily oplotła mnie nogami wokół pasa (dosyć lekko, bo zapewne na więcej nie miała siły), a ja jedną ręką podtrzymywałem ją za pośladki. Dziewczyna wtuliła się w moją szyję, a mi serce pękało na ten widok.
Drugą ręką świeciłem przed siebie, abym mógł z tąd wyjść. Właśnie. Tu jest ciemno jak w dupie u murzyna, a mój telefon pada. Zajebiscie poprostu.
Gdy wreszcie wszedłem do pomieszczenia gdzie był Luis. A RACZEJ GDZIE POWINIEN BYĆ! na ziemi jest plama krwi, ale jego nie ma. Cholera. Jeszcze tego brakowało aby ten psychol gdzieś tu się czaił.

-Nie ruszają się. - Dobiegł mnie głos zza pleców, a ja wiedziałem, że wyjście z tąd nie będzie takie łatwe.

-Postaw Lily, a sam na glebę. - powiedział, a ja nie miałem zamiaru zostawić Lily. Nie teraz. Odwróciłem się, ale z Lily na rękach. Nie puszczę jej za żadne skarby świata.

-A jak nie to co? - Warknąłem, a on się zaśmiał. Ten spierdolony śmiech sprawia, że krew się we mnie gotuję.
Dziwi mnie tylko, że skurwiel się nie wykrwawił. Szkoda.

-Słuchaj Luis. - Zacząłem spokojnie. Mam zajebisty plan. - Wiem, że może nie jestem święty, ale nikt z nas nie jest, tak? - Zapytałem.
-Zamknij się, bo ci rozjebię łeb.

Lily zaczęła robić się bezwładna. Cholera jasna! Nie tak miało być.

-Ej, maleńka trzymaj się. - Szepnąłem jej do ucha i ucałowałem w policzek. Luis stał, a jego oczy płoneły złością.

-Spokojnie Luis. - Udawałem spokojnego, a najchętniej zapierdoliłbym go chociażby teraz.

-Wiem, że chcesz się na mnie zemścić za twojego ojca, ale... Zabijasz mnie i trafisz do więzienia. Po co ci to? Życia ojcowi nie wrócisz, a zniszczy życie sobie. Pomyśl. Teraz jesteś pod wpływem emocji, ale ochłoniesz i będziesz tego żałować. A jeżeli już tak bardzo chcesz mnie zabić, to okej... Tylko zrób to wtedy, gdy Lily nie będzie tego widziała. Ona nie zasługuję na to, aby widzieć jak umieram. To zostanie z nią do końca życia... Nie niszcz jej przyszłości proszę. Ona i tak ledwo co się trzyma. Nie szkoda ci jej? Co ona ci zrobiła? Nic. Wręcz przeciwnie... Pomogła ci. Zostawiła mnie i poszła do ciebie. Uszanuj to. Proszę, odłóż broń. Nie chcesz chyba ,aby Lily do końca życia mówiła o tobie jak o psychopacie, nie? Luis ty masz dobre serce ja to wiem... Proszę odłóż broń. - Powiedziałem spokojnie. Sam się dziwię, że zdołałem wydusić z siebie coś takiego. Żygać mi się chce jak na niego patrzę.
Luis dziwnie zadrżał i odłożył broń na ziemię.
Oh kurwa, udało się.

Chłopak nie wytrzymał dłużej i opadł na ziemię. Jego noga nadal krwawiła co bardzo mnie cieszyło.

Zamkną oczy i zaczął głośniej oddychać. Ja z Lily na ręcy podszedłem do niego i wyjąłem broń zza paska.

-Lily, nie patrz. - Poprosiłem, a ona wtuliła głowę w moją szyję.
-Nie zabijaj go. - Wyszeptała, a ja wycelowałem broń w jego zjebany łeb.

-Nie, zrobisz tego. - Szepnął i zaczął ręką szukać broni, którą kopnąłem w bok.

-Do zobaczenia. - Zaśmiałem się szyderczo i wtedy broń wystrzeliła. Lily pisnęła i mocno mnie objęła za szyję, a ja byłem z siebie dumny. Zajebałem skurwiela.

-No. Możemy jechać. - Powiedziałem i z Lily na rękach wyszedłem z magazynu.

-Harry dlaczego, go zabiłeś. - Wyszeptała.
-Bo na to zasłużył skurwiel jebany. - Mruknąłem, a ona zaczęła głośniej płakać.

-Nie płacz kochanie. - Usiadłem na masce i ją mocno przytuliłem. - Już jest wszystko dobrze. Juuż. Jesteś bezpieczna. - Całowałem ją po głowie.
-Dziękuję Harry. Gdyby nie ty... - Szepnęła, a ja zakryłem jej usta palcem.
-Ciii. Jest dobrze. Przyjechałem na czas i to się liczy. - Posadziłem ją na siedzeniu, a sam zająłem miejsce obok niej i z piskiem opon ruszyłem spod tego pieprzonego, przeklętego magazynu. Mam go serdecznie dość. Za dużo już z tym magazynem mam złych wspomnień.

Wystukałem numer do Alex'a.

-Załatwione. Więcej skurwiel już nie ruszy Lily. - Powiedziałem, a on się czymś zakrztusił.
-Zajebałeś go? - Warknął.
-Tak. - Kiwnąłem głową.
-Pojebało cię? Zabiłeś członka gangu! Wiesz co teraz z tobą będzie pierdolcu?! - Krzyknął, a ja nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi.
-Co?
-Kurwa oni cię zapierdolą szybciej niż ci się wydaje! Jezu czasami naprawdę się zastanawiam czy ty posiadasz mózg... - Powiedział i westchnął głośno. - Dobra, coś się wymyśli. A jak Lily? Wszystko z nią w porządku? - Zapytał, a ja na nią automatycznie spojrzałem. Śpi. Słodziaczek mój...
-Tak, była wyziębiona i przerażona. Tak to niby jej nic nie jest. Jest podrapana i poszarpana, ale żyje. To jest najważniejsze. Jak myślę sobie, że ten pierdolec mógłby jej coś zrobić...
-Harry uspokuj się. Lily jest bezpieczna, tak?- Zapytał.
-Tak. - Westchnąłem.
-Jedź do domu, my zajmiemy się... Tym trupem i przyjedziemy do was. Módl się idioto, żeby nikt cię nie widział. - Warknął i się rozłączył.
Ja pierdole, co ja zrobiłem.

*

Śpiącą Lily zaniosłem do mojego domu do pokoju i ułożyłem ją, aby jej było wygodnie. Maleństwo moje biedne...

Usiadłem na kanapie i głośno odetchnąłem.
Boże wreszcie Lily jest bezpieczna. Jak usłyszałem głos Lily w słuchawce telefonu myślałem, że rozpierdole Luisa przez komórkę. Serio. Bałem się o nią jak cholera... Ale teraz wiem, że jest bezpieczna. I co by się nie działo nie zostawię jej. Nie puszczę jej nawet na chwilkę. Kocham ją i teraz jestem tego pewien. Kocham tą małą świruskę i tyle. Tak. Ja Harry Styles zakochałem się. Ale wiecie co? Mam szczęście, że zakochałem się w tak wspaniałej osóbce jaką jest Lily.

Mój telefon nagle zaczą wibrować przez co wyrwał mnie z zamyślenia. Alex.

-Co? - Odebrałem trochę zaniepokojony.
-Kurwa, nie ma go! Harry gdzie go Zabiłeś! - Krzyknął, a ja mało co nie straciłem słuchu.
-No zaraz przy wejściu, po prawej! - Zacisnąłem rękę na poduszce.
-Nie ma go! Jest tylko plama krwi! Kurwa albo go nie zabiłeś i spierdolił, albo nie daj boże ktoś cię widział i go sprzątnął za nas! Harry kurwa jakby nie patrzeć masz przejebane, a my razem z tobą. - Ostanie zdanie powiedział spokojniej.
-Kurwa, kurwa, kurwa. - Powiedziałam nerwowo. - Napewno go zabiłem! Strzeliłem mu w łeb! A wcześniej w nogę! Napewno zdechł! Kurwa gdzie on jest?! - Krzyknąłem i pierdolnąłem pięścią w szklany stolik, który chcąc nie chcąc się rozsypał w drobny mak. Kurwa mać! Gdzie on do cholery jest?!

-Dobra Harry nie rozpierdalaj domu. Znajdziemy go. Słyszysz? Zrobimy wszystko co możemy, przetrzęsiemy ziemię do góry nogami, ale go znajdziemy. - Powiedział uspokajająco.
-Alex... Co ja bym bez was zrobił. Dzięki stary. Na was zawsze można liczyć. - Westchnąłem i się rozłączyłem.

Ale gdzie on mógł spierdolić?! Gdzie poszedł... Kto go wziął?! No kto?! Gdzie on do kurwy nędzy jest...

-Harry... - Cichutki szept Lily odrazu mnie uspokoił. - Co tu się stało? - Zapytała słodko i przetarła oczy dłońmi.
-Ja ... Niechcący kopnąłem w stolik i się rozbił. No cóż. Trzeba go wymienić. - Zaśmiałem się cicho i poklepałem swoje uda.

- Siadaj. Jak się czujesz Lily? Boli cię coś? - Dziewczyna usiadła u mnie na kolanach, a ja ją objąłem ramieniem.
-Dobrze. Trochę mnie głowa i brzuch boli, ale to nic takiego. - Wtuliła się we mnie.
-Oh kochanie. - Ucałowałem ją w policzek. - Zamieszkaj znów ze mną, błagam. - Załkałem.
-Ale...
-Lily nie ma, ale... Proszę cię, no. Potrzebuję cię, a poza tym musisz być bezpieczna. - Poprosiłem, a on na mnie spojrzała.
-Potrzebujesz mnie? - Zapytała z nadzieją w głosie.
-Tak Lily. Potrzebuję cię i nie tylko... Ja cię.. - Nie dokończyłem, bo przerwał mi dźwięk sms'a.
Wyjąłem telefon i sprawdziłem wiadomość.

Zastrzeżony:
-jeżeli nie chcesz spędzić reszty życia w więzieniu... Jutro magazyn. Doskonale wiesz jaki. Radzę ci przyjść, bo mam twoją ofiarę. Na pusto nie przychodź. 100 tysięcy i może się dogadamy bez psów.

A pod spodem zdjęcie... Luis'a. Zakrwawionego z raną postrzałową w głowie.
Nie wiedziałem kto to, skąd on ma mój numer ani nic, ale wiedziałem jedno... Mam przejebane.

Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz