14. Niech To Wszystko Się Już Skończy.

781 19 1
                                    

~Harry ~

Strzały, krzyki, wrzaski. Żyję?
Do magazynu wpadła grópka ludzi, gdy usłyszałem głosy poznałem, że to chłopaki. Kamień spadł mi z serca, gdy wiedziałem, że Lily jest już bezpieczna.
Próbowałem otworzyć oczy, ale były za ciężkie. Plecy tak mnie bolały, że nie da się tego opisać. Ciężko mi było oddychać normalnie przez krew zalegającą mi w gardle. Ja pierdole niech to wszystko się już skończy.
Ktoś do mnie podszedł i zaczął klepać po policzkach.
-Eej stary. Wstawaj chłopie, masz żyć!
-Lily... - Wyjęczałem.
-Jest już bezpieczna. Resztą też się zajęliśmy.

Odwiązał mnie i byłem mu za to wdzięczny, ale nie mogłem się ruszyć. Plecy nie pozwalały mi na jakikolwiek ruch.

-Będzie dobrze stary. - Poklepał mnie po ramieniu.
-Dzięki... - Wyszeptałem. Alex wziął mnie pod ręce uwarzając na plecy i pomógł mi wstać. Powoli wyszliśmy na dwór. Po drodze myślałem, że zemdleję z bólu.

Zaraz po wyjściu na zewnątrz Leo pojechał z tymi pierdolcami, a ja Alex i Lily zostaliśmy pod magazynem.
Oparłem się o maskę samochodu.

-Nic ci nie jest? - Zapytałem, gdy tylko Lily wybiegła z auta.
-Tak się o ciebię bałam! - Wpadła mi w ramiona i mocno przytuliła uwarzając na plecy.
-Ja o ciebię też. Przepraszam za wszystko, przysięgam, że już nigdy więcej nie zostawię cię nawet na sekundkę.
-Dobrze. Bardzo cię boli? - Zapytała cała zalana łzami i zaczęła głaskać mnie po policzku.
-Jest okej. - Skłamałem
-Nie mogłam na to patrzeć. Bałam się, że cię zabije. - Rozpłakałam się.
-Ale tak się nie stało i już jest dobrze. - Objąłem ją ramieniem.

-Dobra stary jedziemy. Trzeba to jak najszybciej opatrzyć.
-A umiesz?
-Nie.

-Ja umiem. - Lily się odezwała.
-Serio?
-Taa, skończyłam szkołę i mam kwalifikacjie na pielęgniarkę.
-To dobrze. Chodźmy. - Alex pomógł mi wejść do auta i ruszyliśmy do domu. Boże jak dobrze, że to wszystko się już skończyło.

~Lily ~

-Poczekaj tutaj, zaraz przyjdę. - Zostawiłam Harry'ego w pokoju i zeszłam na dół do chłopaków.

-Hej, mógłby któryś ze mną pójść na górę?
-A co tam?
-Pomóżcie mi go przytrzymać, bo sam ledwo siedzi, a ja muszę opatrzeć mu te plecy. - Westchnęłam.
-Okej, ja pujdę. - Alex tak, to Alex.
-Dzięki. - Poszliśmy razem na górę.
Chłopak usiadł obok Harry'ego, a ja za nim.

-Trzymasz go?
-Taa. - Westchnął i na mnie spojrzał.

-Harry, nie chce, ale teraz zaboli. Przepraszam.
-Wiem. - Szepnął tylko i oparł głowę o ramię Alex'a.

Opatrzyłam mu rany na plecach. Jego jeki i krzyki doprowadzały mnie do rozpaczy. Nie mogłam patrzeć jak cierpi, tym razem przezemnie.
Gdy już skończyłam, owinęłam go bandarzem.

-Już. - Pociągnęłam nosem. - Połóż się, na brzuchu. - Pogłaskałam go po policzku.
Chłopak położył się tak jak mu kazałam i się lekko Uśmiechnął.

-Dziękuję.
-Nie ma za co. - Ucałowałam go w czoło.

-Dobra, ja idę na dół. Jak coś to wołaj.
-Jasne, dzięki. - Uśmiechnęłam się, a Alex wyszedł z pokoju.
Położyłam się obok niego i głaskałam go po policzku.

-Śpij. Jesteś bardzo wycieńczony. Musisz dużo odpoczywać.
-Zostaniesz ze mną? - Zapytał i zamknął oczy.
-Tak, zostanę. - Uśmiechnęłam się.

Gdy zasnął zeszłam na dół do chłopaków.

-I co z nim?
-Śpi. Co prawda plecy ma porozcinane, ale tak to okej. Jest wycieńczony po tym wszystkim.
-Weź współczuję mu. - Odezwał się Alex.
-Tak w ogóle to Lily jestem, bo nie mieliśmy okazji się poznać.
-A tak. Ja jestem Alex. - podał mi dłoń.

-Ja Leo. - Uśmiechnął się i mnie przytulił.

-A więc wszyscy się już znamy. Świetnie. - Zaśmiałam się i usiadłam przy stole obok Alex'a i Leo. Zapamiętam.

-A ty jak się czujesz? - Zapytał Leo i się do mnie czule uśmiechnął.
-Jest okej. Dzięki, że się martwisz.
-Na pewno nic ci nie jest? Nie wyglądałaś najlepiej w tym magazynie.
-Wiem... Ale się ogarnęłam i mam tylko rozcienty łuk brwiowy.
-To dobrze.
-Tak, a gdzie ich... Zawieźliście?

-Już nic złego wam nie zrobią. - Leo westchnął.
-Ale co z nimi?
-Dostali łupnia za wszelkie czasy.
-Ale... Wy ich nie zabiliście, prawda?

-Oni chcieli zabić ciebie i Harry'ego na twoich oczach, a ty się Jeszce pytasz czy chociaż żyją? Kobieto ledwo uszliście z życiem. Masz za miękkie serce. Umiesz być wredna?- Leo się uśmiechnął.
-Tak, umiem. Uwierz. A przynajmniej tak mi się wydaje.
-Czyli nie umiesz. - Zaśmiał się.
-Wiem. - Westchnęłam i położyłam głowę na blacie.

-Dobrze się czujesz? - Alex położył rękę na moich plecach.
-Tak, poprostu jestem wykończona i chcę mi się spać. - Jęknęłam.
-Rozumiem. To zrobimy tak. Zostawimy ci swoje numery telefonów. Jakby coś się działo to masz dzwonić, dobrze? My już będziemy jechać. Pamiętaj, że macie nas. Że MASZ nas. - Uśmiechnął się.
-Dobrze. Dziękuję. - Wzięłam od nich karteczki z numerami telefonów.

-To pa Lily. - Przytulali mnie po kolei na pożegnanie.
-Pa Alex i Leo, dobrze zapamiętałam? - Przy każdym imieniu pokazywałam palcem na posiadacza tego imienia.
-Idealnie. - Zaśmiali się i jeszcze raz mnie przytulili.

Gdy byłam już sama z Harry'm poszłam do niego. Nadal spał. Położyłam się obok niego na tyle delikatnie, żeby go nie obudzić.

-Oh ty biedaku. Musiałeś wtedy przyjechać? Nie mogłeś siąść na dupie i siedzieć? Ciul ze mną, ale tobie by chociaż nic nie było. - Głaskałam go po głowie i wpatrywałam się w jego nozdrza jak się zwężają i rozszeżają.

-Zostań. - Wyszeptał z nadal zamkniętymi oczami, gdy wstałam aby iść.
-Bardzo cię boli? - Zapytałam głaskając go po policzku.
-Plecy l? Jak cholera. - Westchnął. - Bardzo, źle to wygląda? - Spojrzał na mnie smutno.
-No jest tam kilka dosyć głębokich rozcięć i trochę mniej głębokich, ale myślę, że zagoją się dosyć ładnie.
-Dziękuję. A co chodzi o to co Paul ci powiedział...  - Westchnął i spojrzał mi w oczy.
-Później. - Powiedziałam i zamknęłam oczy.

-Lily?
-Tak?
-Nie chcę cię ganiać, ale nie bardzo mogę teraz wstać... Podałabyś mi wodę?
-Jezu pewnie. Co to za pytanie. - Poderwałam się i pobiegłam po wodę.
Pomogłam mu się podnieść na co on syknął z bólu.
Ile bym dała, żebym mogła cierpieć za niego...

Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz