13. Paul, Zabij Mnie Proszę...

806 20 16
                                    

~Harry ~

Wróciłem m do auta. Do PUSTEGO auta. Gdzie Lily?!
Odrazu zacząłem się oglądać, ale nigdzie jej nie było. Ja pierdole! Gdzie ona jest?!

Pod sklepem stała jakiś para, która się przytulała, więc postawiłem pójść i się ich zapytać, czy nie widzieli Lily.

-Widzieliście może dziewczynę? Niska, brunetka, delikatna w czarnych dresach i białej koszuli? - Powiedziałem na jednym wydechu.
-Um tak. Stała tu taka jedna obok tamtego auta - Wskazała na moje auto. - A po chwili jej już nie było. Nie wiem gdzie poszła. - dziewczyna wzruszyła ramionami.

-Ja widziałem Jeepa, który tu zjechał, a zaraz po chwili pojechał z piskiem opon.
-Jeepa?!
-Tak. - Ja pierdole! Justin i jego banda jedzą Jeepem!
-Czarny?
-Tak.
-Widziałeś kto w nim był? - Złapałem go za ramiona.
-Nie, ale wiem, że było ich trzech.
-Żartujesz!? Gdzie pojechali?
-Tam. - Wskazał palcem w stronę, z której właśnie z Lily przyjechaliśmy.
-Dobra, dzięki za pomoc.

Pobiegłem szybko do auta i ruszyłem w tamtą stronę dzwoniąc do Alexa i Leo.

-Porwali Lily! - Krzyknąłem jak tylko odebrali.
-Co?! Jak to?! - Wrzasnął.
-Normalnie! Poszedłem do sklepu, bo była głodna, żeby jej coś kupić, a jak wróciłem jej już nie było! Pytałem jakieś pary, czy coś widzieli i chłopak powiedział, że był Jeep i trzech facetów! To oni! Porwali ją! Porwali Lily! - W moich oczach nagle pojawili się łzy.
-Zaraz ich namierzymy, spokojnie.
-Spokojnie?! Porwali Lily! Jak mam być spokojny! - Wrzasnąłem i mało co nie spowodowałem wypadku.

-Dobra, mamy ich. Stary magazyn na końcu miasta. Tam gdzie my kiedyś się bawiliśmy razem pamiętasz?!
-Tam są?
-Tak, jedź. My też już jedziemy.
-Dobra, dzięki. - Rozłączyłem się i pędziłem przed siebie do tego jebanego magazynu na końcu miasta oddalonego odemnie o jakieś 50 kilometry. Zastanawia mnie jak oni musieli gnać, żeby dojechać tam w przeciągu zaledwie kilku minut.

*

Wcześniej się dziwiłem jak oni tak szybko dojechali, a sam byłem tam po 10 minutach.

Zaprkowałem na tyle daleko od budynku, żeby nie zauważyli auta. Po cichu skierowałem się do magazynu, który był mi dosyć znany. W środku paliło się światło i było słychać jakieś głosy. Nie zauważony wszedłem głównymi drzwiami i ruszyłem długim korytarzem w stronę pomieszczenia, z którego było słychać śmiechy. Paul. Ten zjebany głos rozpoznam wszędzie.

Drzwi były minimalnie uchylone, więc postanowiłem najpierw sprawdzić, czy aby napewno jest tam Lily. Miałem nadzieję, że jej tam nie ma. Myliłem się...

Mrugnąłem oczami, żeby upewnić się, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Na krześle pod ścianą siedziała Lily. Pobita, poszarpana i w porwany ubraniach.
Jej ubrania bardziej przypominały szmatę do podłogi niż odzież.
Z nosa ciekła jej stróżka krwi, tak samo jak z łuku brwiowego. No kurwa tego było za wiele.

Bez wahania kopnąłem ogromne drzwi i wszedłem do pomieszczenia, w którym stali Paul, Ian i Justin. Wszyscy ubrani w swoje jebane bluzy ze znakiem ich gangu.

-Co to ma kurwa być?! - Krzyknąłem i rzuciłem się w ich stronę z pięściami.
Paul złapał moje nadgarstki i przywalił z kolana w brzuch. Nie dawałem ze wygraną i szarpałem się ile tylko mogłem.
Lily nawet na mnie nie patrzyła. Podejrzewam, że ledwo żyje.

-Co wy jej zrobiliście?! - Warknąłem i kiwnąłem na bezbronną Lily.
Moją Lily...
-Spokojnie Styles. - Zaśmiał się, a we mnie coś pękło. Żuciłem się z pięściami na Ian'a i obijałem mu mordę z każdej strony, aż ktoś mnie nie odciągną od niego.

Bad Boy //Harry Styles //✔️ZAKOŃCZONE ✔️ [book One]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz