20.

145 11 0
                                    

POPRAWIONE

-Olivia? Co się stało?- usłyszałam głos Tony'ego

-Josh jest w szpitalu.- powiedziałam szybko

-Jezu dziewczyno myślałem, że będzie coś gorszego.- odetchną i rozsiadł się na kanapie- Poczekamy na wieści od jego rodziny.

-Nie rozumiesz chyba. Josh to mój przyjaciel. Mam Ci to narysować?- zapytałam wkurzona do granic możliwości

-Laska złość piękności szkodzi.

-Dobra, Tony spierdzielaj do siebie. Ja jadę do szpitala a ty rób sobie co chcesz!- krzyknęłam w stronę blondyna

Zamówiłam taksówkę która dosłownie po chwili stała pod moim domem. Do mojej mamy napisałam jak sprawa wygląda, a do siostry Josha spytałam się o adres. Przypuszczała,  że zabrali mojego przyjaciela do tego szpitala obok mojego starego przedszkola i nie myliłam się.

Podziękowałam kierowcy, zapłaciłam i pobiegłam do recepcji.

-Dzień dobry. Josh Corinth gdzie leży?- zapytałam zdyszana. Wyglądałam jakbym przebiegła maraton. 

-Jest Pani kimś z rodziny?- spytała kobieta

-Tak. Jestem kuzynką. Moje nazwisko jest pewnie na liście. Olivia Sheridan.-powiedziałam szybko

-Rzeczywiście. Kuzyn leży na czwartym piętrze w sali numer dziewięć.

Po usłyszeniu informacji pobiegłam do windy. Musiałam jak najszybciej wiedzieć co jest z moim przyjacielem.

-O matko Olivia jesteś.- podbiegła do mnie mama Josha i przytuliła

-Jak to się stało.- zapytałam z łzami w oczach

-Ruby i Josh byli w KFC. Powiedziała mu, że Bart do niej wrócił. Josh się bardzo wkurzył i wyszedł z restauracji. Był tak zły, że na przejściu dla pieszych nie zauważył samochodu. Jakiś koleś go przejechał.- powiedział załamany ojciec- Trzeba jak najszybciej znaleźć tego kierowcę. Nie daruję mu jak nasz syn do nas nie wróci. 

-A co mu jest?

- Wstrząs mózgu, stracił bardzo dużo krwi, połamane żebra, nie jest w stanie sam oddychać.- wymieniała Pani Malissa- Doktor powiedział, że są małe szanse na uratowanie mu życia.

-Błagam tylko nie to.- rozpłakałam się jak małe dziecko- On przeżyje. Jest silnym chłopakiem. 

Usiedliśmy wszyscy na plastikowych krzesłach które były na korytarzu. Ruby co jakiś czas chodziła do szpitalnej kafejki, a tata Josha co chwilę dostawał wiadomości i telefony z kondolencjami.

-William, dzwoni Louis.- zerwała się na równe nogi kobieta

Louis jest wujkiem Josha i jednocześnie bratem jego mamy. Mężczyzna jest z zawodu policjantem i kiedy dowiedział się co spotkało jego siostrzeńca, to musiał wziąć sprawy we własne ręce. 

-Louis powiedział że złapali tego człowieka. Prowadził po wpływem alkoholu. Miał w sobie kilka promili. Nie powiedział ile dokładniej.- odparła kobieta po rozmowie ze swoim bratem

Ta wiadomość w pewnym sensie pokazała nam, że ten facet zrobił to nie umyślnie. Nie wiedział co robi.  Z drugiej strony powinien nie wsiadać za kierownicę kiedy pił alkohol. Jest to jeden z powodów dlaczego nie mam zamiaru robić prawo jazdy. Mimo to, stało się i czasu nie cofniemy. 

-Państwo są rodziną Josha?- zapytał lekarz

-Tak to my.- powiedział z nadzieją najstarszy Corinth

-Operacja się udała. Najbliższe godziny pokażą czy Państwa syn będzie żył.- powiedział lekarz

-Dziękujemy. Można do niego wejść?- zapytała się Ruby

-Jasne, ale dosłownie na kilka minut.

Weszliśmy wszyscy do sali w której leżał Josh. Był blady. Widok śpiącego chłopaka podłączonego do mnóstwa kabli nie był czymś przyjemnym. Każdy z nas zabrał jakieś krzesło i usiedliśmy przy łóżku wokół bruneta. 

-Josh to ja Olivia.- zabrała pierwsza głos- Musisz być silny i wrócisz do nas. Wierzymy w Ciebie. Nie odchodź od nas.- powiedziałam cała zapłakana

-Wszyscy Cię kochają Josh. Masz dla kogo żyć.- powiedziała jego mama

-Josh przepraszam Cię bardzo. Gdyby nie to nie leżał byś tutaj. Kocham Cię najmocniej na świecie. Wybacz mi proszę.- Ruby płakała trzymając go za rękę

-Niestety muszę już Państwa wyprosić.- usłyszeliśmy głos jednej z pielęgniarek- Pacjent musi odpoczywać. 

Ze smutkiem na twarzy wyszliśmy z sali. Uznałam że zadzwonię do Liv i Diega. W końcu oni również znają Josha i pewnie będzie im tak samo przykro jak mi.

-Hej Ol.- usłyszałam głos Liv

-Hej. Jesteś razem z Diegiem?- zapytałam

-Tak. Diego siedzi obok. Wcinamy zupki chińskie.- powiedziała

-To dobrze. Weź mnie na głośnik. Muszę wam coś ważnego powiedzieć.- powiedziałam- Josh jest w szpitalu.

-Żartujesz?- zapytał Diego

-Nie. Nie wiadomo czy przeżyje. Najbliższe godziny pokażą czy będzie żył.- ponownie się rozpłakałam

-Olivia, wszystko będzie dobrze.- pocieszyła mnie przyjaciółka- Dzwoń i pisz do nas jak się czegoś dowiesz. 

-Dobrze.- powiedziałam przecierając oczy ręką- Mama mnie woła. Muszę kończyć.

Rzeczywiście mama mnie wołała. Chciała żebym poszła z nią do kafejki szpitalnej. Cały dzień z nerwów nic nie jadłam, więc nie zdziwiłam się jak mój brzuch dawał o sobie znać. Znając mnie to pewnie był wynik stresu, a dzisiejszego dnia dostałam go wręcz w nadmiarze. 

-Powiedziałaś Tomowi o tej całej sytuacji?- zapytała się mnie rodzicielka kiedy usiadłyśmy przy jednym ze stolików

-Tom nie zna Josha. Wie tylko, że ktoś taki jak Josh Corinth istnieje i tyle.- powiedziałam- Nie miał okazji go spotkać, więc nie wiem czy obchodziło by go to co się z nim dzieje.

-Uważam że Tom powinien wiedzieć o tym.- wyraziła zdanie moja mama

-Dlaczego?

-Tom Holland jest Twoim chłopakiem. Może i nie zna Josha, ale ty go znasz. Martwił by się o Ciebie, bo wie że Twój przyjaciel jest dla Ciebie kimś ważnym. On pewnie by Ci powiedział gdyby jego przyjaciółka była by w ciężkim stanie i leżała by w szpitalu.- wyjaśniła

-Może i masz rację. Zadzwonię jak wszystko będzie jasne. Może Josh wyzdrowieje i wszystko będzie dobrze. Nikt nie będzie musiał się tym przejmować

Po załączonej rozmowie, dostałyśmy swoje posiłki. Obie zamówiłyśmy zupy pomidorowe. Wydaje mi się że nie przełknęła bym niczego innego. Za dużo się teraz dzieje.

-Olivia! Josh nie żyje!- do kafejki wbiegła zapłakana Ruby

First LoveWhere stories live. Discover now