Rozdział 25

246 14 2
                                    

Od wesela minęły dwa dni. Kuba coraz częściej sięgał po alkohol, a Natalia cały czas zastanawiała się nad tym co powiedział jej Igor. Za każdym razem kiedy próbowała pogadać z Kubą, ten natychmiast opuszczał pomieszczenie.

Natalia obudziła się i westchnęła. Czekał ją kolejny dzień ciszy, której nie mogła znieść. Już wiele osób próbowało pogadać z Kubą, jednak ten coraz bardziej zamykał się w sobie. Natalia wygramoliła się łóżka i poszła do kuchni. Zobaczyła, że w salonie siedzi jej mąż z piwem w ręku - a była dopiero 9:00 rano.

-Kurwa mać, Kuba! No ja już nie mogę siedzieć w takiej ciszy! Co się z tobą dzieje? - zaczęła Natalia i stanęła centralnie przed nim.

Kuba popatrzył na nią spode łba i głośno westchnął. W końcu się odezwał.

-Nie domyślasz się?

-No właśnie wyobraź sobie, że nie...

-Odkąd przeszedłem na emeryturę dostaje pierdolca. Brakuje mi cholernie tej roboty. Nie mam teraz co ze sobą zrobić. Może jeszcze na początku byłem normalny, ale potem cała ta sytuacja z gwałtem, z Mikołajem, z prawkiem...z weselem... To wszystko siedzi mi z tyłu głowy, a do tego przypominają mi się rzeczy z przeszłości. Arkadiusz i ten cały jego pierdolony gang. I jeszcze ty - Natalia popatrzyła na niego zaskoczona - Tak ty - powtórzył - Nie jesteś tą samą Natalią, którą poślubiłem wiele lat temu, nie jesteś taka sama jak po wyjściu Dąbrowskiego z więzienia. Od nowa pchasz się w kłopoty. Mnie. Moją córkę. Córkę Dąbrowskiego.

-Ale Kuba co ty mówisz? Przecież Martynę zawsze uważałeś za swoje dziecko. Za nasze dziecko - zdziwiła się Natalia.

-Nigdy nie będzie moją córką i taka jest prawda. - Kuba wstał z kanapy, zgniótł puszkę i wyciągnął kolejną. Wrócił do salonu i ponownie usiadł na kanapie - I wiesz co ci powiem? Zajmowałem się nią nie dlatego, że ją kochałem... Tylko dlatego, że musiałem. Bo byłem twoim mężem i tworzyliśmy rodzinę. Próbowałem wiele razy tłumaczyć sobie ''Kuba to twoja córka'' ale nic z tego.

-Ty siebie słyszysz?

-Taka prawda jest Natalia... - Kuba westchnął. Z każdym kolejnym łykiem piwa otwierał się bardziej - Kiedy w marcu siedziałem w celi czułem się jak ten przestępca, choć dobrze wiedziałem, że jestem niewinny. Wiele ludzi mnie tam rozpoznało. To czego ja się tam nasłuchałem to jak nigdy. Zryło mi to psyhikę, te przesłuchania po drugiej stornie biurka, kajdanki na rękach, noc na dołku. Potem to spotkanie w galerii. Wiem, że było ono przypadkowe, ale już sama jego obecność sprawiła, że poczułem zagrożenie z jego strony. Patrząc na to co działo się kilka miesięcy wcześniej. Nie spodziewałem się, że jesteś taka łatwowierna. Gdybym wiedział, że będziesz chciała utrzymywać z nimi kontakt próbowałbym wszystkiego, żebyś się nie dowiedziała o pokrewieństwie. Potem zabranie prawka. Od 18-stki jeździłem samochodem. Przeważnie zgodnie z przepisami, a jak jakoś je łamałem to nikt się o tym nie dowidział. Tamten dzień był dla mnie kolejnym ciosem zadanym w plecy. No i na koniec to wesele... Wiesz dobrze, że ich nienawidzę. Cudem zgodziłem się iść do tego kościoła razem z tobą, choć zastanawiałem się czy nie zostać w samochodzie podczas mszy. A ty mi mówisz, że idziemy na całe wesele. Poszedłem tam, żeby w razie czego cię ochronić. Ale nie mogłem dłużej tego znieść. Myślałem: ''Nie no przecież ona nie może być taka głupia. Mikołaj ją namówił''. I nie próbuj zaprzeczać. Po kłótni szedłem wzdłuż ulicy. Znalazłem sklep, kupiłem wódkę i poszedłem nad Wisłę. Siedziałem tam całą noc. Nawet z bezdomnym sobie porozmawiałem, napiliśmy się razem. W tamtym momencie miałem wrażenie, że tylko on mnie rozumie. I nad ranem poszedłem spać. Później chłopaki mnie znaleźli. Ale nie powiedziałem im wszystkiego co tobie teraz...I ja wiem, że ze mną jest coraz gorzej. Ale nie potrzebuję pomocy bo ty sobie przecież sama świetnie dajesz radę. Nigdy się mnie nie słuchasz mimo, że to JA zawsze mam rację. I tak było między innymi z Arkadiuszem i Grutzmacherem. Myślisz, że dlaczego atakowali ciebie i Martynę? A nie mnie i Magdę? Bo wy jesteście wplątane w całą tą patologię jaką jest rodzina Dąbrowskich. Próbowałem Was chronić i o ile Martyna mi ufała i mnie słuchała, tak ty w większości robiłaś swoje. Gdzie tu jest sens?

-Kuba...

-Jeszcze nie skończyłem - przerwał jej kiedy ta obok niego usiadła - Wiele razy obwiniałem się za to co się stało. Za to, że po tym co ci powiedziałem 27 lat temu pozwoliłem Ci wsiąść do samochodu. Gdybyś została na komendzie, albo ja bym cię zawiózł to nie doszłoby do wypadku. Każdy żyłyby dalej swoim życiem, a Arkadiusz nigdy by cię nie porwał. Nadal byłabyś tą samą Natalią Nowak, a Twoje decyzje zawsze byłyby słuszne. Ale ten dupek zwrócił ci w głowie. Potem obwiniałem się za to, że nie od razu zainteresowałem się tą sprawą. Gdybym wiedział znacznie wcześniej, że żyjesz to do porwania może by w ogóle nie doszło... Przez 25 lat od tego wydarzenia było wszystko spoko, a potem to już wiesz co się stało. I jeszcze ten maj. Rocznica ślubu. Mogłem nie wychodzić wtedy do sklepu i dalej grać na Xboxsie. Wtedy nie leżałabyś ranna w szpitalu...Zastanawiałem się jeszcze nad tym co by było gdybym nie był twoim mężem, gdybym ci nie pomagał, gdybym nigdy cię nie odnalazł po wypadku... I doszedłem do wniosku, który jest teraz bardziej realny, że... Wróciłabyś pewnie do Londynu. Do Mileny. I tam albo byś usunęła ciąże albo wychowała Martynę... Albo Arkadiusz wdrążyłby swój chory plan w życie i by cię zabił. Czyż nie mam racji?

---------------------
Podobał Wam się rozdział?

Czytajcie kolejne! 😎

Pozdro!

Podwójna tożsamość 3 - Gliniarze [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz