VI. Dźwięk twojego szeptu

998 67 27
                                    

Ola
Na całe szczęście był czwartek.
Przerwa od tego cyrku w którym brałam udział zbliżała się coraz bardziej. Jeszcze tylko dwa dni i weekend. Nie spiesząc się, uzupełniłam wszystkie notatki z zeszytów Dominiki, bo poprzedniego dnia byłam zbyt rozemocjonowana, żeby w ogóle je dotknąć. Gdy przewróciłam ostatnią kartkę z zapiskami odetchnęłam z ulgą. Koniec. Dałam radę, chociaż byłam bliska wywaleniu tego wszystkiego przez okno.

Spakowałam nieswoje zeszyty do materiałowej siatki z myślą, że będę musiała się skonfrontować z Dominiką i zanieść jej to wszystko. A może poproszę Kaję żeby je za mnie zaniosła? Nie, nie będę jej wykorzystywała tylko dla tego, że jest między nami jakieś spięcie. Na chwile musiałam położyć się na łóżku.

Zamknęłam oczy i już prawię zasnęłam gdy usłyszałam dźwięk z telefonu który oznaczał, że dostałam nową wiadomość. Westchnęłam i wstałam, aby wziąć urządzenie z komody. Odblokowałam ekran i kliknęłam w dymkę chatu który mi się wyświetlił.

Janek: Hej piękna! Co tam?

Oczywiście nie mogłam się nie uśmiechnąć na to jak mnie nazwał.

Ola: Hejka! A nic, zaraz idę odnieść zeszyty Dominice. Tak bardzo nie chce do niej iść!

Janek: Może iść z tobą? Tak dla otuchy.

Ola: Dziękuję, ale lepiej nie. Bardzo się wkurzy.

Janek: Jak to? Niby czym by miała?

Ola: Uwierz mi, że znalazłaby powód. I tak jest już między nami nieciekawie i nie chce tego jeszcze bardziej pogarszać.

Janek: W porządku, tylko napisz jak już wrócisz

Ola: Nie ma sprawy

Po tych wiadomościach wyszłam z domu cała w skowronkach prawie zapominając o zeszytach. Ruszyłam powolnym krokiem w stronę domu Dominiki. Wolnym spacerem, bo była piękna pogoda i jakoś nie szczególnie miałam ochotę widzieć się z dziewczyną, doszłam na miejsce. Przez chwilę zastanawiałam się czy aby na pewno muszę się w ogóle się z nią widzieć. Miałam nawet pomysł, żeby położyć torbę na wycieraczce, zapukać i uciec, ale ostatecznie stwierdziłam, że to głupi pomysł. Nie wiem ile tak stałam, ale najwyraźniej Dominika zobaczyła mnie przez okno i postanowiła mi otworzyć.

-Długo jeszcze będziesz się zastanawiała czy pukać czy nie?- zapytała od razu po otworzeniu drzwi.

-Powiedziała to ta, która nigdy nie puka tylko pisze wiadomość żebym jej otworzyła- odpyskowałam wywracając oczami.

-Puknąć to ja ciebie mogę- powiedziała zirytowana.

-Przyniosłam zeszyty- zmieniłam temat, bo stwierdziłam, że nie warto wchodzić z nią w dyskusje, ponieważ co bym nie powiedziała i tak wygra.

-Najwyższy czas- burknęła.

-Weź z torbą i oddasz mi ją w poniedziałek- powiedziałam zrezygnowana, wciskając jej torbę w rękę i już zaczęłam odchodzić w stronę z której przyszłam.

-Nie ma tak łatwo- mówiąc to, chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w stronę schodów na górę- Nie mam pewności, czy raczysz pojawić się w szkole w poniedziałek, a nie mam zamiaru znowu do ciebie iść.

Nie protestując dałam się zaciągnąć do pokoju dziewczyny i już chwilę później czekałam aż Dominika wszystko wyciągnie z tej nieszczęsnej siatki i będę mogła w końcu stamtąd wyjść. Jak na złość wcale jej się nie spieszyło i powoli wyciągała każdy zeszyt po kolei układając je od razu w szafkach. Zniecierpliwiona zaczęłam tuptać nogą. Ona robi to specjalnie!

Z nudów zaczęłam rozglądać się po jej pokoju i stwierdziłam, że wygląda jak gejowy raj. Na ścianie nad łóżkiem znajdowała się tęczowa flaga, na lustrze wisiała torba, na półce z książkami była chorągiewka, wszystkie rączki od półek miały ponalepianą taśmę, oczywiście wszystkie te rzeczy miały motyw tęczy. Mogłabym zauważyć więcej takich elementów w jej pokoju, ale właśnie w tym momencie podniosła się i oddała mi, pustą już, siatkę.

-Masz- mówiąc to wystawiła rękę z moją własnością. Chwyciłam jedną część przedmiotu i jakimś cudem Dominika przejechała palcami po mojej dłoni. Ewidentnie zrobiła to specjalnie. Lekko speszona zabrałam rękę i zaczęłam iść w kierunku drzwi.

- Ja już pójdę - powiedziałam nawet na nią nie patrząc.

Z tego względu, że dziewczyna była bliżej drzwi, szybko je zamknęła i nie pozwoliła mi wyjść.

-Może jakieś magiczne słowo, co? - zapytała, patrząc na mnie z ponurą miną.

-Przepraszam?- nie byłam pewna o co jej chodzi. Tak bardzo przedłużała to co ja chciałam żeby minęło jak najszybciej.

-Za co?- dalej w to brnęła.

-Za olewanie zakładu.

-Już dobrze kochanie- powiedziała patrząc mi prosto w oczy.

Zaczęła się powoli do mnie zbliżać, a ja nie wiedząc za bardzo co robić, cofałam się, lecz ona nie dawała za wygraną. Gdy już znalazłam się na środku pokoju, zrozumiałam, że ta ucieczka nie ma sensu, więc stanęłam w miejscu i zamknęłam oczy. Słyszałam tylko jak do mnie podeszła i nachyliła się, aby powiedzieć mi do ucha:

-Nie zapominaj, że zakład dalej istnieje. Mam nadzieję, że jutro grzecznie przyjdziesz do szkoły i będziesz cieszyła się z naszego związku. Dobrze?- zapytała, jedną ręką głaszcząc mnie po policzku, a drugą zakładając mi kosmyk włosów za ucho.

Jedyne co mogłam zrobić to kiwnąć głową na zgodę. Nie powiem, w tamtym momencie naprawdę się jej przestraszyłam. W takim wydaniu jest jeszcze bardziej przerażająca niż gdy krzyczy. W tym drugim przynajmniej wiem jak bardzo jest zła. W tamtym momencie nie wiedziałam co miała w głowie. Nie wiedziałam jak bardzo jest wytrącona z równowagi i do czego jest zdolna.

-Ja już muszę iść. Mama na mnie czeka- wyszeptałam.

Nie wiele myśląc, strzepnęłam jej dłonie z mojej twarzy i wybiegłam z domu. Mijałam jeszcze mamę Dominiki, która chyba się chciała przywitać, ale musiałam ekspresowo znaleźć się w swoim pokoju. Biegłam z taką prędkością, że znalazłam się tam już po około dziesięciu minutach, gdzie normalnie droga zajmuję około dwudziestu. Usiadłam na łóżku i w sumie nie wiedziałam co zrobić. Tyle myśli kłębiło mi się w głowie. Tak wiele różnych uczuć mnie nachodziło.

Ale jedno było pewne. Żeby uszczęśliwić Dominikę, muszę zacząć się starać przy tym zakładzie. Miałam nadzieję, że się obejdzie. Że zrezygnuje dla mnie. Ale teraz widzę, że jeżeli chcę, żeby między nami się układało, muszę zrobić to czego oczekuję ode mnie.

I znowu miała rację. Ona zawsze dostanie to czego chce. Nawet wbrew czyjejś woli. Po kilku minutach bezczynnego siedzenia i rozmyślania, wyjęłam zeszyt i długopis z szuflady.

Musiałam jakoś rozładować emocje, a najlepszym, jak dla mnie, sposobem na to jest przelanie ich na kartkę w postaci piosenki. Nie wiele myśląc zaczęłam pisać słowa, które były w mojej głowie, kiedy myślałam o Dominice.

,,Tak wiele pragnę ci powiedzieć patrząc w oczy twe Lecz za każdym razem pewność opuszcza mnie..."

Dźwięk twojego głosu II gxgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz