XXV. Dźwięk spotkania

749 50 4
                                    

Dominika

W szkole nie poświęciłam za dużo czasu na rozmowy z Olą. Wciąż byłam na nią zła. Głównie za to, że właśnie przez nią wylądowałam na jebanej kozetce u  tego psychologa. Wkurwiała mnie również przez fakt, że ciągle chodziła mi po głowie. Nie było to wprawdzie bezpośrednio jej winą jednak w dużej mierze się do tego przyczyniła.

Mam wrażenie, że od naszej nocowanki u mnie minęły tygodnie, chociaż tak naprawdę upłynęły zaledwie cztery dni. Tak wiele zdarzyło się od tego czasu.

- Hej, Dominika! - krzyknęła wybiegająca ze szkoły blondynka w momencie gdy siadałam na swój rower. Chciałam pojechać do domu jak najszybciej, jednak tego dnia i Oli najwyraźniej na czymś mocno zależało.

- Czego? - burknęłam lekko zniecierpliwiona. Byłam głodna a co za tym idzie, zła. I mimo całej mojej złości na nią i niechęci jaką za sobą niosła, stanęłam w miejscu chcąc usłyszeć co ma mi do powiedzenia. Choćby największą głupotę.

Ola odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się do mnie szczerym uśmiechem. W jej lekko przymrużonych oczach w które jasno świeciło słońce, dostrzegłam błysk radości.

Prychnęłam pod nosem. To tylko rozmowa, z czego tu się cieszyć?  

- Może bym do ciebie wpadła? Już ci o tym wczoraj pisałam, mam nadzieję, że odczytałaś - powiedziała na jednym wdechu. A przecież widziała, że to odczytałam. Nie bez powodu messenger ma taką funkcję.

- Mamy środek tygodnia. 

To nie tak, że nie chciałam aby Ola do mnie przyszła. Jednakże nigdy nie powiem, że na tym mogło mi zależeć.

- Co z tego? Przecież nie musimy się na nic uczyć - odparła, zdając nie przejmować się moją zdawkową wypowiedzią.

Westchnęłam i powoli pokiwałam głową.

- No dobra, ale mam nadzieję, że nie będziesz siedzieć zbyt długo.

- Moja mama na to nie pozwoli, bez obaw - uśmiechnęła się i zaczęła iść obok mnie - Może poprowadzisz rower zamiast na nim jechać, co?

- Masz długie nogi, możesz za mną biec - powiedziałam i jak na zawołanie przyspieszyłam. Tak jak oczekiwałam, Ola również zaczęła poruszać się szybciej. Prawie biegła i już myślałam, że w końcu przestanie bo wyglądała na zmęczoną, jednak ciągle się nie poddawała.

- Czemu się zatrzymałaś? - zapytała cała zasapana.

- Bo widzę, że już nie wyrabiasz, a nie chcę żebyś zemdlała w połowie drogi - mruknęłam i od tego momentu zaczęłam jechać już dużo wolniej.

Gdy stanęłyśmy pod moim domem wyciągnęłam klucze i wpuściłam Olkę do środka.

- Nikogo nie ma w domu? - zapytała lekko speszona, jednak nie zwróciłam na to uwagi.

W milczeniu pokiwałam głową i pokierowałam się w stronę schodów. Gdy znalazłyśmy się w moim pokoju, blondynka jak gdyby nigdy nic rozwaliła się na moim, wciąż niepościelonym, łóżku. Czemu ona zawsze nosi dwie różne skarpetki? To bardzo kole w oczy mój perfekcjonizm.

- Chcę herbaty - powiedziała.

- Tak mi przykro, że jej nie dostaniesz - odparłam przekornie z miną wyrażającą ogromne współczucie. Jednakże nie mogłam jej zbyt długo utrzymać, ponieważ spojrzała się na mnie z takim wyrzutem w oczach, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. - Gdybyś tylko widziała swoją minę!

- Chcę herbaty - powtórzyła uparcie.

- Wybacz mi, ale ostatnim razem jak poszłam załatwić ci jedną postanowiłaś myszkować mi po pokoju. Także nie, nie zasłużyłaś na herbatę.

Dźwięk twojego głosu II gxgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz