Rozdział 5

244 5 5
                                    

Po tym jak Martyna zemdlała byłem przerażony. Natychmiast zjechałam na pobocze, po czym wysiadłem z samochodu i podbiegłem do drzwi Martyny. Otworzyłem je, po czym zacząłem ją cucić. Co prawda mogłem dalej jechać do szpitala i czekać na pomoc, ale fakt że z jej ust leciała krew powstrzymywał mnie. Zacząłem ja delikatnie klepać po policzkach i mówić do niej. Nie reagowała. Sprawdziłem, czy oddycha. Na szczęście tak. Wyciągnąłem ją z samochodu, położyłem na ziemi i uniosłem nogi do góry, aby krew dopływała do mózgu. Wciąż była nieprzytomna, a ja przerażony. Nie wiedziałem czy dalej jej pomagać, dzwonić po karetkę czy osobiście ją zawieźć. Oczywiście najbardziej mi podpasowała opcja 3, ale zbyt bardzo się bałem, że przestanie oddychać. Martyna nadal nie odzyskiwała przytomności, a ja kompletnie zgupiałem. Wiem, że zachowałem się jak ciota, ale zacząłem płakać. Myśl, że mogę ją stracić nie dawała mi spokoju, a ja nie mogłem na to pozwolić. W końcu zdecydowałem, że zawiozę ją do szpitala. Tylko lekarze mogą jej pomóc.
     Położyłem Martynę na tylnym siedzeniu, po czym wsiadłem za kierownicę i zacząłem jechać dalej. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wziąłem Martynę na ręce i szybkim krokiem wniosłem do budynku. Od razu podszedłem do recepcji.
-Dzień dobry, proszę mi powiedzieć czy jest jakiś lekarz, który może natychmiast pomóc mojej... narzeczonej-powiedziałem, zdając sobie sprawę, że jeśli wezmą ją na obserwację, a ja w tym momencie powiem prawdę, lekarz nie będzie chciał mi udzielić informacji.
-Proszę chwilkę poczekać...-powiedziała, po czym sięgnęła po słuchawkę i prowadziła chwilę rozmowę- Lekarz już idzie
-Dziękuję.
  Stałem tak może z 2 minuty, aż w końcu ukazał mi się mężczyzna w białym fartuchu lekarskim.
-Pan mnie wzywał, tak?-sprecyzował
-Tak.
-A więc co się stało?
    W skrócie opowiedziałem mu całą historię, podkreślając przy tym, że Martyna jest moją narzeczoną.
-Dobrze, zapraszam.
    Weszliśmy do sali, po czym położyłem Martynę na łóżku. Bardzo się o nią martwiłem. Nie mógłbym sobie wybaczyć, gdyby coś jej się stało.
Czuję do niej coś więcej niż przyjaźń, ale nie powiem jej tego (a przynajmniej nie teraz), bo znając moje szczęście weźmie mnie za debila. Narazie nic z tym nie będę robił. Za krótko się znamy.
       Lekarz poprosił mnie, abym wyszedł. Zrobiłem to, co kazał, po czym usiadłem na krześle i zacząłem myśleć. Czy Martyna czuje do mnie to samo? Tego nie wiem. Uwielbiam z nią spędzać czas. Jest taka pozytywna. Z tego co mówiła, i sądząc po początkowym zachowaniu, była straszną pesymistką i nie widziała w świecie nic poza złem. Oczywiście okazało się, że to tylko pozory. Podziwiam ją za to, że nie bała się odezwać i powiedzieć prawdę prosto w oczy. Ewidentnie Nikolę to zabolało. Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić, aby pomóc Martynie. Naprawdę cholernie mi na niej zależy.
        Nagle dostałem SMS-a. Wyjąłem telefon z kieszeni w celu sprawdzenia nadawcy wiadomości.

Od: Maciek
Stary, jak tam?

Do: Maciek
Tak szczerze to chujowo...

Od: Maciek
Chodzi o Martynę?

Do: Maciek
Tak, ale później ci wszystko opowiem. Na razie jestem w szpitalu i czekam na wyniki Martyny.

Od: Maciek
Ok, ale pamiętaj, że jak coś, to zawsze możesz wbijać 😉

Zaśmiałem się, czytając tę wiadomość.
Tacy przyjaciele to skarb.

Do: Maciek
Ok, dzięki stary.

Wróciłem do czekania. Co innego mógłbym robić? Wszystko przypomina mi o Martynie. Serio. Nawet ten sufit. Po kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz z kamienną twarzą. Po jego minie było widać, że nie jest najlepiej.
-Panie doktorze, co z Martyną?
-Będę szczery. No nie jest najlepiej...-zawahał się, a ja czułem jak robi mi się słabo- Niestety doszło do pęknięcia śledziony, czego właśnie powodem jest krew z ust.
-Ale wyjdzie z tego?- spytałem przejęty
-Tak, ale musi być pod stałą obserwacją. W przypadku pęknięcia śledziony dzieli się je na dwa rodzaje: jednoczasowe i dwuczasowe. Te pierwsze polega na natychmiastowym krwotoku wewnętrznym, natomiast drugie na opóźnionym.
-Czy to ma związek z pobiciem?
-Niestety tak- poczułem narastającą we mnie złość- Ciało pani Martyny wymaga obdukcji. Sprawa zostanie również zgłoszona na policję.
-Dobrze, dziękuję...
-Za 15 min będzie pan mógł wejść do narzeczonej- powiedział, po czym odszedł.
     Czułem, jak bardzo jestem wkurwiony. Ta cała Nikola... Gdyby nie fakt, że jest dziewczyną, a dziewczyn nie biję, miałaby porządny wpierdol. Myśli, że jest najważniejsza. Święta krowa się znalazła, kurwa. Nie wiem dokładnie, kiedy wyznam miłość Martynie i jak to zrobię, ale to zrobię. Cholernie mi na niej zależy i nic mnie nie powstrzyma. Jeśli nie będzie chciała ze mną być, zrozumiem. Bezsensu jest komuś narzucać miłość. Mam nadzieję, że jeśli coś takiego się wydarzy (oby nie), to nadal będziemy przyjaciółmi. Martyna jest naprawdę fajną dziewczyną, a do tego jest piękna. Nie zachowuje się jak te wszystkie księżniczki.
       Po chwili lekarz poinformował mnie, że już mogę wejść na salę. Zrobiłem to, po czym usiadłem przy łóżku ,,narzeczonej". Wciąż była nieprzytomna. Złapałem ją za rękę. Patrzyłem na nią i czułem, jak oczy zachodzą mi łzami. Miałem cholerną ochotę ją pocałować, jednak zdawałem sobie sprawę, że mimo że jest nieprzytomna, nadal wszystko czuje i słyszy. Pewnie byłaby na mnie zła.
     Siedziałem już tu tak od jakiejś godziny i nic nie było wiadomo o stanie zdrowia Martyny. Spojrzałem po raz kolejny na jej twarz. Była blada jak ściana, a po chwili maszyna, do której była podłączona Martyna zaczęła pikać. Monitor pokazujący pracę jej serca zaczął pokazywać prostą linię.
Cholera.
Ona nie oddycha...

************************************
Hej! Jak się podoba nowa część? Jak sądzicie? Martyna przeżyje? Piszcie w komentarzach! PS. Rozdziały będą się pojawiać codziennie, prócz soboty i niedzieli.
Miłego czytania!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz