Rozdział 14

189 3 1
                                    

-Siema, Martyna!- powiedzieli chórem
Przedstawiłem chłopaków Martynie, po czym ruszyliśmy w głąb pomieszczenia. Nagrywaliśmy z chłopakami muzykę, a Martyna siedziała na kanapie.
Po nagrywkach, usiadłem obok niej i objąłem ramieniem, a chłopaki się rozsiedli po bokach.
-To co? Chlanie?- zapytał Maciek, pokazując wódkę
-No jasne!- krzyknęli chłopaki
Martyna pokręciła z rozbawieniem głową.
-Wy zawsze tak mówicie chórem?- zaśmiała się
-Baaaardzo często- skwitował Patryk
-Chcesz?- zapytał Martynę Maciek
-Nie, dzięki
-A ty?- spojrzał na mnie
-Ja też nie. Sorry, ale nie zamierzam wracać z buta.
-A wy, debile?
-Pytasz dzika, czy sra w lesie! Lej ile się da!- powiedział Norbert
Rozmawialiśmy, śmiejąc się. Chłopaki chyba bardzo polubili Martynę. Zresztą nie dziwię im się. Jest cudowna. Czas szybko zleciał i nim się obejrzeliśmy była już 22.
-Dobra, chłopaki my się już będziemy zbierać. Jest już późno.
-A co? Mamusia kazała wrócić do domku przed północą?- zaśmiał się Patryk
-Tak. Dokładnie. Jak nie wrócę, to będzie lanie.- wszyscy wybuchnęli śmiechem, po czym się pożegnaliśmy i z Martyną ruszyłem do samochodu. Po wejściu do domu zaczęliśmy się całować. Tym razem robiliśmy to bardzo powoli. Wziąłem ją na ręce, po czym powędrowałem do łazienki. Zaczęła mnie rozbierać, a ja odpowiedziałem tym samym. Weszliśmy pod prysznic i puściliśmy wodę. Zacząłem pieścić cipkę Martyny palcami. Zaczęła ciężej oddychać. Złapała mojego penisa i zaczęła poruszać ręką w górę i dół. Po chwili odwróciłem ją tyłem do siebie, złapałem za biodra i zacząłem w nią wchodzić. Jej jęki tłumił dźwięk lejącej się wody. Po kilkunastu ruchach doszła. Uklękła przede mną i zaczęła robić mi loda. Po niedługim czasie również doszedłem. Wyszliśmy z kabiny i zaczęliśmy się wycierać. Wyszedłem z łazienki, a Martyna robiła te jakieś maseczki, smarowała twarz kremem itd. Położyłem się na łóżku i czekałem na nią. Po 10 minutach przyszła i przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją w głowę.
-Kocham cię- powiedziałem patrząc jej w oczy
-Ja ciebie też
Objąłem ją w pasie i jeszcze bardziej przybliżyłem. Po chwili obaj zasnęliśmy.
***
*Martyna*
Znowu ten dźwięk... Budzik... Dzisiaj wracam do tego cyrku... Ehhh... No nic, muszę to jakoś wytrzymać. Wyłączyłam ten nieszczęsny przedmiot, wstałam, wzięłam ciuchy z szafy, po czym ruszyłam w stronę łazienki w celu wykonania porannej rutyny. Już 15 min później byłam gotowa. Zjadłam śniadanie i poszłam obudzić Tymka.
Odsłoniłam żaluzje, przez co promienie słońca zaczęły padać na twarz Tymka, ale jak spał, tak śpi. Podeszłam do niego i zaczęłam lekko szturchać.
-Tymuś, zawieziesz mnie do szkoły?
-Tak, ale jeszcze 5 minut...- powiedział nieprzytomnym głosem i przyciągnął mnie do siebie, po czym pocałował
-No chodź- zaśmiałam się- Chyba, że chcesz żebym spóźniła się na matematykę, którą mam z okropną jędzą i żeby wzięła mnie do odpowiedzi, po to żeby poskarżyć się mojej wychowawczyni- na te słowa otworzył szeroko oczy, co wyglądało dość śmiesznie. Pospiesznie wstał i zaczął się ubierać. Już chwilę później byliśmy w drodze do szkoły. Tymek podjechał pod sam budynek.
-Dasz sobie radę?- zapytał z troską
-Tak...
-Iść z tobą?
-Po co?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-No nie wiem, może chcesz żebym pomógł ci załatwić sprawę z Nikolą i w ogóle
-Dzięki za troskę, ale naprawdę nie trzeba
-No ok, ale jak coś to masz dzwonić- spojrzał na mnie poważnie
-Dobrze, tato- przewróciłam oczami, po czym wysiadłam z samochodu i zaczęłam iść w stronę drzwi wejściowych. Jak się kurwa stęskniłam...
Weszłam do szatni, gdzie już pierwsze osoby zaczęły się na mnie gapić. Cholernie irytujące. Mam wrażenie, że odkąd poznałam Tymka jestem trochę ,,odważniejsza". Czuję, że mam w kimś wsparcie.
-I jak tam Martynka?- zapytał jakiś chłopak z ironią- Dobrze rucha?
-Kto niby?
-No ten Tymek. Raper. Nikola mówiła, że jesteście razem. A nie sorry...- przerwał- Mówiła, że jest twoim sponsorem- zaśmiał się- Więc powiedz- dobry jest w te klocki?
-Tymek nie jest żadnym moim sponsorem, a poza tym co cię to obchodzi? Nie muszę ci się tłumaczyć. Nie masz własnego życia, że interesujesz się innymi?
-Ooo... Nagle taka odważna?
-A ty taki mądry? Lepiej zajmij się swoją dupą i nie wtrącaj się w moje życie. Myślisz, że skoro możesz z kogoś się śmiać, to jesteś lepszy? Otóż nie, kochany. Skomentuję to tylko tak: poziom poniżej kamienia.- rzuciłam, po czym dumnie powędrowałam pod klasę. Tymek daje mi dużo siły.
***
Wychodzę ze szkoły. WRESZCIE. Nadia i Ola trochę mnie zaczepiały, ale nie było to tak natarczywe, jak wcześniej. Idę zadowolona do znanego mi samochodu i całuję mojego kierowcę na powitanie.
-Co ty taka w skowronkach? Pocisnęłaś kogoś?- zaśmiał się
-A ci powiem, że tak.
Opowiedziałam mu sytuację z rana, po czym dodałam, że szykanowanie znacznie się pomniejszyło.
-Serio? Wszyscy myślą, że jestem twoim sponsorem?
-Tak
-Debile...- rzucił pod nosem, a ja się zaczęłam śmiać- Chcesz, żebym tam poszedł?
-Taaa, ale co to da?
-No może przestaną rzucać w twoją stronę takie obelgi. Przy okazji powiem, że jesteśmy razem i żeby się odpierdolili.
-Akurat to zrobią- przewróciłam oczami
-A masz jakiś inny pomysł?
-No nie...
-Co szkodzi spróbować? Proste - albo się odczepią, albo nie.
-No może i masz rację...
Kilka minut później dojechaliśmy do domu. Odrobiłam lekcje, po czym poszłam na górę do Tymka. Siedział na łóżku i robił coś w telefonie. Gdy usłyszał otwieranie drzwi, natychmiast odłożył rzecz i spojrzał na mnie, uśmiechając się. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego bok. Tymek pocałował mnie w skroń.
-Cholernie cię kocham...
-Ja ciebie też.
Zaczęliśmy się zachłannie całować, a później wiadomo, co się stało. Seks, mycie i spanie.
Następny dzień był bardzo emocjonujący. Mam nadzieję, że już nigdy w moim życiu się nie powtórzy...
***********************************
Witam was w nowym rozdziale! Jak myślicie? Co się wydarzy? Tego dowiecie się w kolejnym rozdziale, do następnego i miłego czytania!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz