Rozdział 3

258 5 1
                                    

*Martyna*

Byłam pod wielkim wrażeniem. Co prawda miejsce, w które zabrał mnie Tymek jest skromne, ale za to przepiękne. Jest to łąka. Nie byle jaka. Cała (serio) dosłownie cała jest porośnięta kwiatami. Nieopodal nas stoi stół piknikowy, przy którym znajduje się wierzba. To wszystko wygląda naprawdę WOW. Do tego jest piękny zachód słońca, który stwarza dodatkową atmosferę. Można by rzec, że jest bardzo romantycznie.
-Wow... Tu jest cudownie!-Nie kryłam zdumienia
-Cieszę się, że ci się podoba-uśmiechnął się do mnie
-Właściwie to dlaczego mnie tu zabrałeś?
-Chciałem ci pokazać to miejsce i jednocześnie lepiej cię poznać.
-Powiem ci, że nieźle to rozegrałeś-zaśmiałam się, a Tymek mi zawtórował.
-Chodźmy na ławkę.
Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Tematy same nam się nasuwały. Znaliśmy się zaledwie dzień, a mieliśmy wrażenie jakby to był ponad rok naszej znajomości. Okazało się, że mamy sporo podobnych zainteresowań. Dowiedziałam się też, że Tymek jest raperem. Serio? Słucham rapu i nie wiem dlaczego jeszcze nic o Tymku nie słyszałam. Ale dobra. Będę musiała nadrobić zaległości i posłuchać jego utworów. Czuję, że to może naprawdę dobrze brzmieć, ponieważ Tymek ma taki oryginalny głos... Taki niepowtarzalny, przyciągający, uzależniający... Ale na razie nie ma co gdybać. Tak się zagadaliśmy, że nawet nie zauważyliśmy jak bardzo się ściemniło. Dotarło to do mnie dosyć późno po fakcie. Spojrzałam na ekran telefonu. O kurczę, już 23:30. Wow. Ani trochę nie czuję się senna. W sumie nawet nie jest mi zimno.
-Tymek, nie chcę psuć atmosfery i w ogóle, bo jest naprawdę bajecznie, ale ja już muszę wracać.
-Musisz?
-Niestety... Bardzo cię polubiłam, naprawdę chętnie bym z tobą została, ale sam wiesz... Szkoła i te sprawy...
-Właśnie, Martyna...
-Tak?
-Nie mówiłaś nic o swojej szkole i znajomych... Czy to ma związek z tym wczorajszym incydentem?
-Trochę tak... Widzisz... Chodzi o to, że w szkole nie za bardzo mnie lubią...
-Dlaczego?
-Powiem ci, że sama nie wiem. Chyba po prostu nie mają innego kozła ofiarnego. Gdyby nie Zuza, prawdopodobnie siedziałabym teraz skulona w rogu łóżka i płakała w poduszkę. Ona zawsze staje w mojej obronie. A ja nie potrafię się jej odwdzięczyć. Z resztą-machnęłam rękę-ja nic nie potrafię.
-No co ty wygadujesz? Nie mów tak, proszę...
-Tymek, ale to wszystko jest prawda. Mają mnie za dziwną. Ta cała Nikola jest bardzo popularna i każdy chce się z nią przyjaźnić. A ja... jestem wyrzutkiem...-po policzkach zaczęły płynąć mi łzy-zawsze, gdy coś robię jest źle... nie wiem co mam zrobić...
   Tymek nie odezwał się, tylko przysunął do mnie i szczelnie objął ramionami. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Były takie piękne...
      Po pewnym czasie Tymek stwierdził, że powinnam odpocząć. Odwiózł mnie do domu, podziękowała i pożegnałam się z nim. Gdy weszłam do domu nigdzie nie było Zuzy. Ewidentnie już spała. Poszłam do pokoju, wzięłam ciuchy i wybrałam się pod prysznic. Po wykonanej czynności rzuciłam się na łóżko i niemal od razu odpłynęłam do krainy słodkich snów.

***

Jakieś zwykle do szkoły obudził mnie budzik. Wykonałam poranną rutynę, spakowałam się i ruszyłam na przystanek. Gdy byłam jakieś kilka metrów od przystanku, obok mnie zatrzymał się samochód. I to nie byle jaki samochód. Nagle przednia szyba zaczęła się opuszczać.
-Gdzie panią podwieźć?-powiedział Tymek poważnym głosem, a ja się tylko zaśmiałam.
-Pod szkołę proszę-powiedziałam wsiadając do auta
-Robi się-zasalutował, a ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu
    Kilka minut później dotarliśmy na miejsce.
-Poradzisz sobie?-zapytał z troską Tymek
-Tak, jeszcze raz dziękuję, że mnie podwiozłeś.
-Nie ma sprawy. Jeśli chcesz, mogę codziennie cię podwozić.
-Dziękuję za dobroć, ale nie chcę sprawiać ci kłopotów.
-Jakich kłopotów? Możesz jedynie sprawić mi przyjemność. I tak codziennie rano jadę tą samą drogą do studia, więc na jedno wychodzi.
-Naprawdę mógłbyś to dla mnie zrobić?
-No pewnie.
-Jeju, dziękuję. Kochany jesteś-pocałowałam go w policzek, na co się zaśmiał
-Leć, bo się spóźnisz.
-No już lecę. Pa!
-Aha, Martyna jeszcze jedno.
-Tak?-zapytałam już poza samochodem
-O której kończysz lekcje?
-O 16.
-Idealnie.
-A dlaczego pytasz?
-Przyjadę po ciebie.
-Tymek, już nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Do zobaczenia.
-Papa.
     Ruszyłam w kierunku drzwi. Znowu męczący dzień. Ale dziś się bałam bardziej niż zwykle. Z wiadomego powodu. Po sobotniej sytuacji nie mam pewności, że w własnym pokoju jestem bezpieczna. Szybkim krokiem skierowałam się do szatni, aby uniknąć Nikoli i jej przyjaciół. Oczywiście moje szczęście nigdy nie zawodzi.
-Proszę, proszę... Kogo my tu mamy?-powiedziała z pobłażaniem, a następnie przygwoździła do ściany.
-Z...Zostaw m...mnie...kurwa....puszczaj-wydukałam resztkami sił, bo zaczęła mnie dusić
-Myślisz, że ci to ujdzie na sucho, dziwko?!-powiedziała to z takim jadem, którego jeszcze nawet u niej samej nie słyszałam-Powiedz lepiej, ile razy już się ruchałaś z tym swoim ,,wybawcą"!-zrobiła cudzysłów w powietrzu-myślisz, że nie wiem?!
-A...Ale... o...o czym...nie...nie wiesz?-zapytałam ostatkiem sił
-Nie udawaj głupiej! Dobrze wiem, że dałaś dupy temu swojemu kochasiowi!

Wkurwiłam się.

Odepchnęłam ją siłą, która mi została.
-O czym ty do cholery mówisz?
-Przyznaj się, że w parku tylko grałaś taką niewinną! Dajesz dupy każdemu, komu się da!
-Nie pierdol głupot.
-Teraz się nagle zrobiłaś taka odważna?! Ja ci kurwa pokażę!
I w tej chwili z całej siły uderzyła mnie w twarz. Poczułam niemiłe pulsowanie w obolałym miejscu i już wiedziałam, że zrobi mi się spory siniak.
-Nikola, odpieprz się wreszcie ode mnie! Powiedz czego chcesz!
-Jak to kurwa czego? Zemsty!
-Jakiej znowu zemsty?! Na kim?!
-Jak to na kim? Przecież to oczywiste, że na tobie!
-Co ja ci takiego zrobiłam, że niszczysz mi życie?!
-Nie udawaj świętej! Sama zniszczyłaś moje życie, a teraz zgrywasz ofiarę losu!
-Jaką znowu ofiarę!? To ty za każdym razem wciskasz wszystkim kit, że jesteś niewinna! Niezależnie od sytuacji!-w tym momencie wszyscy zgromadzeni zaczęli patrzeć w naszą stronę, a kiedy na chwilę odwróciłam wzrok od Nikoli, aby spiorunować innych spojrzeniem, po raz kolejny dostałam w twarz. Dwa razy mocniej niż przedtem. W dodatku to samo miejsce. Już czuję, jak bardzo mam spuchnięty policzek. Mimo to postanawiam nie odpuszczać. Za każdym razem Nikola czuje, że jest lepsza i może więcej. Niestety, ma takie same prawa jak inni.
Po raz pierwszy w życiu postawiłam jej się, jednak to nie był do końca dobry wybór. Podłożyła mi nogę i lekko pociągnęła, przez co zjechałam według ściany w dół. Wykorzystała okazję i zaczęła mnie bardzo mocno kopać. Wszyscy zebrani zaczęli jej dopingować, a ja miałam coraz większe mroczki przed oczami. Tymek... Gdyby tu był... Na pewno by mi pomógł...
     Z każdym kopnięciem czuję się coraz słabsza. Mam wrażenie, że to już koniec. Nikola łapie mnie za włosy i z całej siły uderza moją głowę o ścianę. Zaczęłam krzyczeć i płakać z bólu. Wolałabym nie istnieć... Wolałabym umrzeć...
-Co tu się dzieje?!-nagle słyszymy głos dyrektorki, wszyscy nagle milkną, ale Nikola tak pochłonięta biciem mnie nawet nie zauważyła, że pani stoi obok nas i próbuje nas rozdzielić, ale na marne. Nikola jest tak zdeterminowana, że nic nie jest w stanie jej przeszkodzić. I o to się martwiłam najbardziej... Tymek... proszę... pomóż mi...

******************************
Hej! Witam was w nowym rozdziale mojej książki! Mam nadzieję, że ta część wam się spodobała i choć trochę zaciekawiła. Piszcie komentarze i głosujcie, bo to naprawdę motywuje. Miłego wieczoru i do jutra!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz