Rozdział 7

277 4 4
                                    

                            *info*
Postanowiłam dzisiaj dodać drugi rozdział. Miłego czytania!

       Docieram do domu, gdzie biorę prysznic, a potem kładę się spać. Nic nie zjadłem, nawet nie mam apetytu. Jestem strasznie przygnębiony tą całą sytuacją z Martyną. To ja powinienem tam leżeć, a nie ona... Czasu jednak nie cofnę. Muszę być cierpliwy. Dla niej. Najbardziej się boję, że ona nie przeżyje... Wtedy doszczętnie się załamię. Zdałem sobie sprawę, że jest całym moim światem. Skradła moje serce na dobre. Ogółem ma to coś w sobie.
     Leżę i z każdą chwilą nabieram coraz więcej pewności, że nie zasnę. Postanawiam jednak nie wstawać, może choć trochę ochłonę. Patrzę tępo w biały sufit, jakbym widział coś w nim nadzwyczajnego. W tym momencie widzę. Pustkę. Nie słyszę daremnego pocieszania typu ,,będzie dobrze". I to chyba najbardziej mi się podoba.
     Kilka godzin później dzwoni telefon. Podrywam się do góry z nadzieją, że to w sprawie Martyny. Gdy jednak patrzę na wyświetlacz ekranu, zamieram. Ja chyba kurwa śnię. Czego ona do cholery ode mnie chce?! Niechętnie odbieram.
-Czego kurwa chcesz?
-Misiu, nie stęskniłeś się?- słyszę jej irytujący głos
-Nie- rzuciłem krótko- Czego chcesz?
-No jak to czego? Nie odzywasz się od kilku dni...
-Dobra, mów dokładnie o co ci chodzi, bo nie mam czasu.
-Wiesz, jesteś mega słodki gdy się denerwujesz...- powiedziała kuszącym głosem- Tęsknię za tobą...
-Ja za tobą nie, zrozum. Już cię nie kocham. Cholernie mnie zraniłaś, a teraz próbujesz wszystko naprawić.
-Ale kurwa ja cię kocham!- wykrzyczała z histerią
-Trudno. Mnie to nie obchodzi. Odpierdol się ode mnie i daj już spokój- powiedziałem, po czym się rozłączyłem.
      Jak ona śmie po tym wszystkim się tak zachowywać? Pewnie jej kochaś ją rzucił albo ona jego. Jeśli wystąpiła ta druga opcja, na bank jej się znudził. Z resztą ja więcej wiem, niż jej się wydaje. Kilka dni po naszym rozstaniu dowiedziałem się o jej ,,tajemnicy". Otóż obciągała innym kolesiom za kasę. Dziwka. Co ja w niej widziałem? Chyba tylko patrzyłem na jej dupę.
      Trwałem w zamyśleniu, gdy dostałem wiadomość. Od razu chwyciłem za telefon.
Od: Maciek
Martyna się wybudziła!

Patrzyłem na treść wiadomości, czytając ją kilkakrotnie i nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Martyna się wybudziła! Nie wierzę!
Do: Maciek
Zaraz będę!

Szybko wstałem i zacząłem biec w stronę samochodu. Już kilka minut później biegłem w stronę budynku. Od razu, gdy wpadłem do środka, zacząłem szukać Maćka wzrokiem. Jednak nigdzie go nie było. Zadzwoniłem do niego z pytaniem, gdzie teraz jest. Powiedział, żebym czekał przy wejściu, a on za chwilę przyjdzie. Wykonałem jego polecenie i już po 2 minutach zaczęła mi się ukazywać sylwetka Maćka.
-Co z nią? Jak się czuje?- zapytałem bez owijania w bawełnę
-Spokojnie, już jest lepiej. Niedługo będziesz mógł do niej wejść.
Całe szczęście...
                                 ***
Po jakimś czasie zauważam lekarza.
-Panie doktorze, mogę do niej wejść?
-Tak, ale tylko na chwilę.
-Dziękuję.
-Proszę nie denerwować pani Martyny. Musi teraz odpoczywać.
-Oczywiście.
Wziąłem głęboki wdech, po czym otworzyłem drzwi. Od razu moim oczom ukazała się Martyna. Widać było, że jest wykończona. Ale nawet to nie przestało pokazywać jej urody. I tak jest piękna.
      Przysunąłem sobie krzesło, po czym na nim usiadłem i spojrzałem jej w oczy.
-Tymek...- powiedziała słabym głosem
-No już... Ciii...- złapałem jej dłoń- Będzie dobrze, tak?
W odpowiedzi Martyna słabo pokiwała głową. Biedna...
-Co teraz będzie?- zapytała
-No jak co? Poleżysz trochę i wrócisz do domu. Wszystko będzie ok.-powiedziałem, dodając w myślach, że być może zostaniemy parą.
-Nie o to mi chodzi...
-A o co?- zapytałem łagodnie
-O Nikolę...
Poczułem, jak mięśnie mi się napięły.
-Nie mówmy o niej, dobrze?
-Tymek, nie. Nie mogę wiecznie od niej uciekać. Wiesz co mi zrobiła?! Wiesz?!- powiedziała z zaszklonymi oczami. Zrobiło mi się jej cholernie żal.
         Rozumiałem co czuła. Gdy byłem mały, mieszkałem we Włoszech. Tam niezbyt przyjaźnie wszyscy byli do mnie nastawieni. Jak wroga. Znęcali się nade mną. Z resztą moją mamę w pracy też poniżali. I wtedy w pełni zrozumiałem, co to jest szacunek do drugiego człowieka, choć nie miałem jeszcze 10 lat.
      Nic nie powiedziałem, tylko przyciągnąłem dziewczynę do siebie i przytuliłem. Szlochała w moją bluzę, a ja gładziłem ją po plecach i szeptałem jej do ucha, że wszystko się ułoży. Po kilku minutach się uspokoiła.
-Tymek, co ja mam zrobić? Nikola mnie teraz zamęczy...
-Nie martw się- pocałowałem ją w czoło- Rozmawiałem z dyrektorką. Nikoli grozi wydalenie ze szkoły.
    Widać było, że odetchnęła z ulgą.
-Za ile cię wypuszczą?
-Prawdopodobnie za 3 dni.
-To i tak nieźle- Zacząłem, ale nie dane mi było dalej kontynuować, bo przyszedł lekarz. Zabrali ją na badania, a ja z Maćkiem standardowo czekaliśmy na korytarzu. Rozmawialiśmy jednocześnie o wszystkim i o niczym. Po kilkunastu minutach znów mogłem wejść do Martyny. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym powiedziała, że jest zmęczona i chce odpocząć. Pożegnaliśmy się przytulasem oraz pocałunkiem w policzek, a następnie wyszedłem z sali, powiadamiając Maćka o zaistniałej sytuacji i dziękując za pomoc. Pojechałem do domu, a przez następne 3 dni odwiedzałem Martynę po kilka razy dziennie.
                                ***
*3 dni później*
Martyna dziś wychodzi ze szpitala. Oczywiście wyznam jej to, co czuję, ale nie dziś. Nie chodzi o to, że się ociągam czy coś, ale po prostu chce, żeby trochę odpoczęła. Już wszystko sobie zaplanowałem. Za kolejne 3 dni zabiorę Martynę w miejsce, które jej pokazałem na początku naszej znajomości. Tak. To jest ta łąka. Kupiłem jej srebrną bransoletkę z naszymi inicjałami ,,T+M" i czerwone róże. Wezmę też wino i oczywiście coś do jedzenia. Tylko pozostaje pytanie, czy Martyna też coś do mnie czuje...

*Martyna*
     Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Bardzo się cieszę, bo naprawdę już nie mogłam wytrzymać leżąc 24/h gapiąc się na nudne, białe ściany i konsumując te ohydne, szpitalne jedzenie. Dzisiaj koniec męki! Tymek ma po mnie przyjechać. To naprawdę słodkie z jego strony. Powiedział też, że się mną zaopiekuje. Ustaliliśmy, że na ten czas z nim zamieszkam. Już mówiłam Zuzie. Trochę było jej przykro, że będzie sama w domu, ale stwierdziła, że jeśli ma mi to pomóc, to nie ma nic przeciwko. I ona i Tymek codziennie mnie odwiedzali. Są kochani. Jednak do Tymka zaczęłam czuć coś więcej... Gdy o nim myślę, gdy go widzę, momentalnie mam motylki w brzuchu... Ale krzywdzi mnie to, że on tego samego nie czuje... Co prawda CZULE się mną opiekuje, ale to nie jest to... Mówi się trudno... To tylko niespełniona miłość...

                                ***
*Tymek*
     Martyna jest już u mnie. Kazałem jej się położyć, po czym zabrałem się za przygotowywanie kolacji. Nie jestem wybitnym kucharzem, ale mam nadzieję że kanapki z serem i pomidorem będą jej smakować. Po wykonanej czynności zaniosłem jedzenie do mojej sypialni. Tam właśnie leżała Martyna. Chciałem spać na kanapie, aby czuła się komfortowo, ale powiedziała, że skoro ja mam tam spać, to ona też może. W końcu zdecydowała, że albo ona śpi na kanapie, albo ja z nią w sypialni. Oczywiście wybrałem 2 opcję z 2 powodów. Pierwszy z nich to oczywiście mogłem na nią mieć cały czas oko, natomiast 2 to wiadomo. Kocham ją no i mogę z nią spać (bez skojarzeń). Zjedliśmy kolację, obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać.

*3 dni później*
    To już dziś. To już dziś. Nie chcę dawać po sobie poznać, ale boję się jak cholera. Powiedziałem już Martynie, że gdzieś ją zabieram i chyba na razie się nie domyśla. Kiedy się upewniłem, że jest w łazience i się przygotowywuje, zacząłem wszystko chować do koszyka, a następnie bagażnika. Założyłem czystą koszulkę i spodnie, po czym zacząłem czekać. Jezu... Ile można się malować? Z resztą po co to robi? Jest najpiękniejsza bez makijażu. Ale kobiety jak to kobiety... Po jakiś 15 minutach Martyna zeszła na dół. Miała na sobie piękną sukienkę w kwiaty, kurtkę jeansową i trampki. Zaplotła sobie warkocza, co idealnie się ze sobą komponowało i wyglądało obłędnie.
-Pięknie wyglądasz- powiedziałem, uśmiechając się
-Dziękuję- odpowiedziała zmieszana, rumieniąc się
-A jeszcze Ci piękniej z rumieńcami- teraz jej twarz była czerwona do granic możliwości. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Próbowała odwrócić głowę, ale jej na to nie pozwoliłem. Podniosłem podbródek Martyny do góry.
-Hej, nie musisz się wstydzić- powiedziałem, śmiejąc się
-Wiem, ale... Nie jestem przyzwyczajona...
    Chwilę później byliśmy w drodze na łąkę.
-Tymek, proszę! Powiedz, gdzie jedziemy?
-Tajemnica- Zaśmiałem się
-No wiesz co?- udała obrażoną minę, jednak nie wyszło jej to, bo po chwili zaczęła się śmiać- Nie no, żartuję.
   I tak minęła nam cała droga. Rozmawiając i śmiejąc się. Gdy zaparkowałem, Martyna miała taką samą minę, kiedy po raz pierwszy pokazałem jej to miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy iść znaną już nam ,,drogą". Usiedliśmy w tym samym miejscu, co za pierwszym razem. Powiedziałem Martynie, aby chwilę poczekała, po czym skierowałem się do samochodu po prezenty, jedzenie i wino. Teraz to byłem zestresowany jak cholera. Ale jak to się mówi: ,,Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana". Najwyżej dostanę z liścia. Na drżących nogach kierowałem się w stronę Martyny. Kwiaty schowałem za plecami, prezent do kieszeni, a jedzenie z winem normalnie trzymałem w ręce. Położyłem koszyk na stół, po czym wyciągnąłem zza pleców róże.
-Proszę dla pięknej pani- powiedziałem, uśmiechając się
-Ooo, dziękuję. A z jakiej to okazji?
-Az czy musi być okazja, żeby dać dziewczynie kwiaty?
-No niby nie...
-No właśnie.
   Nie wiedziałem w którym momencie wyznać jej miłość. Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że zrobię to, gdy zjemy.
   Posiłek minął nam w przyjemnej atmosferze. Wino postanowiliśmy otworzyć na koniec. Gdy zjedliśmy, zacząłem wcielać swój plan w życie. Nogi miałem jak życie waty, głos mi drżał i czułem, jak spływa po mnie pot. Wstałem, podszedłem do Martyny, złapałem ją za ręce, po czym zacząłem swój monolog.
-Martynka... Dużo nad tym myślałem i nie mogę tego dłużej ukrywać... Odkąd cię poznałem, moje życie nabrało sensu. Sama wiesz... Opowiadałem ci, że dziewczyna mnie zdradziła... Ale nie mówmy o niej. Bardzo cię polubiłem i mimo, że się krótko znamy, nie mogę w sobie tego dłużej dusić... Ta sytuacja, w której trafiłaś do szpitala otworzyła mi oczy...
-Tymek, możesz jaśniej?- zapytała zdezorientowana Martyna
Uklęknąłem przed nią i powiedziałem prosto z mostu:
-Marti... Ja cię kocham...

************************************
Hej! Polsat! Jak myślicie, co zrobi Martyna? Piszcie w komentarzach!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz