Rozdział 47

90 1 1
                                    

Reszta trasy minęła nam bardzo miło. Świetnie się bawiłam. Aktualnie siedzę z Alanem w samolocie i lecimy do Norwegii. Tak. Wreszcie jadę do Norwegii! Jeszcze dziś poznam rodzinę Alana. Jestem podekscytowana, ale jednocześnie zestresowana. Co jeśli mnie nie zaakceptują? Przecież może tak być. Poczułam, jak serce zaczyna mi szybciej bić, gdy stewardessa powiedziała, że zaraz będziemy lądować. Wyszliśmy z samolotu, odebraliśmy bagaże i wsiedliśmy do taksówki. W trakcie jazdy chłopak ścisnął moją rękę.
-Boisz się?
-Cholernie...
-Nie masz czego.- uśmiechnął się- I tak już cię polubili.
-Ale to tylko z opowiadań. Nie wiedzą, jaką jestem w rzeczywistości...
-Polubią. Camilla mówiła, że od razu chce z tobą zrobić babski wieczór, więc wiesz... Już masz zajęcie- zaśmiał się.
-Taaa... A jak mnie nie polubią?
-Polubią- pocałował mnie- Nie martw się.
Ciężko westchnęłam. Byłam wręcz sparaliżowana. Jak mam się zachowywać? Chuj. Lecę na spontan. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy, a ja czułam, jak robi mi się słabo.
-Gotowa?
-Nie.
-Będzie dobrze. Zobaczysz. Chodź- złapał mnie za rękę i otworzył drzwi.- Cześć wszystkim!- krzyknął.
-Dzieci, jak dobrze, że już jesteścje- powiedziała chyba jego mama, wychodząc z kuchni. Alan jej powiedział, że przyjeżdżam. Podobno bardzo się ucieszyła.
-Mamo, to jest Martyna, moja dziewczyna. Martyna, to jest Hilde, moja mama.- przedstawił nas Alan, a starsza kobieta podeszła do mnie.
-Dzień dobry- powiedziałam
-Dzień dobry, dziecko- przytuliła mnie wzruszona- Jakaś ty piękna...
-Dziękuję...- powiedziałam zawstydzona.
-Synek, nie mówiłeś, że masz aż tak piękną dziewczynę.
-Mówiłem- zaśmiał się- Ale po prostu żaden najlepszy opis nie potrafi wyrazić jej urody- spojrzał na mnie, uśmiechając się, a ja miałam ochotę dać mu kuksańca w ramię.
-To akurat prawda- powiedziała pani Hilde, mierząc mnie wzrokiem- Chodźcie, siadajcie- powiedziała, po czym zaczęliśmy podążać za nią- Camilla, Andreas! Chodźcie się poznać!
Już po chwili mogłam usłyszeć dźwięk zbiegania po schodach i śmiechy.
-Cześć, jestem Camilla- przytuliła mnie dziewczyna.
-Martyna- uśmiechnęłam się
-Cześć, Andreas- również mnie przytulił.
-Martyna
Weszliśmy do kuchni, gdzie siedział prawdopodobnie ojciec Alana
-Dzień dobry- powiedziałam, a pan Walker uniósł głowę znad gazety
-Dzień dobry, dzień dobry- wstał i pocałował mnie w dłoń- Jestem Philip
-Martyna
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Nie byłam głodna, ale nie chciałam robić przykrości pani Hilde. Zjadłam mało, ale jednak coś zjadłam. Poszłam z Alanem do jego pokoju i położyliśmy się na łóżku. Chłopak mocno mnie przytulił. Rozmawialiśmy, gdy do pokoju wpadła Camilla.
-Cześć. Alanek, pamiętasz co mówiłam?- uniosła brew w górę.
-No weź... Daj nam jeszcze chwilę...
   Zaczęłam się śmiać.
-Marti, chodź- powiedziała dziewczyna, jednak po chwili jakby coś ją olśniło- Mogę tak do ciebie mówić?
-Tak, możesz. Lubię, kiedy jestem tak nazywana.
-Ok, super. To ja cię porywam- złapała mnie za rękę- Pa, Alanku!
-Pa...- wymruczał chłopak, udając obrażonego, na co się zaśmialiśmy.
Poszłam z Camillą do jej pokoju i zaczęłyśmy się lepiej poznawać. Opowiadałyśmy o sobie. Bardzo ją polubiłam i o dziwo- zaufałam jej. Powiedziałam jej o moich ciężkich przeżyciach. Oczywiście nie wszystkich. Tak, czy owak była przerażona tym, co usłyszała. Tak wciągnęła nas pogawędka, że nim się obejrzałyśmy, była już 20:00. Pożegnałam się z Camillą i skierowałam się do pokoju Alana. Weszłam do środka, a mój chłopak od razu się do mnie przytulił.
-A ci co jest?- zaśmiałam się.
-Stęskniłem się. Nie widać?
-Widać, widać- pocałowałam go, a z kolei Alan rzucił mnie na łóżko, zamknął drzwi na klucz i zaczął się do mnie przybliżać. Przygryzłam wargę. Już po chwili byłam rozbierana. Chłopak położył mnie na plecach i mocno we mnie wszedł. Otworzyłam szeroko usta z rozkoszy, które natychmiast mi zakrył, jakby się bał, że ktoś mnie usłyszy. Zaczął się szybciej poruszać, a ja z każdą sekundą czułam, jak coraz bardziej się zaciskam na jego penisie. Już prawie doszłam, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Kurwa...- cicho przeklnął chłopak i natychmiastowo zaczęliśmy się ubierać.
-Alan! Wpuść mnie na chwilę! Zostawiłam rano u ciebie przez przypadek moją bluzkę!
-Chwila!- odpowiedział chłopak, zapinając rozporek, po czym szybko podszedł do drzwi i je otworzył.
-Przepraszam, jeśli wam przeszkadzam, ale muszę wziąć tę bluzkę, bo inaczej jutro rano nahałasowałabym wam tutaj.- powiedziała, biorąc odzież- Już zmykam i nie przeszkadzam- powiedziała, po czym wyszła. Alan zamknął drzwi i spojrzał na mnie. Zaczęliśmy się śmiać. Chodziło o to, że... Tak jakby... No Alana przyjaciel jeszcze się nie uspokoił i przez cały czas stał, ale chyba pani Hilde tego nie zauważyła. Albo udawała, że nie widzi... Nie wiem. Tak, czy owak wróciliśmy do poprzedniej czynności, tylko że teraz było dużo bardziej na ostro. Po jakiś 5 minutach doszłam, a zaraz po mnie Alan. Chwilę poleżeliśmy, aby unormować oddech, po czym poszłam się umyć. Gdy wróciłam do pokoju odświeżona, wzrok chłopaka padł na mnie. Podeszłam do niego i położyłam się na łóżku. Chwilkę porozmawialiśmy i tym razem Alan poszedł się umyć. Zaczęłam sprawdzać social media, a kiedy zobaczyłam zdjęcie Alana i Avy Max, momentalnie przypomniała mi się ich genialna piosenka, którą zaczęłam sobie nucić pod nosem. Szkoda tylko, że nie zauważyłam, iż mój chłopak już wrócił i właśnie siedział koło mnie. Myślałam, że zejdę na zawał, gdy odwróciłam głowę i go zobaczyłam.
-Człowieku, weź nie strasz...- złapałam się za serce.
-Nie chciałem ci przeszkadzać.
-W czym?
-Pięknie śpiewasz.
-Taaa... Lepszego komplementu nie mogłeś wymyślić? Błagam cię... Brzmię jak koza z mutacją.- na moje słowa Alan się zaśmiał.
-Wcale nie. Masz piękne góry.
-Nie zgadzam się z tym, ale dziękuję.
-Ej!- krzyknął chłopak, jakby go coś olśniło.
-Co?- zapytałam zdezorientowana.
-Może nagramy wspólną piosenkę?- zaczęłam się śmiać.
-Alan... Od zawsze wiedziałam, że masz niesamowite poczucie humoru, ale teraz przeszedłeś samego siebie. Ja i nagranie piosenki? W dodatku z tobą? Tylko cię ośmieszę.
-Wcale nie. Daj sobie szansę. Proszę...- zrobił oczy kota ze Shreka. Nie mogłam mu odmówić.
-Uhhhh... Dobra, niech będzie...
-Jest!- krzyknął uradowany- Zobaczysz, zrobimy taki hit, że każda stacja będzie nas grać.
-No super by było, ale nie zapędzaj się tak. Nie mamy nawet niczego ustalonego.
-Otóż mamy- skwitował, po czym włączył laptopa- Od kilku miesięcy pracuję nad pewną nutą. Jeszcze nie jest skończona, ale myślę że jeszcze ze 3 miesiące i będzie gotowa.
-Aż tak długo?
-Tą robię najdłużej. Chciałem stworzyć coś takiego wiesz... Wielkie WOW i znaleźć wokalistkę z mega głosem, więc tylko wyświadczasz mi przysługę.
-Ja z mega głosem? Ty chyba się uderzyłeś w głowę.
-Może. Dobra, słuchaj tego.- puścił mi jeszcze nieskończoną piosenkę. Szczena mi opadła. Wszystko ze sobą idealnie brzmiało.
-I jak?
-To jest zajebiste. Musisz to dokończyć, rozumiesz? MUSISZ- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Dokończę, dokończę- zaśmiał się- Cieszę się, że ci się podoba.
    Była noc, a my, to znaczy Alan, tworzył muzykę. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Gubiłam się w tych wszystkich funkcjach, a dla niego to było jak własna kieszeń. Położyliśmy się spać o 2:00. Wtuliłam się w mojego chłopaka, aż w końcu odpłynęłam.

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz