Rozdział 13

333 5 1
                                    

     Niech ktoś mi powie, że ja śnię... Gdyby nie fakt, że jestem przykuta, już by miał obity ryj.
-Co tu robisz?- zapytałam oschle.
-Co taka ostra? No już, uspokój się- powiedział, podchodząc do mnie
-Ja jestem spokojna. Ale najwyraźniej chcesz mnie wkurwić.
-Wiesz, że nie chcę- zaczął mnie gładzić po policzku- Stęskniłem się
-Ja za tobą nie
-Serio? Kiedy się rozstawaliśmy odniosłem inne wrażenie...
-Na początku mnie zraniłeś. Ale szybko zrozumiałam, że nie jesteś wart moich uczuć, a tymbardziej łez.
     Ne odezwał się, tylko patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami. Nagle zaczął mnie całować.
-Puść mnie!- krzyczałam
-Zamknij się, suko!
     Po chwili usłyszeliśmy kroki i otwierające się drzwi.
-Co?! Znowu się opierasz?! Dobrze ci radzę, lepiej wykonuj polecenia!- podbiegła do mnie i zaczęła mnie bić- Wyruchaj ją! Jak coś to ja będę ją trzymać!
      Zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Miałam dość spełniania tych chorych, seksualnych zachcianek.
-Zamknij ryj!- krzyczała Nikola
-Wypuśćcie mnie!!! Chcę do Tymka!!!- przestałam kryć emocje
-Ojej, do Tymka... Przykro mi...- powiedziała sarkastycznie Nikola.
      Bartek zaczął mnie rozbierać. Starałam się wyrwać, ale był silniejszy. Uderzył mnie w twarz.
-Bierz go- rozkazał i zaczął wpychać mi do ust swojego penisa. Był sporo mniejszy od Tymka, ale mimo to czułam, że się nim krztuszę. Nie chciałam go. Chciałam tylko Tymka. Zaczęłam płakać. Bartka nie ruszały ani moje krzyki, ani moje łzy. Całował moje ciało, a ja czułam nieprzyjemne dreszcze. Tymek to robił delikatnie, czule... On natomiast robił to tylko po to, żeby się zaspokoić. Zaczął wkładać we mnie członka. Cholernie bolało. Znowu zaczęłam krzyczeć, jednak szybko tego pożałowałam. Nikola uderzyła mnie mocno w twarz, po czym rozebrała się i usiadła mi na twarz. Nie no błagam... Znowu muszę to robić... Codziennie się modlę, aby Tymek mnie znalazł i uratował... Tak bardzo chcę, żeby mnie przytulił i pocałował... Chcę, żeby mi powiedział jak bardzo mnie kocha... Potrzebuję jego obecności...
*Tymek*
Wróciłem do domu. Jestem pewny, że to była Nikola. Przez chwilę się wahałem, bo już zaczynam wariować przez to porwanie, ale to niemożliwe, żeby to był ktoś inny. To wszystko działo się zaledwie wczoraj, a ja już się czuję wykończony. W dodatku jutro przyjeżdża ten facet... No trudno, jakoś to przeżyję. Stwierdzając, że nie mam nic do roboty skierowałem się pod prysznic. Muszę ochłonąć. Po umyciu się położyłem się do łóżka. Nie zamierzałem zasnąć. Zamierzałem myśleć. Gdzie jest Martyna? Czy jest cała? Co się teraz z nią dzieje? Miałem milion pytań, a zero odpowiedzi. Ale nagle naszła mnie myśl. Przecież Martyna nie ma przy sobie telefonu. Musi gdzieś tu być. Wstałem i zacząłem przeszukiwać dom. W kuchni na stole znalazłem zgubę. Dziwne, że policja nie wzięła tego telefonu. Ale chuj. Tym lepiej dla mnie. Wróciłem do sypialni. Odblokowałem telefon Martyny i zacząłem przeszukiwać numery telefonów. Jest! Znalazłem! Wpisałem numer Nikoli w swoje kontakty, po czym nacisnąłem zieloną słuchawkę. Mam nadzieję, że odbierze.
-Halo?
-Gdzie jest Martyna?- nie owijałem w bawełnę
-Tyyymuuuś, spokooojnie
-Jak mam być kurwa spokojny?!- Nie panowałem nad sobą- Masz mi kurwa powiedzieć, gdzie jest Martyna, bo osobiście cię rozszarpię jeśli choćby spadnie jej włos z głowy!
   Nikola tylko ironicznie się zaśmiała.
-Tymuś... Nie musisz się wstydzić. Przyznaj, że jej nie kochasz.
-Kurwa, kocham ją i tobie nic do tego!
-Słodki jesteś, gdy się denerwujesz- powiedziała uwodzicielsko, a ja czułem, jak podnosi mi się ciśnienie
-Nawet tak do mnie nie mów
-No dobrze...
-Mów, gdzie jest Martyna.
-Dzisiaj ci na pewno nie powiem. Jeśli chcesz więcej wiedzieć, spotkajmy się jutro o 15 w parku.
-Prawdę mówiąc, bym wolał o 17...
-No dobra, niech będzie 17- powiedziała niezadowolona- To do jutra.
-Do jutra.
    Po części byłem zadowolony, bo to już jakiś sukces. Ale smutek nie dawał mi spokoju. Cholernie się martwiłem o Martynę. Mam nadzieję, że jest cała i zdrowa. Gdy tylko ją zobaczę, od razu ją wycałuję, wyprzytulam i będę jej powtarzał, jak bardzo tęskniłem i kocham. Nie mogę znieść myśli, że grozi jej niebezpieczeństwo. Prawdę mówiąc, wolałbym się spotkać o 15, ale przez tego Bartka nie mam innej możliwości. Nie wiem, ile czasu mu zajmie to wstawianie okna, ale nie jestem pewny, czy się uwinie z tym do 15. Leżałem pogrążony w myślach, aż w końcu zasnąłem.

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz