Rozdział 41

82 3 0
                                    

Obudziły mnie pocałunki składane na mojej szyi. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym przekręciłam na drugi bok tak, że mogłam ujrzeć mojego chłopaka.
-Dzień dobry, słońce- powitał mnie z uśmiechem na twarzy.
-No dzień dobry, dzień dobry.
-Jak humorek?
-Bardzo dobry. Takie poranki to ja mogę mieć codziennie...- zaśmialiśmy się.
-Wstajemy?
-Tak.
   Ubraliśmy się, po czym postanowiliśmy spędzić leniwie dzień, oglądając film i ciesząc się sobą. Gdy skończyliśmy seans, Zuza napisała mi, że wróci jutro wieczorem. Położyłam się na kolanach Alana, na co zaczął gładzić moje ramię i zaczęliśmy oglądać jakiś program w telewizji. Tak bardzo się cieszyłam, że Alan specjalnie dla mnie przyjechał. Z drugiej strony było mi głupio, bo wydał pieniądze tylko po to, żeby przyjechać do mnie na weekend. Jest taki kochany. Po kilkudziestu minutach poczułam chłód, a mój chłopak od razu to zauważył. Wstał i poszedł do mojego pokoju, skąd wrócił po niespełna minucie z jego bluzą. Wciągnął ją na mnie, po czym przytulił.
-Idziemy na spacer?- zapytałam, gdy program dobiegł końca.
-Czemu nie?
   Wstaliśmy i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Chciałam przebrać bluzę na swoją, ale Alan powstrzymał mnie ruchem ręki.
-Przestań, wyglądasz w tym zajebiście
-Taaa, to jest twoja bluza.- znów zaczęłam ją zdejmować, a chłopak skrępował mi ręce i pocałował w usta.
-Nie przebieraj się.
   Zrezygnowana przewróciłam oczami, na co mój partner się zaśmiał, po czym sam narzucił na siebie pierwszą, lepszą bluzę. Zeszliśmy na dół i włożyliśmy na stopy buty, po czym wyszliśmy z domu. Zakluczyłam drzwi, po czym Alan złapał mnie za rękę. Naszym celem stał się park. Robił się już wieczór, w związku z czym trochę się ochłodziło i można było dostrzec zachodzące słońce. Przechadzaliśmy się uliczkami, aż w końcu dotarliśmy do wybranego przez nas miejsca. Poszliśmy w głąb parku, rozkoszując się chwilą. Na pobliskiej ławce siedzieli jacyś ludzie, jednak kiedy podeszliśmy bliżej, poczułam jak przyspiesza mi się oddech.
-Kotek, co się stało?
-Na tej ławce...- przymknęłam oczy- Jest Nikola, Nadia i ich znajomi... To oni mnie tu zaczepili i chcieli zgwałcić...
-Chcesz stąd iść?
   Już miałam powiedzieć ,,tak", jednak ktoś mi w tym przeszkodził.
-Ej, Martyna!
-Kurwa...- przeklnęłam. Dlaczego zawsze mnie zauważają w najmniej odpowiednich momentach?!
-Chodź!
-Idziesz?- zapytał Alan
-A pójdziesz ze mną? Proszę...
-No jasne- powiedział, po czym skierowaliśmy się do grupki.
-Martynka, jak ja cię dawno nie widziałam...- oznajmiła Nikola, po czym wstała i podeszła do mnie, chcąc mnie przytulić, ale się odsunęłam.
-Czego chcesz?- zapytałam oschle
-Czemu taka niemiła? Widzę, że zmieniłaś front. Nie ładnie- pokiwała palcem
-A co cię to obchodzi?
-Dużo. Jesteś zwykłą dziwką. Całe media trąbią o waszym związku.
-Ej, laleczko, może grzeczniej, co?- odezwał się Alan
-A niby czemu? Mówię to, co myślę.
-Dobra, mów czego chcesz.
-Powiedzieć, że to jeszcze nie koniec. Pożałujesz tego, co zrobiłaś.
-Co takiego zrobiłam?
-Nie udawaj głupiej. To przez ciebie wyleciałam ze szkoły.
-Sama sobie na to zapracowałaś.
-Niby czym?!
-Może porwaniem i zgwałceniem mnie?! Zresztą przypomnij sobie, jak się nade mną znęcałaś.
-Wiesz co? Jesteś zwykłą szmatą! Zniszczę cię, rozumiesz?! Pożałujesz dnia, w którym się urodziłaś!
-Ej, ej, spokojnie- powiedział Alan, odsuwając ode mnie Nikolę, która z każdym słowem podchodziła coraz bliżej.
-Pochwal się, szmato. Dobry jest w łóżku?
-Nikola, to nie jest twoja sprawa, a poza tym odpierdolcie się wszyscy ode mnie!- krzyknęłam, po czym chciałam uderzyć ją w twarz, ale Alan mnie powstrzymał. Złapał mnie za nadgarstki, po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił, a ja zaczęłam płakać.
-Ojej, to straszne- powiedziała z ironią Nikola- Jezu, jacy jesteście słodcy. Twój chłopak powstrzymał cię przed uderzeniem mnie i teraz płaczesz. Lepiej...
-Dziewczyno, skończ.- przerwał jej stanowczo Alan, za co mu w myślach dziękowałam.- Ostatnie, czego jej potrzeba to problemów przez ciebie.
-Przeze mnie?! Ona sama jest problemem! Jest pasożytem!
   Strasznie mnie zabolały jej słowa. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać i wtulać się w Alana.
-Słuchaj, nie będę z tobą dyskutował. Ogarnij się i zastanów, co ty mówisz. Zachowujesz się, jak zazdrosne dziecko. Serio próbujesz się dowartościować czyimś bólem? Powinnaś się wstydzić.
    Nikola milczała chwilę, po czym odeszła, a w jej ślady poszła cała grupa. Alan mocno mnie przytulił, a ja zaczęłam bardziej płakać.
-Już dobrze...- gładził mnie po włosach.
-Nic nie jest dobrze... Mam tego wszystkiego dość. Kiedy wreszcie będę miała święty spokój?- nie kryłam emocji.
-Jesteś bardzo silna. Wiem, że wytrzymasz. Wytrzymasz i pokażesz im, że się mylą. Udowodnisz samej sobie, że jesteś zajebistą osobą i będziesz żałować. Nie będziesz żałować tego, że się urodziłaś, tylko tego, że przejmowałaś się tym wszystkim i marnowałaś na to czas i nerwy. Jesteś najlepsza, rozumiesz? Byłaś, jesteś i będziesz. Nigdy nie zapominaj, że masz mnie i kocham cię najbardziej na świecie.
   Jego słowa mocno mnie wzruszyły. Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że jesteś- powiedziałam cicho- Jeszcze nikt się tak o mnie nie troszczył i nie wierzył we mnie. Dziękuję...
-Nie masz za co. Po prostu przyjmij to do wiadomości, że świat bez ciebie jest bezsensu. Nic nie ma sensu, kiedy nie ma ciebie. Moje życie bez ciebie też.- powiedział, patrząc mi w oczy i czule mnie pocałował.
-Czym ja sobie na ciebie zasłużyłam?
-Raczej czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? Jesteś idealna. Kocham cię taką, jaką jesteś.
    Wróciliśmy do domu. Od razu poszłam się umyć. Potrzebowałam trochę orzeźwienia. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju. Miałam otworzyć drzwi, gdy usłyszałam, że Alan z kimś rozmawia po angielsku. Postanowiłam nie przerywać, więc wróciłam do łazienki, przy okazji robiąc sobie kucyka. Wyszłam i ponownie skierowałam się do pokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Alan, który siedział na łóżku i przeglądał coś w telefonie. Na mój widok się uśmiechnął.
-Moja mama dzwoniła. Pytała o ciebie.
-Opowiadałeś jej o mnie?
-No tak. Mam nadzieję, że nie jesteś zła.
-Nie, no co ty. Po prostu jestem ciekawa.
-Tak, czy siak pytała, kiedy cię wreszcie pozna. Zresztą wszyscy chcą cię poznać.
-Serio? Wow. I co powiedziałeś?
-Powiedziałem, że w niedalekiej przyszłości. W końcu za niecały miesiąc kończysz szkołę i chyba będziesz miała czas, żeby wyjechać, prawda?
-Tak, tak. Szczerze, to już się nie mogę doczekać.
   Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o rodzinie Alana, po czym poszedł się umyć. Nie mogłam uwierzyć w to, że jego rodzina chce mnie poznać. Położyłam się i wyczerpana złymi emocjami zasnęłam. Nie wiedziałam wtedy jednak, że jutro będzie ich dużo więcej...
************************************
Hej, miśki! Piszę jak zwykle zmęczona, ale tym razem nie przez lekcje. Normalnie tak mnie boli paznokieć, że nie mogę zmrużyć oka. Czuję, jakby mi go ktoś wyrywał... Jeśli nie zasnę, wstawię wam jeszcze jeden rozdział.
Miłego czytania!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz