Rozdział 29

94 3 1
                                    

Słyszę pikanie szpitalnych maszyn, po czym powoli otwieram oczy, czego pożałowałam niemalże natychmiast. Światło okropnie razi, przez co jestem zmuszona przymrużyć powieki.
-Dzień dobry. Jak się pani czuje?- dociera do mnie głos pielęgniarki
-Szczerze to bywało lepiej. Boli mnie głowa...- wyjęczałam, łapiąc się za wymienioną część ciała
-Za chwilę pani dostanie leki przeciwbólowe. Pamięta coś pani?
-Jechałam z chłopakiem... Na próbę... Później pamiętam... Że... Wjechała w nas... Osobówka... Dalej tylko... Huk i ciemność...- wydukałam, ponieważ ból był tak silny, że nie byłam w stanie złożyć normalnie zdania, a co dopiero je wypowiedzieć.
-Dobrze...
-Co z Alanem?
-Jest w bardzo ciężkim stanie. Walczy o życie.- poczułam, jak robi mi się słabo- Ma małe szanse. Niestety osobówka uderzyła w bok kierowcy. Będzie konieczna operacja.- zaniosłam się gorzkim płaczem. Alan... Mój Alan... Walczy teraz o życie... Może umrzeć... Dlaczego nie ja?! Dlaczego tylko mnie przytrafiają się okropne rzeczy? Jestem urodzonym pechowcem. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że mogę go stracić. Nie. Nie mogę. Nie pozwolę.
-Jaka operacja?
-Przeszczep nerki. Dawca musi się znaleźć w przeciągu 2 miesięcy, inaczej pani chłopak umrze... Bardzo mi przykro...
-Czy ja mogę zostać dawcą?
-Musimy zrobić niezbędne badania. Jeśli pani chce, możemy je zrobić jutro.
-Ja mogę nawet teraz.
-Teraz to pani powinna odpoczywać. Proszę być dobrej myśli. Za chwilę przyjdzie do pani lekarz.
Wyszła, a ja zostałam sama jak palec. Nie powstrzymywałam się. Płakałam jak opętana. To niemożliwe... Alan żyje... Żyje... Musi żyć...
                                 ***
Dzisiaj będę miała przeprowadzone badania. W nocy miałam koszmary. Oczywiście głównym bohaterem był Alan. Obudziłam się o 2 w nocy. Byłam cała zlana potem, w dodatku więcej nie zasnęłam. Byłam zniecierpliwiona. Niech w końcu ktoś przyjdzie...
*3 godziny później*
Zrobili mi już badania, a tymczasem siedzę na łóżku i piję jakieś wapno, które jest gorzkie w chuj. Po cholerę mi to dają! Przez cały czas myślę o Alanie. Nie wyobrażam sobie go stracić. Nie mogę, kurwa, nie mogę! Wszystko musi być ok. W sobotę gra koncert. Wyzdrowieje. Będzie dobrze. Musi być dobrze. W końcu to są jego słowa. Sama zaczynałam wątpić w to, co myślę. Moje życie bez Alana nie ma sensu. Jedynym wsparciem jest teraz dla mnie Zuza. Właśnie. Zaczęłam myśleć nad tym, jak długo się nie widziałyśmy. Jak na zawołanie weszła, a nie, przepraszam, wbiegła do sali.
-Martyna! Nic ci nie jest?
Przytuliła mnie.
-Mi nie... Ale Alan...- znów zaczęłam płakać
-Spokojnie- pogładziła mnie po plecach
-Ma małe szanse na przeżycie... Musi mieć przeszczep nerki... Zgłosiłam się już i zrobiłam badania, ale nawet ta nerka nie jest w stanie mu zapewnić, że przeżyje.
-Boże... Ja nie wiem co powiedzieć... Bardzo mi przykro...- mocno mnie przytuliła- A... Co z Tymkiem?
Opowiedziałam jej wszystko, łącznie z tym, że zostałam dziewczyną Alana. Właśnie mnie to dziwi, że Tymek nie ma żadnego udziału w tym wszystkim. O co chodzi? Nie wiem. Zuza siedziała ze mną kolejne 3 godziny, ale niestety musiała już wracać. Ściemniało się, a i tak miała jechać ostatnim autobusem. Nie będzie szła w nocy. Z kolei nie wygodnie byłoby jej spać w szpitalu. Pożegnałyśmy się, po czym usłyszałam dźwięk wiadomości.
Od: Tymek
No cześć. I jak ci się żyje z tym fagasem? A, sorry. Słyszałem, że mieliście wypadek. Podobno czeka go przeszczep. Biedny Alan😭

Zagotowało się we mnie. W ogóle skąd on o tym wie?

Do: Tymek
Skąd o tym wiesz?

Od: Tymek
Ma się znajomości.

Do: Tymek
Słuchaj, nie wiem, o co ci do jasnej cholery chodzi, ale masz się ode mnie odpierdolić, rozumiesz?! Przez ciebie nie śpię po nocach!

Od: Tymek
Serio? Widzę, że nadal cię pociągam.

Do: Tymek
Chciałbyś. Jesteś zwykłym chujem. Ale wiesz co? Żałuję, że nie mogę ci tego powiedzieć w 4 oczy, ale ci to napiszę. Dziękuję. W końcu, gdyby nie ty, nie byłabym z Alanem. Jeszcze raz wielkie dzięki✌

Od: Tymek
Kochana, jesteś zbyt pewna siebie. Lepiej uważaj nie tylko na siebie, ale i na to, co mówisz. Jeden głupi błąd z twojej strony i jesteś skończona, rozumiesz? Nawet nie próbuj tego zgłaszać na policję, bo marnie się to dla ciebie skończy.

Do: Tymek
Brak ci jaj, żeby to wszystko mi powiedzieć prosto w twarz. Przemyśl swoje żałosne zachowanie i dopiero wtedy napisz.

Odłożyłam telefon i zrezygnowana opadłam na łóżko. Kiedy on w końcu da mi spokój? Raczej, kiedy WSZYSCY mi dadzą spokój? Tak bardzo chcę przytulić Alana, pocałować go... I powiedzieć, jak bardzo go kocham, i że cieszę się, że jest. W Tymku odkochałam się od razu, gdy mnie uderzył po raz pierwszy. Dlaczego to tak cholernie boli? Nie mam na myśli Tymka. Czym Alan sobie zasłużył na taki los? Jak narazie mogę mu się jedynie odwdzięczyć nerką. Naprawdę, niech już jeździ na wózku inwalidzkim, ale żeby żył! Chcę z nim rozmawiać, całować się, śmiać, przytulać, kłócić i płakać w ramię. Z nikim innym tego nie robić. Cały czas się modliłam, abym mogła zostać dawcą i żeby wszystko się udało...
*5 dni później*
Okazało się, że mogę być dawcą. Dzisiaj operacja, przez którą bardzo się stresuję. Mam już na sobie szpitalną piżamę. Po kilku minutach lekarze dali mi jakieś leki, po których odpłynęłam...
*kolejne 2 dni później*
Otwieram oczy. Nikogo nie ma. Spojrzałam w bok. Byłam przypięta do jakiś maszyn. Zaczęłam szukać wzrokiem pielęgniarki, która mogłaby udzielić mi informacje o Alanie, ale nigdzie jej nie ma. No trudno... Po jakiś 10 minutach do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Może mi pan powiedzieć, co z moim chłopakiem, Alanem?
-Operacja niestety jeszcze się nie skończyła. Gdy będę coś wiedział, natychmiast pani o tym powiem.
-Dobrze.
-Otrzymaliśmy pani wyniki badań. Wszystko jest ok. Jutro dostanie pani wypis, ale konieczny jest odpoczynek. Najlepiej tydzień lub dwa.
-Dobrze, dziękuję.
Lekarz wyszedł, a ja znowu zostałam sama. Tak bardzo teraz chciałam przytulić Alana... Sięgnęłam telefon i zadzwoniłam do Zuzy. Nie miałam co robić, a i tak kazała ją informować na bieżąco. Nagle naszą rozmowę przerwały otworzone drzwi. Zamurowało mnie, kiedy zobaczyłam, kto w nich stoi... Jak on mnie tu znalazł...? Momentalnie upuściłam telefon, który spadł z hukiem na ziemię, a on się tylko uśmiechnął...
************************************
Heja! Przepraszam, że takie krótkie rozdziały, ale muszę to rozbić, żeby było ciekawiej. Kto stoi w drzwiach?
Miłego czytania!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz