Rozdział 45

89 3 0
                                    

*3 tygodnie później*
Dzisiaj jest zakończenie roku szkolnego. Wreszcie! Nie dość, że prawie tydzień temu przyjechał Alan, to wreszcie się wyrwę z tej patologii. Czego chcieć więcej? Oczywiście, gdy wróciłam do szkoły po tygodniowym ,,urlopie", nie obyło się bez komentarzy, ale miałam to w nosie. Bartek na szczęście więcej do mnie nie pisał. Właśnie stoję przed lustrem i sprawdzam, jak się prezentuję.
-Przestań, wyglądasz zajebiście- objął mnie w pasie Alan
-Dzięki, ale wiesz, że muszę zrobić wrażenie.
-Na kim?
-No na wszystkich.
-Pierdolenie o Chopinie. Jesteś najpiękniejsza na świecie i nawet w worku na śmieci będziesz najlepsza.
-No już bez przesady- zaśmiałam się
Już 20 minut później byłam gotowa. Alan zawiózł mnie do szkoły, a sam czekał na mnie w samochodzie. Typowe, żmudne zakończenie roku, ale jednak trochę inne. Każdy musiał się wypowiedzieć na temat spędzonego czasu w tej szkole. Jeszcze czego? Myślałam, że takie coś tylko w amerykańskich filmach, ale najwyraźniej się pomyliłam. Zaczęłam sobie wszystko układać w głowie, aż uznałam, że brzmi to ok. W końcu nadeszła moja kolej. Nie chciałam się wypowiadać tak dużo, jak reszta, a w szczególności Nadia.
-Dzień dobry... Ja... Chciałam tylko powiedzieć wszystkim, że czas spędzony w tej szkole jest dla mnie niezapomniany. Niekoniecznie pod tym dobrym względem... Wszyscy wiecie, jak było, ale chcę wam powiedzieć, że wybaczam wam to. Możecie się ze mnie śmiać i mówić o mnie ,,wariatka", ale wiedzcie, że chcę wam również podziękować za te przykre słowa. Zmotywowaliście mnie do tego, aby walczyć o swoje marzenia. Nauczyliście mnie, że nieważne, jak będziemy się starać, a i tak dostaniemy za przeproszeniem w dupę. Swoim zachowaniem pozwoliliście mi docenić tak naprawdę małe rzeczy. Ostatnie miesiące tego roku szkolnego były koszmarne, co nie zmienia faktu, że wam dziękuję. Jestem wdzięczna również nauczycielom. Przez te kilka lat pokazaliście, że nie trzeba toczyć wojen, ale wręcz przeciwnie. Jesteście niesamowitym przykładem dla innych i każdej szkole życzę takich wspaniałych ludzi. Najbardziej chcę podziękować pani Małgorzacie Konopickiej, mojej wychowawczyni. Wykazała się dla mnie pani dużym zrozumieniem, za co jestem ogromnie wdzięczna. Dziękuję wszystkim, trzymajcie się ciepło i nigdy nie załamujcie się. Dowidzenia.
    Odetchnęłam z ulgą. Jakieś pół godziny po mojej przemowie mogliśmy jechać do domów. Nareszcie. Gdy mówiłam, czułam na sobie wredne spojrzenia innych. To mnie zmobilizowało do tych ,,podziękowań". Wsiadłam do samochodu, po czym odjechałam z moim chłopakiem do domu. Jutro jedziemy w trasę, więc od razu wezmę się za pakowanie. Gdy byliśmy na miejscu, niemal rzuciłam się w stronę drzwi. Chciałam zapomnieć o wszystkich złych chwilach w tej szkole. Już chwilę później ciuchy latały we wszystkie strony, a Alan się ze mnie śmiał. Jak to stwierdził ,,jeszcze w życiu nie widziałem takiego pośpiechu". Skończyłam i zadowolona z siebie złapałam za walizki, aby zanieść je do samochodu, ale powstrzymały mnie duże, silne dłonie.
-Kotek, ja to zaniosę.
   Nie protestowałam. Chłopak wykonał wyżej opisaną czynność, po czym usiadł obok, obejmując mnie ramieniem.
-Tak bardzo za tym tęskniłem...
-Ja też...
-Nareszcie razem- wpił się w moje usta, a ja pogłębiłam pocałunek. Usiadłam na jego kolanach, na co przysunął mnie jeszcze bliżej. Nagle poczułam wybrzuszenie na moim kroczu. Bardziej na nie naparłam, aby Alan też to poczuł. Wypięłam się i już po chwili mogłam wyczuć na moim tyłku dłonie. Dłonie, a raczej palce, które działały cuda. Rzucił mnie na łóżko, po czym zawisł nade mną.
-Tęskniłaś?
-Bardzo
-Jak bardzo?
-Cholernie bardzo. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak cholernie bardzo mocno.
-A ja za tobą 2 razy tyle- wpił się w moje usta. Robił to zachłannie. Cicho pojękiwałam, na co się uśmiechnął. Ściągnął moją spódniczkę razem z majtkami i już po chwili intensywnie poruszał palcami, stymulując moją kobiecość. Jezu, aż zapomniałam, jakie to uczucie... Było mi cholernie dobrze. Coraz bardziej przybliżał się do mojej cipki, aż w końcu zaczął ją lizać. Ciężko dyszałam. Japierdole, jaki on jest boski... Serio... Wystarczy spojrzenie rzucone przez niego na choćby sekundę, a ja już jestem cała mokra. Kompletnie, jak te napalone fanki.
    Odsunął się, po czym spojrzał mi w oczy. Wszedł we mnie delikatnie, przez co czułam każdy ruch. Głośno jęknęłam i natychmiast zasłoniłam swoje usta. W końcu Zuza też tu była. Alan się zaśmiał i ściągnął moją rękę.
-Alan... Zuza tu jest...
-Wiem, nie przejmuj się. Jak coś to ja ci zakryję usta.- powiedział i wrócił do stosunku. Zaciskałam powieki, szeroko otwierałam usta i wyginałam się w łuk z przyjemności. Alan jeszcze bardziej rozszerzył moje nogi, przez co nie wytrzymałam. Zaczęłam szczytować. Chłopak, widząc to, przyspieszył swoje ruchy, przez co miałam mocniejszy orgazm. Sam po chwili doszedł i nadal znajdował się nade mną z penisem we mnie. Nasze oddechy były nierównomierne i z każdą sekundą czułam, jak znów się podniecam. Alan, widząc, co się ze mną dzieje, znów zaczął się szybko poruszać. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę z przyjemności. Miałam ochotę się drzeć z rozkoszy. Mój chłopak zakrył mi usta swoją dłonią. Po kilku minutach zaczęłam robić mu loda. Zgarnął moje włosy i cały czas trzymał z tyłu. Chyba wiedział, że zaraz dojdzie, bo przekręcił mnie na brzuch, podniósł lekko moje biodra, po czym we mnie wszedł. Niestety nie opamiętałam się i naprawdę głośno jęknęłam, a Alan natychmiastowo zakrył moje usta.
-Kotuś, troszkę ciszej- zaśmiał się
-No przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać... Tak na mnie działasz...
-Przez twoje jęki już zdążyłem to wywnioskować.
   Bardzo szybko się we mnie poruszał. Po kilku pchnięciach odwrócił mnie z powrotem na plecy. Rozszerzył moje nogi do granic możliwości i naprawdę mocno we mnie wszedł. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy, jakby było w nich coś, co go podnieca. W sumie mnie też pociąga patrzenie w jego piękne, niebieskie oczy. Czułam, że już dochodzę, przez co zaczęłam ciężej dyszeć. Alan przytulił mnie i dalej się we mnie poruszał. Potrzebowałam tego. Nie tylko bliskości intymnej, ale też fizycznej. W końcu eksplodowałam. Odchyliłam głowę do tyłu, czując owinięte ręce Alana na mojej talii. Wiedziałam, że nie powinnam, ale musiałam to zrobić. Jęknęłam przeciągle, już nie przejmując się, że Zuza mnie może usłyszeć. Ten orgazm był naprawdę długi. Trwał jakieś 20 sekund. Alan wyszedł ze mnie, jednak cały czas stał przede mną i się patrzył. Oczywiście na mnie. Serio? Leżałam cała w spermie, spocona, naga i z rozłożonymi nogami, a on się na mnie patrzył? Co jest w tym takiego pociągającego?
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- zapytałam zdyszana
-Bo jesteś piękna. Poza tym... Chyba nie ma nic lepszego po seksie, niż patrzenie na jeszcze nagą dziewczynę, która leży przed tobą z rozłożonymi nogami. Zazwyczaj od razu jest hop pod kołdrę i nie ma.
-No widzisz. Ze mną to masz luksus.- zaśmialiśmy się
-Najlepszy luksus.
Poleżeliśmy chwilę, aż w końcu poszliśmy się umyć. Nie muszę chyba dodawać, że razem udaliśmy się pod prysznic i wiadomo, co się tam działo. Gdy wróciliśmy, zadowoleni położyliśmy się do łóżka. Położyłam głowę na torsie Alana, na co objął mnie ręką.
-Kocham cię, wiesz?
-Wiem, ja ciebie też- pocałowałam go w usta
-Ten twój były już do ciebie nie pisał?
-Nie- pogładziłam go po policzku i w tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Bartek
Jak mija dzień pięknej pani?

Poczułam, jak narasta we mnie złość. Pokazałam SMS-a Alanowi.
-Kiedy on w końcu odpuści?- zapytałam z wyrzutem
-Nie wiem, słoneczko, nie wiem... Może najlepiej mu nie odpisuj? Zobaczy, że go olewasz i w końcu odpuści?
-Może i masz rację. Wiesz, że to wszystko mnie już wykańcza- ciężko westchnęłam
-Wiem, kochanie. Patrzę na ciebie i coraz bardziej się o ciebie martwię.
-Dlaczego?
-Nic nie mówiłem na początku, ale od razu to zauważyłem. Strasznie schudłaś. Odkąd cię poznałem byłaś bardzo szczupła, ale teraz to nie obraź się, ale wyglądasz jak kościotrup. Nadal jesteś piękna i dla mnie zawsze będziesz, ale mam wrażenie, że zaraz znikniesz. Ty w ogóle coś jesz?
-No jem...
-Coś średnio ci to wychodzi.
-No dobra, ostatnio nie jadłam prawie wcale... Ale to przez tę pojebaną sytuację... Nie spałam spokojnie, siedziałam jak na szpilkach...
-Od teraz ja cię przypilnuję. Będziesz jadła CODZIENNIE, bo w końcu mi zemdlejesz.- pocałował mnie w usta
-Czym ja sobie zasłużyłam na ciebie? Jeszcze nikt się tak o mnie nie troszczył.
-Troszczę się, bo cię kocham. I nigdy nie przestanę. Do dzisiaj sobie myślę, jak wielkim muszę być szczęściarzem, że cię poznałem.
-Chyba pechowcem...- powiedziałam cicho, jednak chłopak to usłyszał
-Co powiedziałaś? Wypluj to.
-Nie. Przynoszę samego pecha, nie oszukujmy się. Przeze mnie miałeś same problemy.
-Co ty gadasz? Dzięki tobie wreszcie się odnalazłem w tym popapranym świecie. Jesteś dla mnie nie tylko drugą połówką, ale i przyjaciółką. A problemy? Każdy ma jakieś. Ja też mam. Czy to mniejsze, czy większe. Zawsze były, są i będą, ale kiedy masz przy sobie bliską osobę, jest dużo łatwiej. Wiem, że w tej chwili gadam, jak hipokryta, ale naprawdę żałuję, że nie mogłem być z tobą przez te kilka miesięcy. Strasznie cierpiałaś, a ja nic z tym nie mogłem zrobić. Prze...- nie dokończył, bo go pocałowałam
-Już bądź cicho. I tak wiele robiłeś. Zawsze znajdowałeś czas na pisanie, czy rozmawianie ze mną. Dziękuję, że jesteś- znów go pocałowałam. Widziałam, że chłopak lekko się wzruszył. Leżeliśmy tak, tuląc się do siebie, aż w końcu znurzył nas sen.
                              ***
Dzisiaj wyjeżdżamy w trasę. Właśnie się uszykowałam i czekam na Alana, który jest w łazience. Wyszliśmy na zewnątrz, wcześniej żegnając się z Zuzą. Alan otworzył mi drzwi, jak prawdziwy gentelman i ruszyliśmy w drogę. Nie było konieczności przemieszczania się samolotem, bo wyjeżdżaliśmy kawałek za Warszawę, z kolei jutro przejedziemy kolejny kawałek i tak przez tydzień. Oczywiście codziennie koncert. Po jakiś 4 godzinach byliśmy na miejscu. Przez korki, czas wydłużył się o godzinę. Zameldowaliśmy się w hotelu, po czym poszliśmy do pokoju i zostawiliśmy walizki. Nie było sensu się rozpakowywać, bo jutro ruszamy dalej. Pojechaliśmy do jakiegoś klubu, gdzie Alan miał mieć próbę. Na miejscu czekali już na nas chłopaki. Przytulili mnie na powitanie, chwilę pogadaliśmy, aż w końcu przeszli do konkretu. Usiadłam za sceną, dzięki czemu miałam idealny widok na Alana. Z ukojeniem słuchałam płynącej z głośników muzyki, gdy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
************************************
Cześć, misiaczki! Jak mija wam kwarantanna? Naprawdę sytuacja robi się coraz poważniejsza, błagam was! Nie wychodźcie! Zostańcie w domku! Jeśli się nudzicie, przeczytajcie jakąś książkę, porysujcie, nadróbcie jakieś zaległości, posprzątajcie, posłuchajcie muzyki, poćwiczcie, pośpiewajcie, zróbcie sobie jakiś fajny makijaż, czy choćby zróbcie porządki w szafie. Jest to nieprzyjemny czas dla nas wszystkich, ale również okazja do nawiązania interakcji z rodziną. Szczególnie w przypadkach, gdy rodzic pracuje 12h dziennie lub wyjeżdża za granicę. Zadbajcie o swoich bliskich, a w szczególności o babcię i dziadka. Zachowajcie odległość przynajmniej 2m i przestrzegajcie zasad higieny. Wszystko będzie dobrze! Dużo Zdrowia i Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz