Rozdział 21

131 3 1
                                    

-Ty jesteś Martyna?
-A kto pyta?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Natalia- wyciągnęła do mnie rękę nadal z tym sztucznym uśmiechem na ustach
-Martyna- odwzajemniłam gest
-A ty to kto?- zapytała, patrząc na Alana
-Alan Walker- podał jej dłoń
-Ten Alan Walker?! Wow! Mogę zdjęcie?
-No pewnie.
Pstryknęli sobie fotkę, po czym ,,wróciłyśmy" do wspólnej rozmowy.
-Co ty tutaj robisz?- zaczęła być trochę niemiła
-Zabieram swoje rzeczy, nie widać?
-Może trochę grzeczniej, co?
-Sama jesteś niemiła. A teraz sorry, ale się spieszę. Alan, idziemy.- ruszyliśmy w kierunku drzwi, jednak Natalia zablokowała nam przejście.
-Nigdzie nie pójdziecie.- powiedziała, chytrze się uśmiechając.
-Dobra, weź bo naprawdę nie mamy czasu
-Serio? Najpierw naciągałaś na kasę Tymka, a teraz znalazłaś bogatszego? Jesteś zwykłą suką.
-Ej, uważaj na słowa, panienko- wtrącił się Alan
-Bo co? Bo mnie uderzysz?- w tej chwili przypomniała mi się wczorajsza sytuacja. Nogi się pode mną ugięły, gdyby Alan mnie nie złapał, leżałabym jak długa.
-Ojej, jakie słodziaki- powiedziała ironicznie- Jeszcze tylko zacznijcie się tu lizać. Byłoby wtedy świetnie.
-Zluzuj gacie, dobra?- powiedział Alan- No źle się poczuła. Ty nigdy nie zasłabłaś?
-Może ty w ciąży jesteś, co? Zresztą- machnęła ręką- Chuj mnie to obchodzi. Zdradzasz Tymka, więc sama jesteś sobie winna.
-Nie jestem w ciąży! A poza tym, co cię to obchodzi?! Daj mi już spokój!- Nie wytrzymałam. Ruszyłam do wyjścia. Nie obchodziło mnie, czy będzie znowu nas powstrzymywać. Nagle poczułam, że ktoś mnie mocno szarpnął za rękę.
-Nigdzie nie idziesz, rozumiesz?! Dzwonię do Tymka.- Na te słowa zobaczyłam mroczki przed oczami.- On cię może ustawi do pionu.
-Nie zrobisz tego! Odpieprz się ode mnie, szmato!
-Uspokój się.- Alan dotknął mojego ramienia
-Jak mam się uspokoić?! Jak ten zbrodniarz tu przyjedzie, to wiesz co on mi zrobi?! Wiesz?!- Nie panowałam nad sobą. Płakałam i nawet nie próbowałam tego ukryć. Alan w odpowiedzi tylko mocno mnie przytulił.
-Nie martw się, mała.- powiedział, gładząc mnie po plecach- A ty- spojrzał na Natalię- Nawet nie waż się do niego dzwonić. Jeśli to zrobisz, znajdę cię i inaczej pogadamy.- rzucił, po czym wziął moją walizkę i poprowadził mnie do drzwi. Wyszliśmy, a ja dalej płakałam. Wsiedliśmy do samochodu, ale ja nadal się nie uspokoiłam.
-Spójrz na mnie- powiedział Alan. Nie posłuchałam. Nie chciałam, żeby mnie taką widział. Zapłakaną, spuchniętą i pogrążoną w rozpaczy. Złapał delikatnie mój podbródek, po czym podniósł go do góry.- Nie będę obiecywać gruszek na wierzbie, ale jedno mogę ci zapewnić. Postaram się, abyś się czuła bezpiecznie, rozumiesz? Jeśli Tymek będzie do ciebie dzwonił, czy coś- natychmiast mi o tym powiedz, dobrze?- w odpowiedzi pokiwałam głową- Już nie płacz. Będzie cię głowa bolała, a poza tym nie warto sobie tracić na to wszystko nerwów.
Mimo wszystko miał rację. Nadal sobie zadawałam jedno pytanie.
-Alan... Jak mi się udało?
-Co ci się udało?- zapytał zaciekawiony
-Ciebie spotkać i się z tobą zaprzyjaźnić. Nie mogę uwierzyć, że taki ktoś jak ty zwrócił na mnie uwagę. Nadal nie wiem, czy to sen.
-To nie sen. Sama sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak ja się cieszę, że cię poznałem.- przytulił mnie- Wracajmy do hotelu.
Pojechaliśmy do naszego ,,królestwa", rozpakowałam resztę rzeczy i rozmawialiśmy. Byłam wdzięczna Alanowi, że więcej nie poruszał tematu Tymka. Jak to sam stwierdził ,,Na debili nie warto tracić życia". Jakoś te słowa utknęły mi w pamięci...
Niestety nadal musiałam chodzić do szkoły. Alan chciał mnie podwozić w obawie o mnie, ale zapewniłam, że w biały dzień nikt nie powinien na mnie napaść. Najsmutniejsze było to, że w czasie, gdy ja siedziałam w szkole i się męczyłam, Alan sobie słodko spał. Marzyłam, żeby wcześniej się położyć i wybudzić dopiero, aż wypocznę, ale no cóż. Ironia losu. Trochę się męczyłam z tym wszystkim, jednak starałam się tego nie okazywać. A przynajmniej przed Alanem. Bardzo się o mnie troszczył. I ochrzaniał. Z jednej strony go rozumiem. Przez całą tę sytuację przestałam jeść. Schudłam 3 kg. Nieźle w tak krótkim czasie. U niektórych jakoś niespecjalnie byłoby widać tę różnicę wagi, jednak u mnie dosyć mocno się to odbiło. Moje policzki stały się mocno zapadnięte, twarz jeszcze bardziej spochmurniała, w dodatku już były widoczne moje żebra przez skórę. Słowo, które miałoby teraz opisać mój wygląd? Trup. Alan przeraził się, że mam anoreksję. Ten to tylko czarne scenariusze. Tak, czy owak przymuszał mnie, żebym zjadła choć jedną kanapkę. Z jednej strony cieszyłam się, że ktoś się o mnie martwi, tymbardziej mój idol, ale z drugiej uważałam, że Alan przesadza. Po kilku dniach mojej ,,diety" postawił mi ultimatum. Albo zacznę normalnie jeść, albo mi więcej nie pomoże. Wiedziałam, że tak tylko mówi(znałam go niedługo, ale na tyle, żeby wyciągnąć o nim jakieś wnioski. Ostatnio pogoda nie dopisywała, w związku z czym Alan podwoził i odwoził mnie ze szkoły. Ale dzisiaj... Wyszłam ze szkoły, kierując się w stronę dobrze znanego mi samochodu. Nadal nie wiem, czy ktoś robi sobie ze mnie żarty, czy coś jest na rzeczy, ale przy krzakach znajdujących się niedaleko od domu stała zakapturzona postać. Przyspieszyłam. Niby ten ktoś mnie nie gonił, ale i tak się bałam. Byłam cała roztrzęsiona.
-Co się stało?- zapytał Alan
-Przy krzakach stoi jakiś zakapturzony koleś. Widziałam go zaledwie tydzień temu, gdy uciekłam od Tymka. Alan, boję się...- wyszeptałam, po czym zaczęłam płakać. Brunet się nie odezwał, tylko mocno mnie przytulił i pocałował w głowę. Po kilku minutach postanowiłam przerwać ciszę.
-Nie wiem, kto to jest, ani co chce. Nawet nie mam podejrzeń.
-Mała, uspokój się. Może odpuści.
-A co, jeśli nie?
-Wtedy się tym zajmę.
-Jak? Alan, proszę... Nie rób nic na własną rękę... Nie wiesz, do czego jest zdolny...
-Spokojnie. Przecież od razu nie będę się na niego rzucał. Może uda mi się go trochę prześledzić... Będę miał jakiś punkt zaczepienia.
Alan zdecydowanie miał rację. Może chodzenie za takim typem jest niebezpieczne, ale ufałam mojemu przyjacielowi. Krótko się znamy, ale przekonałam się co do jego osoby. Nie odbiło mu od sławy. Bądźmy szczerzy-kto nie zna CHOĆ JEDNEJ piosenki Alana Walkera? Może nie jest znany, ale jego piosenki jak najbardziej. A jak wiadomo- jedno się ciągnie za drugim. Co najlepsze- Alan nie czuje się sławny. Naprawdę go uwielbiam. Jest niesamowitym człowiekiem. Pod tym najlepszym DJ'em i idolem kryje się, bądźmy szczerzy: nieśmiały, empatyczny i bardzo rozsądny chłopak. Jeśli chodzi o wygląd, może nie był najprzystojniejszy na świecie i w ogóle, ale nie można było zaprzeczyć, że jest przystojny. W tej chwili chuj mnie obchodzi, co o nim myślę. Czy podoba mi się, czy nie. Jeszcze oficjalnie nie zakończyłam związku z Tymkiem, co nie zmienia faktu, że nawet jeśli bym to zrobiła, to nie poszukuję chłopaka. Potrzebuję odpoczynku. No właśnie. Potrzebuję, ale nie wiem czy go otrzymam... Mam już tego dość.
************************************
Haj gajs! Podoba wam się ten wątek? Piszcie w komentarzach! Ps. Nie wiem jak wy, ale ja chcę do szkoły. Lekcji mam więcej niż przez ostatnie 2 tygodnie... Siedzę z tym wszystkim w nocy i się męczę. I dodaję krótką informację: przez najbliższe 2 tygodnie rozdziały będą się pojawiać normalnie, jednak po tym czasie mogą być dopiero co 3-4 dni. Przepraszam, ale nie śpię po nocach, bo mam tyle lekcji, jestem wręcz nieprzytomna i choć chcę coś napisać, to zmęczenie mi na to nie pozwala. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Kocham was❤

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz