Rozdział 27

136 3 1
                                    

Nagle Alan zaczął się do mnie przybliżać. Czekałam ze wstrzymanym oddechem na dalszy ciąg wydarzeń, aż w końcu nasze twarze dzieliły milimetry. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu mnie pocałował. Tak bardzo tego chciałam... Gdy zabrakło na tlenu, odsunęliśmy się od siebie.
-Martyna... Długo nad tym wszystkim myślałem i zrozumiałem, że jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką... Kiedy ten facet cię porwał... Nie mogłem sobie tego wybaczyć, że cię zostawiłem samą w pokoju. Kiedy oglądałem, a raczej słuchałem tego nagrania, myślałem że już cię nigdy nie zobaczę... Słyszałem, jak cię gwałcił... Słyszałem, jak cierpiałaś... Słyszałem, jak bardzo się bałaś... Przepraszam.
-Ale za co?
-Pozwoliłem cię skrzywdzić. Nie powinienem do tego dopuścić.
-Alan, błagam cię. To nie jest twoja wina.
-Jak nie moja? A kto cię zostawił?
-Sam chciałeś mnie wziąć na próbę, ale ja nie chciałam. Zresztą skąd mogłeś wiedzieć, że jak mnie zostawisz, to mnie ktoś porwie? Nie jesteś jasnowidzem. Wiadome jest, że gdybym wiedziała, co się stanie, nawet nie wahałabym się z tobą jechać.
Chłopak po raz kolejny mnie pocałował.
-Martyna... Ja cię kocham... Nie przyznawałem się do tego, bo się bałem, że zniszczę tym naszą relację... Ale w momencie zrozumiałem, że nie mogę tak zwlekać. Nie odbierz tego źle. Jeśli nie chcesz, dalej bądźmy przyjaciółmi.
-Alan... Ja też cię kocham. Nie mówiłam tego, bo się bałam, że mnie wyśmiejesz i wyzwiesz od napalonej fanki, która od długiego czasu nie miała nic pomiędzy nogami... Kiedy ten facet mnie porwał... Chciałam się drzeć i przytulić do ciebie... Chciałam zapomnieć...
-Nie wiem, czy to dla ciebie nie za wcześnie po tym wszystkim, ale... Zostaniesz moją dziewczyną...?
Zaczęłam płakać. Ale tym razem ze szczęścia.
-Tak!
Alan namiętnie mnie pocałował. Cały czas siedziałam mu na kolanach. Nic nie było w stanie przerwać tej chwili. Objął mnie w talii i położył się na łóżku. Teraz siedziałam na nim okrakiem. Gdy wyczułam, że siedzę mu na wiecie czym, przesunęłam się bardziej na brzuch. Alan mnie nie cofał w to miejsce, bo wiedział, że teraz jestem na to wyczulona, ale... Możecie sobie o mnie pomyśleć co chcecie. Wyzwać mnie od dziwki, szmaty, suki itp., ale właśnie teraz chciałam to zrobić z Alanem. Nawet z myślą, że zostałam zgwałcona, ale bardzo się bałam. Nie tego, że Alan też mnie skrzywdzi, ale tego że będzie strasznie bolało... Chłopak podparł się łokciami tak, że znów zjechałam na jego krocze. Teraz mi to nie przeszkadzało. Postanowiłam spróbować. Zaczęłam się lekko ocierać o jego przyjaciela. Czułam, jak robi się twardy i mnie to jeszcze bardziej podniecało. Normalnie bym nie wskoczyła z Alanem do łóżka, ale znamy się już dłuższy czas i niemal wszystko o sobie wiemy. Ufamy sobie i nie pozwolimy, żeby coś zniszczyło naszą więź. Alan złapał mnie za pośladki i zaczął je trochę ściskać. Nie opierałam się. Gdy chłopak mnie przekręcił tak, że tym razem leżałam pod nim, spojrzał mi w oczy.
-Na pewno tego chcesz?
-Na pewno. Niczego nie chcę bardziej, jak tego w tym momencie.
Chłopak tylko delikatnie się uśmiechnął i zaczął przechodzić do konkretu. Ściągnął moją koszulkę i spodenki. Czułam się trochę skrępowana, ale wiedziałam, że Alan mi nic nie zrobi. Zaczął błądzić wzrokiem po całym moim ciele. Jednym ruchem rozpiął mój stanik i ściągnął majtki, po czym powtórzył poprzednią czynność. Patrzył tak już na mnie kilka minut.
-Alan...- powiedziałam zawstydzona, lekko się śmiejąc
-No co? Jesteś piękna. Czemu się wstydzisz? Masz idealne ciało.
Nie wiedziałam co o tym myśleć, więc powiedziałam tylko ,,dziękuję". Już po niespełna minucie Alan złapał za moje kolana, po czym rozszerzył mi nogi. Przez podniecenie jęknęłam.
-Ty już?- zaśmiał się
-No już- odwzajemniłam gest
Przybliżył się do mojej cipki, po czym zaczął ją lizać, ssać i co się tylko dało jeszcze zrobić. Zaczęłam mocno dyszeć. Alan dawał mi taką przyjemność językiem, jakiej nawet nie dawał mi ,,mistrz" Tymek. Lizał cały czas i nawet nie zamierzał przerwać. Już czułam, że zaraz dojdę, jednak chłopak się podniósł. Rozpiął spodnie, a ja od razu zaczęłam robić mu loda. Miał ciężki oddech, co mnie jeszcze bardziej podniecało. Gdy skończyłam, delikatnie mnie popchnął tak, abym leżała. Rozłożyłam przed nim nogi, a on patrząc na nasze miejsca intymne zaczął we mnie wchodzić i wychodzić. Do tej pory myślałam, że Tymek to mistrz, ale przy Alanie to się chowa. Jęczałam, jak tylko mogłam.
-A-Alan... Proszę... Nie przerywaj...
-Nawet nie mam zamiaru- powiedział, ciężko dysząc. Oboje czerpaliśmy z tego ogromną przyjemność. Alan wiedział, co robi i jak dać mi największą dawkę rozkoszy. Po chwili zaczęłam dochodzić.
-A-Alan! Nie przestawaj, błagam!
Chłopak tylko przyspieszył swoje ruchy, dając mi niesamowity orgazm. Jęczałam jakbym zapomniała, jak to jest uprawiać seks. Alan doszedł kilka sekund po mnie. Rzucił się na miejsce obok mnie, po czym pocałował.
-Jesteś zajebista- wydyszał
-To i tak nie to samo, co ty.
Chwilę leżeliśmy, aż w końcu zasnęliśmy wtuleni w siebie.
                                ***
Otworzyłam oczy, po czym się podniosłam i spojrzałam w bok. Alana nie było. Szczerze? Spodziewałam się tego. W końcu ma próby. Wstałam, wykonałam codzienną rutynę, po czym usiadłam na łóżku. Na stoliku zauważyłam kartkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Kotek, jestem na próbie. Jak coś to dzwoń. Będę gdzieś koło 16.
Kocham Cię, Alan.

Spojrzałam na zegarek. Była 11. Aż tak długo spałam? E, tam. Przynajmniej czas mi szybciej upłynie. Jako, że już było za późno na śniadanie, postanowiłam wybrać się do sklepu. Wzięłam torebkę, do której włożyłam portfel, telefon i kluczyk do pokoju, po czym wyszłam. Zamknęłam drzwi i zadzwoniłam po taksówkę. Dzisiaj pogoda była brzydka, więc logiczne jest, że nie chcę zmoknąć i zmarznąć. Po 10 minutach podjechał wyczekiwany przeze mnie samochód. Wsiadłam, wskazałam kierunek i już 2 minuty później byłam w drodze. Cały czas myślałam o mnie i o Alanie. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy parą. Fanka i idol razem. To brzmi tak niedorzecznie. Wysiadłam z auta i zaczęłam się kierować do sklepu. Taksówkarz był tak miły, iż postanowił na mnie poczekać. Zrobiłam małe zakupy, po czym wyszłam. Nawet nie zaczęłam schodzić po schodach, gdy ktoś mnie mocno przycisnął do ściany. Byłam sparaliżowana.
-I co teraz, dziwko? Jesteś sama. Nikt ci nie pomoże.
-Puszczaj mnie.- próbowałam opanować głos, co po raz pierwszy w życiu mi się udało zrobić
-Ooo, jaka odważna. Zobaczymy, czy zaraz będziesz taka wygadana.
Uderzył mnie w brzuch, przez co zgięłam się w pół. Chciał mnie uderzyć po raz kolejny, jednak ktoś go powstrzymał.
************************************
Hello! Jak sądzicie, kto pomoże Martynie? Piszcie i gwiazdkujcie.
Miłego czytania!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz