Rozdział 15

156 4 1
                                    

  Znowu ten cholerny budzik... Japierdole... Mam już dość... Wstałam, uszykowałam się i obudziłam Tymka, który zawiózł mnie do szkoły. Miałam już wysiadać, gdy powiedział:
-Iść z tobą?
-Tymuś, mówiłam ci, że nie ma takiej potrzeby
-Martwię się o ciebie- spojrzał mi z troską w oczy. Słodziak.
-Nie musisz. Dam sobie radę.- pocałowałam go w policzek
-No ok. Ale mów mi o wszystkim.
-Dobrze. Papa.- rzuciłam, po czym wysiadłam z samochodu i zaczęłam się kierować w stronę szkoły. Po drodze spotkałam Zuzę.
-Hej, stara
-Hej
-I jak tam?
-Może być, a u ciebie?
-U mnie do dupy.
-Co się stało?
-Wiesz... Wczoraj byłam na imprezie... I... Poznałam kogoś...
-To chyba dobrze, nie?- zapytałam
-No właśnie nie. Rozmawiałam wczoraj z tym typem normalnie przy barze, a potem film mi się urwał i gówno pamiętam. Obudziłam się obok niego. Wystraszyłam się i zaczęłam go budzić. Zapytałam, czy między nami do czegoś doszło, a on stwierdził tylko, że jestem zbyt dociekliwa. Ostatecznie mi nie powiedział prawdy i teraz cholernie się boję. A co, jeśli będę w ciąży? Ja sobie nie poradzę!
-Zuza, nie martw się. Za jakiś miesiąc, dwa zrobisz test ciążowy i pójdziesz do ginekologa. Nawet jeśli zaszłaś w ciążę, to pamiętaj że to nie koniec świata.
-No nie, ale nie dość, że dziecko nie będzie miało ojca, to jeszcze będę musiała rzucić szkołę. Kto mi pomoże?
   Zuza miała rację. Straciła kontakt z tatą, gdy miała 10 lat. Bardzo to przeżyła, a jej mama się załamała. Nie mogła tego okazywać. Musiała być silna. Gdy wyszły na prostą, mama Zuzy zachorowała na białaczkę. Po 5 latach ciężkiej walki zmarła. Wspierałam Zuzę jak tylko mogłam, ale mi samej było ciężko. Bardzo się polubiłam z panią Alicją. Obie strasznie płakałyśmy po jej śmierci. Siedziałyśmy nad jej grobem przytulone do siebie, nie odzywając się. Ta cisza nas uspokajała. Teraz jest już lepiej. Zuza przyzwyczaiła się do pustki w jej sercu, jednak nigdy nie zapomniała o swojej mamie. Tak samo jak ja.
-Nie martw się. Będzie dobrze.- poklepałam ją po plecach.
-Dobra, dość o mnie. Opowiadaj, jak tam z Tymkiem.
   Na samą jego myśl na mojej twarzy pojawiał się ogromny banan. On doskonale wiedział, jak mnie pocieszyć. Streściłam Zuzie ostatnie wydarzenia, a ona w szoku zasłoniła usta ręką.
-On musi cię cholernie kochać. Kurczę, aż wam zazdroszczę. Oczywiście w tym dobrym znaczeniu. Super jest mieć taką osobę, na której zawsze można polegać.
-Oj tak.
    Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym rozległ się dzwonek na lekcje.
Polski. Zawsze lepszy od matmy. Na lekcji w ogóle nie mogłam się skupić. Moje myśli krążyły wokół Tymka. Jezu, jaki on jest kochany. Zawsze mnie broni i chce mi pomóc. Nie wiem, czym sobie na niego zasłużyłam. Nawet nie zwracałam uwagi na omawiany temat.
-Martyno. Proszę bardzo, odpowiedz na to pytanie.- wyrwał mnie z zamyślenia głos pani Nowak.
-S-słucham?- zapytałam zdezorientowana.
-Dlaczego nie jesteś skupiona?! To nie pierwszy raz!
-Jezu, przepraszam... To się już więcej nie powtórzy, obiecuję.
-Dostajesz 1.
   Zajebiście, kurwa. Chuj jej w dupę. Niech się pieprzy. Z niecierpliwością czekałam na dzwonek. Wyszłam z klasy, czując jak ktoś mnie łapie za rękę. Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się Ola i Nadia. No nie... Czego one, kurwa chcą?
-Jak tak zdrówko?- zapytała sarkastycznie ta druga
-A dobrze, dobrze. Dzięki, że pytasz.-odpowiedziałam tym samym
-Jesteś z siebie zadowolona?!
-Ej, o co wam do kurwy nędzy chodzi?
-Nie udawaj głupiej! To przez ciebie Nikola wyleciała ze szkoły!
-Jakie ,,przeze mnie"? Sama się o to prosiła!
-To twoja wina! Po co nakablowałaś? Mogłaś siedzieć cicho!
-A co was to obchodzi?! Wiecie, co ona mi zrobiła?! Wiecie?!- na samo wspomnienie wzbierały mi się w oczach łzy.
-No! Teraz, kurwa rób z siebie ofiarę losu! No dawaj, jeszcze bardziej rycz!
-Zamknij się!
-Bo co mi zrobisz? Tak się składa, że nie uda ci się z tego wytłumaczyć. My lepiej wiemy.
-Gówno wiecie- mruknęłam pod nosem
-Coś mówiłaś?
-Tak.-sama się zdziwiłam moją odwagą- Gówno wiecie- powiedziałam patrząc im prosto w oczy.
-Odszczekaj to!- krzyknęła Ola
-Chyba śnisz.
    Poczułam, jak mocno mnie pociągnęły, przez co skuliłam się z bólu jak szczeniak. Chwilę potem znajdowałyśmy się w łazience, w której były inne 2 dziewczyny.
-Spierdalać! Już!- rozkazała Nadia, po czym wypchnęła je z ,,pomieszczenia". Otworzyły kabinę, w którą po chwili mnie wciągnęły. Szarpnęły mnie za włosy, przez co wygięłam się w łuk. Złapały mnie za głowę, którą po chwili zanurzyły w wodzie toaletowej. Czułam, jak bierze mnie na wymioty. Nadia stanęła w drzwiach i zaczęła się śmiać. Ola zaczęła jej wtórować, a mi ani trochę nie było do śmiechu. Upokorzyły mnie.
-Zostawcie mnie!- krzyknęłam, zaciskając powieki
-Zamknij się!
     Przez kilka minut znęcały się nade mną. W pewnym momencie zbyt długo trzymały moją głowę pod wodą, przez co zaczęłam mieć mroczki przed oczami i krztusić się wodą. Cholera, niech mi ktoś pomoże! Wreszcie mnie puściły i wyszły z łazienki, śmiejąc się. Miałam tego dość. Nie myślałam długo. Wyjęłam żyletkę i zaczęłam się ciąć. Wiem. Obiecałam Tymkowi, że już więcej tego nie zrobię, ale to było silniejsze ode mnie. Wstałam, podeszłam do umywalki i zaczęłam przemywać rany, jednocześnie patrząc w lustro. Wyglądałam strasznie. Całe mokre włosy, rozmazany tusz do rzęs... Jak straszydło... Ryj ogarnę, ale gorzej będzie z włosami. Nagle rozległ się dzwonek. Zajebiście, kurwa. Chuj. Idę. Najwyżej mnie opierdolą.
    Wyszłam z łazienki, kierując się w stronę klasy. Czułam na sobie wzrok innych, przez co czułam się jeszcze bardziej skrępowana. Twarz ogarnęłam, ale włosów nie miałam jak. Gdy przyszła nauczycielka, a jej wzrok wylądował na mnie, mocno się wściekła.
-Co ty dziecko robiłaś?!
-N...Nic...- powiedziałam ze spuszczoną głową
-Jak to nic?! Włosy same się moczą?!
Weszliśmy do klasy, po czym pani Malinowska kazała klasie robić jakieś zadania i czytać temat, a mnie wzięła na korytarz. Cholera. I co jej powiem?
-Dobrze, więc powiesz mi, co się stało?- powiedziała już spokojnie.
-Przepraszam, nie mogę...
-Nie bój się. Ktoś ci coś zrobił?
      Nie wytrzymałam i opowiedziałam nauczycielce wszystko ze szczegółami, a ta stwierdziła, że nie popuści Oli i Nadii. Trzymała mnie za słowo, a ja miałam tylko nadzieję, że nie obiecuje mi gruszek na wierzbie.
     Wróciłyśmy do klasy, a przez resztę dnia nikt już mnie nie zaczepiał, jednak gdy wychodziłam ze szkoły jak ktoś mnie zaciąga za budynek. Nie zdążyłam nawet podnieść głowy, gdy zostałam uderzona czymś ciężkim. A potem już nic nie pamiętam...

************************************
Hej! Witam was w nowym rozdziale! Piszcie swoje przypuszczenia, gwiazdkujcie i komentujcie, bo to naprawdę motywuje! Tymczasem ja się z wami żegnam.
PS. Myjcie rączki!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz