Rozdział 26

124 3 1
                                    

Zatrzasnęłam za sobą drzwi na zasuwę, która na szczęście się tam znajdowała i zaczęłam dalej uciekać. W obecnej chwili nie cieszyłam się z ,,ucieczki", bo wiedziałam, że typ jest tak cwany, że w każdej chwili może się uwolnić i mnie złapać. Wybiegłam z budynku i zaczęłam biec przed siebie. Nie wiedziałam gdzie, ale jak najdalej od niego. Wbiegłam do lasku, który znajdował się jakiś kilometr od meliny. Tak. Przebiegłam kilometr. Byłam zmachana, ale twierdziłam, że było warto. Odpocznę i coś wymyślę. A zamknięta w pomieszczeniu raczej nic nie mogłabym zrobić. Przebiegłam jeszcze jakieś pół kilometra, ale już trochę wolniej. Oczywiście cały czas trzymałam się drogi, aby się jeszcze bardziej nie zgubić. Zadzwoniłam do Alana. Nie było sensu pisać. W międzyczasie wdrapałam się na drzewo. Wiem, jestem pojebana, ale powtarzam: przezorny zawsze ubezpieczony. Usiadłam wygodnie pomiędzy rozgałęzieniem i zaczęłam dzwonić.
-Martyna?! Cholera, gdzie jesteś?!
-Alan... Nie wiem... Uciekłam...-odetchnął z ulgą- Biegłam jakiś kilometr do lasu i kolejne pół w głąb. Teraz siedzę na drzewie, żeby nikt mnie nie widział.
-Uważaj, żebyś nie spadła. Możesz jakoś opisać ten las?
-Nie...- rozpłakałam się- Alan... Ja już nie wrócę, rozumiesz? Byłoby większe prawdopodobieństwo, że mnie znajdziesz w tej melinie. Tam chociaż dostałabym chleb i wodę. A tu? Nie mam kasy, ani nikogo bym mogła poprosić o pomoc, prócz ciebie. Ale ty też nie jesteś w stanie. Niby zamknęłam tego faceta w pomieszczeniu na zasuwę, ale na pewno się uwolni. Jest za sprytny...- dalej szlochałam
-Martyna...- również się rozkleił- Musisz być silna, rozumiesz? Musisz...
-Ale ja już nie chcę być silna...
-Musisz. Proszę... Zrób to dla Zuzy... Dla mnie...- powiedział cicho, aby jeszcze bardziej się nie rozpłakać
-Alan... nie płacz...
-Nie mogę, kiedy wiem, że cierpisz... Wiem, że się boisz, ale pobiegnij dalej. Jeśli kogoś spotkasz, poproś o pomoc. Najlepiej zgłoś się na policję. Wyjaśnij im wszystko i albo ja po ciebie przyjadę, albo oni cię przywiozą. Dasz radę dojść?
-Chyba tak... Skoro pod taką adrenaliną przebiegłam półtora kilometra?
-Jeśli chcesz, nie rozłączaj się. Idź szybszym krokiem i rozmawiaj.
-Ok. Faktycznie, czułabym się pewniej. Dziękuję.
-Nie dziękuj, tylko idź.
Zeskoczyłam z drzewa, a gdy się upewniłam, że nikogo nie ma, ruszyłam dalej. Właściwie to czułam się na siłach, żeby biec. Alan cały czas coś do mnie mówił i starał uspokoić, mimo że sam był zdenerwowany. Taki przyjaciel to skarb. No właśnie. Przyjaciel. Przez tę całą sytuację zrozumiałam, że Alan jest dla mnie kimś więcej niż najlepszy przyjaciel. Tak, kocham Alana. Nie powiem mu tego, bo mnie wyśmieje. Traktuje mnie jak przyjaciółkę i chyba nie zamierza tego zmienić. I to najbardziej boli. Po kilkunastu minutach doszłam do terenu zabudowanego. Poinformowałam o tym Alana, gdy zobaczyłam posterunek policji. Rozłączyłam się, po czym skierowałam się do budynku. Podeszłam do recepcji, gdzie stała policjantka. Podniosła wzrok, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Patrzyła na mnie zszokowana. I wiem, dlaczego. Wyglądałam okropnie. Ale nic na to nie poradzę. Nadal byłam spanikowana.
-Dzień dobry, przepraszam, może mi pani pomóc...?
-Oczywiście! O co chodzi?
Skróciłam jej całą historię. Opowiedziałam również o Alanie.
-Bardzo dobrze pani zrobiła. Naprawdę duże WOW. Zachować zimną krew w takiej sytuacji? Postawa godna podziwu.
      Wykonała do kogoś telefon, aż podeszli do mnie dwaj policjanci, po czym zaprosili do pokoju przesłuchań. Wszystko im wyjaśniłam i poprosiłam, aby poinformowali mnie, gdzie dokładnie jestem. Okazało się, że ten człowiek wywiózł mnie prawie 80 km poza miasto, w którym przebywaliśmy. Nieźle, co? Jako, że Alan nie zna drogi, w końcu nie jest Polakiem, tylko przyjechał do mojego kraju w odwiedziny, policjanci postanowili mnie odwieźć, za co bardzo im byłam wdzięczna. Obiecali, że zajmą się tą sprawą. Wysłali inny patrol na przeszpiegi okolic, w których byłam przetrzymywana. Siedziałam z tyłu radiowozu i patrzyłam przez okno. Przede mną jakieś półtora godziny drogi. Półtora dlatego, iż przeszłam jakąś 1/3. Nie pisałam nic Alanowi. Chciałam się zjawić niespodziewanie.
                              ***
Dotarliśmy pod hotel. Policjanci weszli ze mną do środka i skierowali się za mną do pokoju, który zamieszkiwałam z Alanem. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się właśnie Alan, który siedział na łóżku z twarzą w dłoniach i najwyraźniej płakał. Ten widok strasznie złapał mnie za serce. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi, podniósł wzrok. Oczy miał całe czerwone i spuchnięte od płaczu. Od razu się podniósł i podbiegł do mnie, po czym przytulił najmocniej, jak tylko potrafił. Odwzajemniłam gest. Policjanci się pożegnali i wyszli.
-Alan...- rozkleiłam się
-Cichutko...- położył palec na moich ustach- Cholernie tęskniłem...
Usiadł na łóżku, pociągając mnie za sobą i dalej mocno przytulając. Schowałam twarz w jego ramię, a on z kolei w moje włosy. Nie odzywaliśmy się. Tego właśnie potrzebowaliśmy. Ciszy, która zostawała co jakiś czas przerywana przez nasze pociąganie nosem. Tak bardzo się cieszyłam. Wreszcie mogłam odetchnąć i się uspokoić.
-Wiem, że to pytanie retoryczne, ale... jak się czujesz?
-Już lepiej. Dzięki tobie.- na te słowa chłopak lekko się uśmiechnął- Strasznie się bałam. Kiedy w końcu ten koszmar się skończy? Jak ten typ mnie znalazł? Jak...
-Już cicho. Nie myśl o tym narazie. Ciesz się chwilą.
-Masz rację.- pocałowałam go w policzek, a chłopak odwzajemnił gest.- Alan, przepraszam, ale chciałabym się umyć...
-No jasne. Serio myślisz, że zabronię ci się myć?- zaśmiał się, na co mu zawtórowałam- Leć- wskazał głową na drzwi od łazienki, a ja wstałam i poszłam wziąć prysznic. Poczułam niesamowitą ulgę, gdy krople spływały po moim ciele. Wyszłam z kabiny, po czym pacnęłam się w czoło. Nie dość, że nie wzięłam ciuchów, to jeszcze zostawiłam ręcznik na komodzie. Głośno przełknęłam ślinę.
-A-Alan...?
-Tak?
-Bo... jest taka sprawa...
-Jaka? Mów śmiało!
-Bo... Nie wzięłam ani ręcznika, ani piżamy...- poczułam, jak robię się czerwona
-Otwórz drzwi. Nie będę patrzył.
Wykonałam polecenie. Moim oczom ukazał się Walker, który w jednej ręce trzymał ręcznik i moją piżamę, a drugą zasłaniał sobie i tak już zamknięte oczy.
-Dziękuję- powiedziałam szybko, po czym odebrałam rzeczy i znów zniknęłam za drzwiami. Boże, jaki wstyd. Sytuacji nie poprawiał fakt, że kocham się w Alanie. Wyszłam z łazienki nadal czerwona jak burak. Alan spojrzał na mnie i tylko się zaśmiał.
-I z czego się śmiejesz?- zawtórowałam mu
-Słodko wyglądasz, gdy się tak rumienisz- teraz to na pewno wyglądałam jak burak. Zasłoniłam twarz włosami, jednak od razu to zauważył.
-No nie zasłaniaj się...- wstał i podszedł do mnie, po czym podniósł mój podbródek- Co jest?
-Nic... Po prostu... Krępują mnie takie tematy... No wiesz... Stałam przed tobą naga...
-Ale i tak nic nie widziałem
-No wiem, ale czuję się głupio... Do tego boję się...
-Czego?
-Po tych gwałtach, gdy pomyślę, że mam stać przed facetem choćby w bieliźnie, dostaję mdłości. Przepraszam, jeśli cię tym uraziłam, bo nie powinno się wrzucać wszystkich do jednego worka, ale po tym co mi zrobili...- znów zaczęłam płakać
-Heeej... Nie płacz, proszę... Jeśli nie chcesz, nie musisz o tym mówić. To są delikatne tematy i ciężko o nich rozmawiać.
-Dziękuję, że mnie rozumiesz.
-Od tego jestem.
Przytuliłam go.
-Pamiętaj, że do niczego cię nie zmuszam. To jest tylko i wyłącznie twoja sprawa, czy komuś powiesz, czy nie. Mogę tylko ci powiedzieć, że jeśli będziesz chciała pogadać o czymkolwiek, to wiesz, gdzie wbijać.- poczochrał mnie po włosach
-Ja chcę ci o wszystkim powiedzieć... Czuję się gotowa, ale mam jakąś blokadę...
-Usiądź- posadził mnie na kolanach- To jak? Chcesz powiedzieć, czy nie? Nie naciskam.
-Chcę.- wzięłam głęboki oddech- To wszystko się zaczęło jeszcze zanim poznałam Tymka. Uratował mnie. Szłam przez park, gdy zaczepiła mnie Nikola i jej kumple. Chcieli mnie zgwałcić, ale Tymek tamtędy przechodził i mi pomógł. Następnego dnia obudziłam się u niego w mieszkaniu. Później się zaprzyjaźniliśmy, aż w końcu zostaliśmy parą. Byłam szczęśliwa. Zabrał mnie na piękną łąkę i tam wyznał miłość. Gdy wróciliśmy do domu... No wiesz... Zrobiliśmy to... Ale wtedy to nie był gwałt. Chciałam tego. Bałam się trochę, bo byłam dziewicą, ale Tymek był bardzo delikatny...- Alan pokiwał głową na znak, że rozumie- Kilka dni później usłyszałam walenie w drzwi. To była Nikola. Zadzwoniłam na 112 i schowałam się właśnie pod łóżko w sypialni. Po jakimś czasie Nikola przyszła, po czym położyła się na łóżku i zaczęła się... No wiesz...- znów się zrobiłam czerwona
-Masturbować?
-Tak... Miałam dość jej jęków, więc wyszłam z ukrycia. Zaczęła się głupio uśmiechać, po czym pociągnęła mnie na łóżko i zrobiła to... Musiałam lizać jej... No sam wiesz co...
-Nie wstydź się. Po prostu mów prosto z mostu. Cipka.
-Masz rację, przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie, czubku- pstryknął mnie w nos- Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że przy mnie nie musisz się wstydzić.
Na śmierć zapomniałam wam powiedzieć o jednej rzeczy. Rozmawiałam z Alanem po polsku. Nie mówił idealnym akcentem, ale było BARDZO dobrze. Jestem w szoku. Mówił, że uczył się tego języka od kilku miesięcy. Naprawdę duże WOW. Przez kilka lat nauki języka angielskiego u niejednej osoby pojawiały się liczne błędy, choć to prosty język, a Alan od tak umiał niemal perfekcyjnie polski. Nawet nie robił błędów językowych. Moim zdaniem ten niedoskonały akcent brzmiał mega uroczo. Nie jest to typowe ,,faflonienie" się, ale po prostu brak akcentu. Mówił naprawdę wyraźnie. Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak dużo można się nauczyć w ciągu kilku miesięcy. I to jeszcze, jakie słowa umiał. Cipka, jak już wcześniej mówił. Boję się myśleć, na jakie strony on wchodzi, żeby się dowiedzieć. Ale wracając do naszej rozmowy...
-No więc kazała mi lizać swoją... cipkę...- ledwo to przeszło mi przez gardło- i robiła same obrzydliwe rzeczy...
-Japierdole, żeby być taką suką...
-Potem zaciągnęła mnie do samochodu i wywiozła do jakiejś meliny. Był tam mój były. On również mnie zgwałcił... Musiałam robić mu loda... Krztusiłam się...- poczułam łzy w moich oczach, a Alan potarł mnie po ramieniu
-Jeśli nie chcesz, nie musisz o tym mówić.
-Chcę... chcę, żebyś znał prawdę... Gwałcili mnie oboje. Pewnego dnia Nikola zostawiła telefon, gdy zadzwonił Tymek. Odebrałam. Nikola chciała mnie uwolnić tylko wtedy, jeśli Tymek się z nią prześpi. Zrobił to, mimo że nie chciał. Powiedziałam mu, ze nie ma nic do jak stracenia. Okazało się, że Nikola kłamała. Później jakimś cudem policja mnie znalazła i uratowała mnie. Wszystko zaczęło się układać. Co prawda, wcześniej Ola i Nadia wsadziły mi głowę do kibla, ale pomińmy to.
-Co zrobiły?! Czy one są normalne?!
-Nie. Ale wracając... Gdy wychodziłam ze szkoły, dostałam czymś ciężkim w głowę. Gdy się obudziłam, stała nade mną zapłakana Ola. Przepraszała, a ja jej wybaczyłam, bo uważam że każdy zasługuje na drugą szansę. Wtedy za pierwszym razem spóźniłam się do domu. Następnego dnia wyszłyśmy na zakupy. Zobaczyłam plakat z informacją o twoim koncercie. Postanowiłyśmy iść. Wróciłam późno, ale Tymka i tak jeszcze nie było. Później, gdy wyszłam z tobą na herbatę, dostał jakiejś furii. Oczywiście nie powiedziałam mu, że mam twój numer i piszemy, bo by mnie chyba rozszarpał. Tak, czy siak naskoczył na mnie. Zaczął oskarżać o zdradę. Gdy sama wygarnęłam mu jego wady, uderzył mnie. Zaczęłam się pakować, ale nie pozwolił mi się wyprowadzić. Wtedy właśnie mnie zgwałcił. Mało tego... On... Wkładał mi... Penisa... pomiędzy piersi... Gdy poszedł się myć, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiłam w krzakach przy furtce. Nie chciałam z nim spać, więc usadowiłam się w salonie. Rozwścieczył się, a następnie zaczął mnie mocno bić. Zaciągnął mnie na górę i kazał tam spać, jednak tego nie zrobiłam. Nie zmrużyłam oka. Wyglądałam jak trup, ale było warto. Wstałam 2 godziny wcześniej i uciekłam do Zuzy. A resztę już znasz...- rozpłakałam się na dobre
-Wiem, że to dla ciebie trudne i zdaję sobie sprawę z tego, że jestem z nielicznych osób, które o tym wiedzą, ale muszę ci to powiedzieć.
-Co takiego?
-Jestem z ciebie dumny. Nie tylko znalazłaś odwagę, żeby to powiedzieć, ale wciąż się nie poddajesz.
Przytulił mnie, po czym sam poszedł się umyć. Rozsiadłam się wygodnie na łóżku, czekając na niego. Po kilkunastu minutach wyszedł z łazienki. Miał mokre włosy. Wyglądał uroczo. Hola, stop. Martyna, opanuj się. Nie rób sobie nadzieji. On cię nie kocha. Zresztą kto by chciał kogoś takiego, jak mnie? Przełknęłam głośno ślinę, gdy chłopak kładł się koło mnie.
-Wszystko ok?- zapytał zaniepokojony
-Jasne. Czemu pytasz?
-Posmutniałaś strasznie. No weź się uśmiechnij...
Nie mogłam mu tego odmówić. Moje usta wykrzywiły się w lekkim bananie. Nagle Alan zrobił coś, czego się nie spodziewałam...
************************************
Cześć! Jak się podoba nowy rozdział? Taki bonusik. Komentujcie i gwiazdkujcie.
Miłego czytania!

Teraz wiem, co to znaczy szczęście...//Tymek & Alan Walker Pt.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz