Nadszedł ranek. Zostałem obudzony przez promienie słońca, które wdarły się nieproszone do mieszkania Dawida, który wciąż słodko drzemał. Przeciągnąłem się, słysząc delikatne chrupanie moich kości. Wtedy zauważyłem Weediego, który tulił się do mnie tak, jak przez całą noc. Pogłaskałem go na dzień dobry, jednak ten wolał spać dalej. Nie przeszkadzałem mu i po cichu udałem się do kuchni. Zalchło mi w gardle, dlatego postanowiłem nalać sobie wody z kranu do szklanki. Niestety, wszelkie próby bycia niezauważonym zostały zaprzepaszczone, gdyż mokra szklanka wymsknęła się z mojej ręki i upadła z hukiem na podłogę, rozbijając się w drobny mak. Idealny początek dnia, nie ma co. Jeszcze lepszy sposób na pobudkę.
- Co ty tam zmajstrowałeś? - usłyszałem zaspany głos Dawida.
- N-nic...- wybełkotałem, szukając szufelki, której chyba nie posiadał.
Usłyszałem tylko, jak gospodarz wstaje z łóżka i idzie w moim kierunku. Stanął nade mną. Przetarł dłonią twarz. Widocznie był niezadowolony z takiego obrotu spraw. Nie chcąc go denerwować, wziąłem kawałki szkła do ręki, by przenieść je do kosza.
- Zostaw to! - krzyknął łapiąc mnie za rękę.- Zrobisz sobie...- przerwał widząc ranę na mojej dłoni, a następnie poluzował uścisk.-...krzywdę- dokończył, po czym otworzył szafkę w poszukiwaniu domowej apteczki.
- Ja przepraszam... Naprawdę przepraszam. Nie chciałem.
- Przestań. Wypadki się zdarzają- odburknął poddenerwowany, a następnie postawił na blacie wodę utlenioną i bandaże.- Podejdź- zawołał, a ja w milczeniu podążałem za jego rozkazami.
Jak można było się spodziewać, zaczął opatrywać moją ranę. Bolało. Cholernie bolało. W reakcji na nieprzyjemne uczucie syknąłem, zagryzając wargę. Mimowolnie cofnąłem rękę, w ucieczce od cierpienia, jednak brunet trzymał mnie mocno.
- Zaraz będzie po wszystkim, wytrzymaj.
Westchnąłem i starałem się utrzymać w ryzach. W końcu sam byłem sobie winien.
Na szczęście już po chwili poczułem ulgę, gdy ten zaczął bandażować moją ranę. Spojrzałem na niego z bliska. Był tak skupiony, jakby co najmniej wykonywał poważną operację.- Też ciekawy poranek mi zgotowałeś...
- Przepraszam.
- Nie szkodzi. Obiecaj mi tylko, że będziesz ostrożny. Nie chcę, by stała ci się krzywda- mówiąc to przybliżył swoją twarz do mojej tak, że czułem jego oddech owiewający moją osobę. Nie wiedzieć czemu, poczułem w tamtej chwili motylki w brzuchu.
- T-tak... To znaczy obiecuję.
Ten w odpowiedzi uśmiechnął się i potargał mi włosy. Zaraz po tym udał się po szufelkę, która jednak znajdowała się w łazience i zaczął sprzątać powstałe przeze mnie pobojowisko. Kiedy skończył, stanął przed lodówką, a jego spojrzenie ponownie spoczywało na mnie.
- Co chcesz na śniadanie?- zapytał, przeglądając zawartość urządzenia.
- Nie wiem. Co ty chcesz- odparłem przyglądając się jego sylwetce zupełnie nieobecny.
- Jajecznica? Może być?
- Może być- odpowiedziałem bez namysłu niczym zahipnotyzowany.
Już po chwili Dawid przygotowywał śniadanie dla naszej dwójki.
- To ja nakryje do stołu- oznajmiłem i ruszyłem w stronę półek z naczyniami.
- O nie, nie, nie, nie, nie.- Podbiegł jakby zaalarmowany, łapiąc mnie w pasie, tym samym uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.-Ty już lepiej naczyń nie dotykaj. Usiądź i poczekaj. Ja to zrobię.
To niesamowicie urocze, jak o mnie dba. Co prawda bywa to upierdliwe, jednak trzeba przyznać: Dawid to najwspanialszy facet na tej półkuli. Jest tak troskliwy, kochany, ciepły. Czas spędzony w jego towarzystwie jest najlepiej spędzonym. Na samą myśl o nim, czulem się dziwne. Uczucie panujące wewnątrz mnie było czymś, czego nigdy wcześniej nie miałem okazji doświadczyć. Czyżbym się zakochał? Nie. To niemożliwe. Dawid jest dla mnie jak brat! Na dodatek jest 10 lat starszy, a ja nie ukończyłem nawet 15 roku życia. Przecież to jest niedorzeczne!
W mojej głowie zapanował mętlik. Czując ramiona młodego mężczyzny wokół mnie, miałem ochotę trwać tak godzinami. Stałem jak osłupiony. Nie docierało do mnie to, co mówił. Nagle zauważyłem, że stoi do mnie tyłem, przyrządzając jajecznicę. Niewiele myśląc, tym razem to ja objąłem jego w pasie.- Co dzisiaj będziemy robić? - zapytałem cicho, przytulając twarz do jego pleców.
- Hmm... Zjemy, ogarniemy się, pójdziemy z Weedim na spacer, a potem ty decydujesz.
- Ja? Ale ja nie wiem nawet, co można tutaj robić.
- Wszystko! Na dziś zapomnij o szkole, karierze. O wszystkim. Mamy Day-off. Spędzimy ten dzień razem, dobrze się bawiąc.
- Z tobą nawet matematyka byłaby super- zaśmiałem się i zacząłem się zastanawiać.
W tym czasie brunet przełożył jedzenie na talerze i odwrócił się do mnie przodem.
- Więc? Wymyśliłeś coś? - zapytał wręczając mi naczynie.
- Może park trampolin?
- Park trampolin...- powtórzył. - Świetny pomysł. A teraz wcinaj.
Nie musiał powtarzać dwa razy, gdyż zaraz po zajęciu miejsca przy stole, zabrałem się za jedzenie.
Po skończonym posiłku wstawiliśmy talerze do zmywarki i zaczęliśmy się szykować. Rutynowe czynności przebiegły całkiem sprawnie, więc już po chwili znajdowaliśmy się na spacerze z psem, który tryskał radością z możliwości przechadzki na świeżym powietrzu. Cały czas toczyliśmy zażarte konwersacje.
Kiedy wróciliśmy, było już południe. Nie czekając niepotrzebnie, udaliśmy się do wcześniej wspomnianego parku trampolin z myślą, że o tej godzinie nie powie być zatłoczony. Ku naszemu zadowoleniu nasze przypuszczenia okazały się trafne, gdyż w środku nie było prawie nikogo. Mogliśmy cieszyć się ową rozrywką i swoim towarzystwem bez żadnych przeszkód.
Skakaliśmy jak szaleni. Wykonywaliśmy najróżniejsze triki, salta. W skrócie mówiąc: wygłupialiśmy się. W końcu zauważyłem, że wyczerpany Dawid ułożył się wygodnie na gąbkach.- Rozłożyłeś się jak Rosja na mapie i zadowolony- skwitowałem żartobliwie.
- Jestem na to za stary- stwierdził, rozkładając ręce i nogi niczym rozgwiazda.
- Głupoty wygadujesz...
Podszedłem do niego i pociągnąłem za rękę, by zmusić go do wstania. On jednak miał inne plany i pociągnął mnie tak, że chcąc nie chcąc, straciłem równowagę. Wylądowałem prosto na nim. Mogłem tylko poczuć, jak mój nos styka się z jego, a moje policzki płoną. Odebrało mi mowę, podczas gdy ten śmiał się w niebogłosy.
Po chwili przewrócił mnie na plecy i uderzył trzy razy o miękkie podłoże, odliczając przy tym jednocześnie.- Wygrałem- zawołał uradowany, w dalszym ciągu trzymając twarz w niebezpiecznym odstępie.
Ja zdołałem jedynie rozchylić wargi. Nie wypowiedziałem ani słowa. Byłem zbyt zawstydzony.
W tamtej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że moje uczucia wybiegły poza skalę zwykłej przyjaźni.
Dawid był osobą, na którą zawsze mogłem liczyć. Mogłem powiedzieć mu wszystko, zwierzyć się z problemów, wypłakać się, a w zamian za to otrzymywałem zrozumienie i ciepło. Ufałem mu jak nikomu innemu. Troszczył się o mnie, starał się mnie rozbawić, sprawić, bym uwierzył w siebie. Był jedyny w swoim rodzaju.
Ja... Zakochałem się.

YOU ARE READING
You're everything I have
FanfictionPo zakończeniu popularnego programu rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Marcina. Ku jego szczęściu, zawsze może liczyć na wsparcie swojego trenera, który wciąż stoi u jegi boku. Dba o niego, troszczy się i chroni przed całym złem tego świata. Chłop...