Tęskniłem

140 13 10
                                    

Bardzo zależało mi na tym, by spędzić z nim trochę czasu. Wiedziałem, że tylko on będzie w stanie poprawić mi humor, jakoś na mnie wpłynąć,a co najważniejsze- pozwoli mi zapomnieć, oderwać się od przykrej, szarej rzeczywistości. Jak zwykle nie zawiódł mnie, sprawiając uśmiech na mojej twarzy.

Od momentu przeprowadzki do Warszawy nie czułem się szczęśliwy. Będąc szczerym, zapomniałem już, jak to jest. Być może to zbyt duża i szybka zmiana dla kogoś takiego, jak ja bądź to w tym mieście tkwił problem. Byłem skory uwierzyć w tę drugą możliwość.
Nie chciałem nastawiać się negatywnie do tego miejsca, jednak z każdym dniem coraz bardziej pragnąłem wrócić do mojej ukochanej wsi. Z początku myślałem, że to normalna tęsknota, jednak po czasie zorientowałem się, że nie pasuję do tego otoczenia, a ludzie podchodzą do mojej osoby z rezerwą. Czułem się wyalienowany. Nie potrafiłem się odnaleźć.
Ten cały wyścig szczurów nie przemawiał do mnie. Nie było tam miejsca na bycie sobą.

Z Dawidem sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej. On zawsze akceptował mnie w pełni. Podnosił moją samoocenę i wspierał, nie zważając na nic.
Nic się w tej kwestii nie zmieniło, mimo upływu lat. Wspomnienia, jakie nas łączyły, wracały nieubłaganie. Wydawało mi się, że wszystkie te chwile miały miejsce wczoraj. U boku tego człowieka czas upływał zupełnie inaczej. Nawet wtedy, gdy ponownie mogłem z nim rozmawiać w zwykłej restauracji, miałem wrażenie, jakby stanął on w miejscu, a poza nami na świecie nie było nikogo.

Niestety, prawda była inna. W rzeczywistości te wspaniałe chwile mijały nieubłaganie, a nasze pożegnanie zbliżało się wielkimi krokami. Za każdym razem, kiedy przychodziła ta okropna pora, pora rozstania, przeżywałem to w ten sam sposób. Nie miało dla mnie znaczenia, jak długo go nie zobaczę, nie interesowała mnie odległość, jaka nas dzieliła. Chciałem po prostu mieć go przy sobie, stąd moje niezadowolenie. Nic więcej nie potrzebowałem.
Jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, ile wycierpiał przez to, co nas łączyło. Ta świadomość dodatkowo mnie przytłaczała. Nikt nie mówił, że będzie lekko, ale nikt również nie wspominał, że moje życie stanie się istnym koszmarem. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której się znajduję?

W końcu po kilku godzinach spędzonych razem, musiałem wracać. Chciałem jechać autobusem, jednak Dawid był nieustępliwy, przez co ponownie skończyłem w jego samochodzie. Tłumaczył się tym, że to dla mojego bezpieczeństwa i jego spokoju ducha. Było już ciemno, a o tej porze łatwo trafić na nieodpowiednie towarzystwo.

- Nie sądzisz, że jesteś nadopiekuńczy? - zapytałem, spoglądając na niego.

- Jeśli chodzi o ciebie? Może trochę- odpowiedział uśmiechając się.

Z pewnością znalazłaby się osoba, której by to przeszkadzało. Ja jednak cieszyłem się, że istnieje ktoś, dla kogo jestem ważny, kto interesuje się mną i o mnie dba. Ową radość potęgował fakt, że tą osobą jest nie kto inny, jak sam Dawid.

- Jesteś kochany- stwierdziłem z uśmiechem.

- Jestem- przyznał mi rację, sprawiając wrażenie rozbawionego.

- I jesteś najlepszy...- powiedziałem ciszeh, opierając połowę o szybę, przymykając oczy.

Nie skomentował tego, jednak zanim zamknąłem powieki, mogłem zobaczyć delikatny uśmiech na jego twarzy. Tak bardzo za nim tęskniłem.

Znaleźliśmy się pod blokiem, w którym od niedawna mieszkałem. Odpiąłem pasy, jednak nie zdecydowałem się opuścić pojazdu.

- Nie uciekasz? - zapytał po chwili, widząc moje nietypowe zachowanie.

- Dawid... Co z nami? - w końcu zdobyłem się na skierowanie tego pytania w jego stronę.

Mężczyzna słysząc to, nabrał ogromną ilość powietrza do płuc, która wypuścił powolnie.

You're everything I have   Where stories live. Discover now