Zbliżała się godzina 20, przez co powoli musieliśmy zbierać się w kierunku sali koncertowej. Zadzwoniłem do rodziców chłopaka, zapewniając, że młody będzie czekał na nich pod sceną. Po rozmowie telefonicznej, spojrzałem na Marcina, który stał już przy drzwiach.
- Wiesz co?
- Hm?
- Skoro i tak na następnym koncercie występujesz razem ze mną, to czemu nie zabierzesz się tym busem z moją, co?- zaproponowałem entuzjastycznie.
- Nie trzeba. Moi rodzice sami się zaoferowali. Byłoby im przykro, gdybym nagle im odmówił. I tak spędzamy ostatnio mało czasu razem- usłyszałem w odpowiedzi, którą lekko się zawiodłem, czego nie dałem po sobie poznać.
- A. No chyba, że tak. To co, zmykamy?
- Tak- odparł i wyszedł na zewnątrz.- Jest ci przykro?- zapytał po chwili
- Zgłupiałeś? Rodzina jest najważniejsza, ja to rozumiem- odpowiedziałem bez namysłu zgodnie z prawdą.- No chyba, że jesteś po prostu niedostępny, a to tylko wymówka- zażartowałem, na co drugi się zaśmiał.
- Może...
Posłał mi złośliwy uśmiech i ruszył przede mnie. Ja obserwując jego zachowanie, pokręciłem głową i parsknąłem śmiechem. Dopiero po chwili ruszyłem biegiem w jego stronę, by znaleźć się tuż obok. Po upływie kilku minut, byliśmy już na miejscu. W celu uniknięcia tłumów fanów, zmuszeni byliśmy wejść tylnym wejściem. Stamtąd ochrona przetransportowała nas na scenę, gdzie rozstałem się z chłopakiem.
Koncert się rozpoczął, a ta fantastyczna atmosfera udzieliła się prawdopodobnie każdemu, kto znajdował się na terenie obiektu. Śpiewając cały czas zerkałem na Marcina, który swoim uśmiechem napędzał mnie do działania. Chciałem wyciągnąć go na scenę, przed publikę, jednak wiedziałem, że chłopak bez przygotowania nie da rady.
Wszyscy bawiliśmy się wspaniale. Dla takich fanów to sama przyjemność występować. Razem tworzymy jedność. To dzięki nim jestem tu, gdzie jestem i to właśnie dla nich zostawię swoje serce w tym miejscu.
Całe widowisko po kilku godzinach zakończyło się, a my po zrobieniu kilku zdjęć, opuściliśmy budynek i udaliśmy się w kierunku koncertowego busa. Cóż, jako, że przed nami jeszcze ostatnie miasta, a wszystko to w przeciągu tego weekendu, musieliśmy odpocząć, by dać z siebie wszystko następnego dnia.- Byłeś genialny- chwalił mnie Marcin, który nie wiadomo kiedy zjawił się obok.
- Taa... A jaki zmęczony. Jutro rano próba, a teraz przepraszam, ale jestem wyczerpany.
- Jasne, odpoczywaj. Do jutra
Pomachałem mu wsiadając do busa, a ten wraz z rodzicami zmierzali do czekającej na nich taksówki.
Emocje opadły, a ja nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem. Zdałem sobie sprawę z tego dopiero wtedy, gdy obudziłem się w wyjątkowo niewygodnej pozycji. Przekląłem swój los i wyciągnąłem spod pleców telefon. Było zdecydowanie za późno. Od razu wykręciłem numer Marcina i przystawiłem urządzenie do ucha.- Kiedy będziecie na miejscu?
- Za jakąś godzinę, a co? Coś się stało, że jesteś taki rozgorączkowany?
- Nic. Jak będziecie, to dzwoń. Mamy mało czasu, żeby wszystko przećwiczyć i uzgodnić.
- Przecież koncert jest dopiero wieczorem.
- Po prostu daj mi znać- zażądałem i rozłączyłem się, prawdopodobnie pozostawiając go w osłupieniu.
Byłem poirytowany. Zapewne każdy ma czasem zły dzień. Niestety, dzisiaj trafiło na mnie. Sam zbyt długi sen miał na to znaczący wpływ. Oczywiście, jak wszyscy uwielbiałem leniuchować, ale nie wtedy, gdy miałem sporo rzeczy na głowie.
W pośpiechu zacząłem się ogarniać, budząc wszystkich dookoła. Z początku byli źli na moje zachowanie, jednak jak to oni, wykazali się dużą wyrozumiałością i próbowali nie zwracać na mnie uwagi.

YOU ARE READING
You're everything I have
FanfictionPo zakończeniu popularnego programu rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Marcina. Ku jego szczęściu, zawsze może liczyć na wsparcie swojego trenera, który wciąż stoi u jegi boku. Dba o niego, troszczy się i chroni przed całym złem tego świata. Chłop...