Musimy wracać

453 13 20
                                    

Pierwszym, co ujrzałem po przebudzeniu był uśmiech Marcina, który znacznie poszerzył się, gdy zobaczył, że już nie śpię. Sam, nieco zaspany, uniosłem kąciki ust i złożyłem delikatny pocałunek na czole chłopaka, przytulając go do siebie. W mojej głowie przewijały się wspomnienia minionego wieczoru, które wprawiały mnie w znakomity nastrój.

- Jak się dziś czujesz? - zapytałem, spoglądając na niego w oczekiwaniu na odpowiedź. Mimo wszystko nadal martwiłem się, że może tego żałować lub odczuwać pewnego rodzaju dyskomfort.

- Dobrze... Chyba.

- Poczekaj, aż wstaniesz- zażartowałem, po czym zauważyłem jego kwaśną minę. Na ten widok zaśmiałem się, czochrając włosy nastolatka.- Dobra, szykuj się, bo lada moment wyruszamy.

- Nie chcę... Chcę tu z tobą zostać- oznajmił, wtulając się w moje ciało.

Spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami. Również wolałbym przedłużyć nasz pobyt w tym miejscu, jednak obowiązki nas wzywały. Przed nimi nie było ucieczki.

- Obiecuję, że jeszcze tu wrócimy. A teraz zbieraj się. Zrobię śniadanie, a ty się spakuj, bo twoje rzeczy są wszędzie- poleciłem, wiedząc, że zajmie mu to znacznie więcej czasu niż mi.

- Niech będzie- mruknął niechętnie, a następnie wstał z grymasem na twarzy. Obserwowałem go w milczeniu. Przyglądałem się wszystkim śladom, jakie pozostawiłem na jego bladej skórze.

- Boli?- zapytałem zmartwiony, podnosząc się do siadu.

- Trochę, ale da się przeżyć. Było warto- odparł z uśmiechem, pochylając się nade mną, by złączyć nasze usta.

Zaraz po tym zaczął zbierać ubrania, które można było znaleźć w każdym zakamarku i pakował je do walizki. Zatrzymał się przed podłużnym lustrem, gdzie jego uwagę przyciągnęły krwiste malinki widoczne na jego szyi, obojczykach, a nawet klatce piersiowej.

- Dawid! - zawołał, odwracając się w moją stronę. - Co ja powiem rodzicom?

- Powiesz, że cię zaatakowali- wzruszyłem ramionami, podchodząc do niego. Chwilę później znalazłem się tuż za nim i objąłem go w pasie, patrząc na nasze odbicie. - Jak założysz golf, to nikt nie zobaczy.

- Na wf nie będę biegał w golfie- rzucił zdenerwowany.

- Pomyślimy nad tym, a teraz się zbieraj.- Złożyłem pocałunek na jego skroni i udałem się do kuchni w celu przygotowania śniadania.

Fakt faktem, można powiedzieć, że troszeczkę się zagalopowałem, ale nie mogłem się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie, a chłopak nie sprzeciwiał się temu. Sam noszę na swoich plecach ślady po tej nocy i nie śmiałbym na nie narzekać. Co więcej, były nawet powodem do dumy i radości. Wiedziałem, że sprostałem zadaniu, a on czuł się dobrze. Nieważne są moje odczucia, najważniejsze, że Marcin będzie to miło wspominał. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Zabrałem się za przygotowanie śniadania dla naszej dwójki. Tym razem postawiłem na nieco amerykański styl, czyli pancakes, jednak w ulepszonej, bo bardziej puszystej wersji. Włączyłem poradnik i wziąłem się do roboty, kiedy moim oczom ukazał się brunet, trzymający ciuchy w rękach. Patrzył na mnie widocznie rozbawiony zaistniałą sytuacją.

- Bawisz się w kucharza?

- Nie muszę się bawić. Ja nim jestem- odparłem dumnie, próbując utrzymać powagę.

- Mhm, jasne. Tylko nie zapomnij o przyprawach- zaśmiał się, po czym zostawił mnie samego.

- Jeszcze jedno słowo, a nie dostaniesz nic- zagroziłem, wymachując przy tym trzepaczką.

You're everything I have   Where stories live. Discover now