W Jego ramionach

314 15 11
                                    

To miejsce było niesamowite. Pomijając wspaniały domek, wynajęty przez Dawida, jego towarzystwo i widoki, które temu wszystkiemu dodawały uroku, było coś jeszcze. Nie potrafiłem tego wskazać, jednak bez wątpienia wprawiało nas w dziwny, przyjemny nastrój, wprowadzało mnie w pewnego rodzaju trans. Czułem się jak w niebie. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu, a na świecie istnieliśmy tylko my.
Oparłem głowę na ramieniu bruneta, przymykając oczy. Mógłbym trwać tak przez całą wieczność.

- Nie chcę, by to się skończyło- powiedziałem cicho.

Mężczyzna zerknął na mnie, a następnie schował twarz w moich włosach.

- Nie myśl o tym. Liczy się to, co jest teraz. Nasza chwila, nasza wieczność- odparł, powodując mój uśmiech.

- Masz rację- uniosłem powieki i spojrzałem na zawartość kieliszka.

Nie byłem fanem alkoholu, jednak przy Dawidzie nawet on wydawał się pyszny. Ten człowiek sprawiał, że wszystko stawało się lepsze.

- Nie jesteś zmęczony?- zapytał po chwili ciszy, wyrywając mnie z rozkojarzenia.

- Może trochę.

- Możemy pójść na spacer- zaproponował, unosząc się.

- Nie teraz- odparłem niechętnie, przytulając się do niego.

- Nie wiedziałem, że jesteś taką przylepą- zaśmiał się, po czym poczochrał moje bujne loki.

Wypiłem resztkę szampana i odstawiłem puste naczynie na szafkę nocną, by następnie wdrapać się na jego kolana.

- A skąd miałeś wiedzieć, skoro ja sam nie wiedziałem?- zapytałem retorycznie.

- Nie wiem, ale podoba mi się to- odpowiedział, obejmując mnie w pasie.

- To oczywiste, że Ci się podoba- zaśmiałem się, jednak nie trwało to długo, aż pociągnął mnie do pocałunku.

- Myślałem, że to ja będę zachowywał się tak nieprzyzwoicie, a tymczasem to ty mnie prowokujesz- stwierdził, po czym ponowił przerwany na chwilę pocałunek, pogłębiając go.

- Według ciebie zachowuję się nieprzyzwoicie? - zapytałem zdziwiony.

- Może trochę... Ale nie przeszkadza mi to- wyszeptał, muskając ustami moją szyję, powodując tym samym dreszcze na moim ciele.- Kto by pomyślał, że ten nieśmiały Marcin, jest takim małym prowokatorem- parsknął śmiechem, na co ja spłonąłem rumieńcem.

Momentalnie chciałem z niego zejść, jednak jego silny uścisk uniemożliwił mi to.

- Jesteś słodki- skwitował i przygryzł płatek mojego ucha. Dopiero po tym zabiegu pozwolił mi uciec.

Ile razy jeszcze usłyszę to z jego ust?

Czułem dziwne, przyjemne uczucie w podbrzuszu. Moje ciało powoli odmawiało posłuszeństwa i domagało się uwagi oraz dotyku starszego. Byłem tym zażenowany, dlatego błądziłem wzrokiem po całym pomieszczeniu, by zaraz skupić go na podłodze. Brakowało mi odwagi i pewności siebie, by spojrzeć mu w oczy.

- Marcin- usłyszałem swoje imię, jednak nie chciałem na nie reagować.-Marcin- powtórzył głośniej, co zmusiło mnie do skierowania się w jego stronę.- Nie wstydź się mnie, proszę- zażyczył sobie z uśmiechem.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

- To nie tak, że się wstydzę...- próbowałem wybrnąć z nieprzyjemnej dla mnie sytuacji, jednak nie wiedziałem jak. Usiłowałem wymyślić jakieś logiczne wytłumaczenie, co niestety na nic się zdało.- Dobra, wstydzę się- przyznałem bezradnie.- Po prostu nie chcę się przed tobą wygłupić- wyjaśniłem zawstydzony.

You're everything I have   Where stories live. Discover now