Family First

152 13 5
                                    

Po wejściu do pomieszczenia zauważyłem, że wszyscy śpią. Oparłem się więc o drzwi, wspominając każda z chwilę z Dawidem, wskutek czego czułem, jak moje policzki ponownie płoną, a serce przyspieszyło. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinniśmy zachowywać się w ten sposób, tym bardziej w miejscach publicznych. Jak widać, to było od nas silniejsze. Czy można się temu dziwić? W końcu obaj darzyliśmy siebie nawzajem ogromnym uczuciem. Nie wyobrażałem sobie trzymać się z daleka od niego. Jak wiadomo: „Zakazany owoc smakuje najlepiej.” Jednocześnie wiedziałem o wszelkich konsekwencjach, które czyhały na mężczyznę. W końcu z uwagi na mój wiek, a raczej lata które nas dzieliły, to nie powinni się wydarzyć. Nie mogłem pozwolić na to, by w jakikolwiek sposób ucierpiał na naszej relacji. Świadomość tego, że to, co robimy, mogło wpędzić go w kłopoty, niszcząc jego dobre imię, była okropna. Będę o niego walczyć, jednocześnie chroniąc go tak, jak on mnie. Miłość nie wybiera.
Kiedy zdołałem się uspokoić, poszedłem do łazienki, gdzie przyglądałem się sobie w lustrze. Zacząłem zastanawiać się, jak to możliwe, że ktoś taki, jak on, w ogóle się mną interesuje. Westchnąwszy, udałem się pod prysznic, gdzie z kolei oglądałem każda część swojego ciała. Jego wygląd nie był czymś, co w jakimś stopniu mnie satysfakcjonowało. Wręcz przeciwnie, na swoim punkcie znajdowałem coraz to nowsze kompleksy. W przeszłości zdarzało się nawet, że ludzie wyśmiewali mnie, a z powodu mojej rosnącej popularności obawiałem się, że znów usłyszę te paskudne komentarze na temat mojej budowy.
Postanowiłem dłużej nie zaprzątać sobie tym głowy. W końcu Dawid akceptował mnie takim, jakim jestem, co było dla mnie najważniejsze. Nikt inny się nie liczył.
Po niedługim czasie odświeżony wyszedłem spod prysznica i udałem się do pokoju, który znajdował się obok. Wynajmowaliśmy studio, więc każdy z nas miał kawałek prywatności, bez konieczności kombinowania. Miałem już przejść przez próg, kiedy zatrzymała mnie moja mama.

- Czemu wróciłeś tak późno?

- Przecież Dawid mówił, że idziemy coś zjeść... Myślałem, że to nie problem.

- Marcin... Pozwalasz sobie na zbyt wiele. Jutro porozmawiamy.

- Ale mamo...

- Idź już spać- wydała rozkaz, a ja jak na zawołanie ułożyłem się wygodnie w łóżku gasząc światło.

Słyszałem tylko, jak nieopodal dalej robi to samo. Byłem zdziwiony jej zachowaniem. Nie rozumiałem dlaczego gniewała się na mnie, co powodowało, że i u mnie wystąpiło zdenerwowanie.
Przez długi czas nie mogłem zasnąć. Moje myśli krążyły wokół Dawida. Zastanawiałem się, czy już śpi, a może dopiero się kładzie. Byłem ciekaw, czy również o mnie myślał, gdyż on zajmował całą moją głowę. Chciałem ponownie go ujrzeć, chociażby we własnym śnie. Nie mogłem pogodzić się z tym, że znów minie sporo czasu zanim się zobaczymy.
W końcu po wyczerpującej walce z myślami, udało mi się zasnąć. Nie trwało to jednak zbyt długo, gdyż zostałem obudzony przez mojego ojca.

- Wstawaj, zrobiliśmy śniadanie- oznajmił, siedzący na krawędzi mojego łóżka mężczyzna.

Na te słowa kiwnąłem głową i po jego wyjściu usiłowałem się rozbudzić. Doprowadziłem się do ładu i dołączyłem do nich przy stole.

- Jesteście na mnie źli? - zapytałem nieśmiało, patrząc na ich dwójkę.

- To nie tak... Po prostu ciężko nam przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Nasz synek... Tak szybko dorasta... Jesteśmy tacy dumni- mówił łamiącym się głosem mój ojciec, aż w końcu zalał się łzami.

- Tato...- zacząłem, odczuwając lekkie zażenowani, gdyż zdawałem sobie sprawę z jego wrażliwej strony.

- Tata ma rację. Jesteśmy dumni, ale musisz nas zrozumieć i dać nam czas- sprostowała mama, która patrzyła na mnie z powagą.- Każdy rodzic chce utrzymać przy sobie dziecko tak długo, jak się da. Trudno nam pogodzić się z tym, że już nie jesteś małym chłopcem i mimo swojego wieku, jesteś gotów, by wylecieć z gniazda i zostawić starych rodziców- zaśmiała się, jednak mogłem zauważyć, że powstrzymuje się od płaczu.

Wstałem od stołu, a następnie znalazłem się między nimi, by móc przytulić ich mocno.

- Nawet nie wiecie, jak bardzo was kocham. Jesteście dla mnie najważniejsi, zawdzięczam wam wszystko. Nigdy was nie zostawię- zapewniałem ich, a oni w reakcji na to odwzajemnili mój gest.

Cała ta atmosfera udzieliła się także mi, gdyż po moich policzkach spływały łzy, które systematycznie wycierałem.

- Zapewne nie jest to odpowiedni moment, ale mam prośbę...- zacząłem niepewnie.

- Jaką?

- Mógłbym pojechać na ostatni koncert Dawida? - zacząłem, jednak widząc ich mimikę twarzy natychmiastowo zacząłem tłumaczyć. - Zanim zdążycie się zdenerwować, to pozwólcie, że coś wytłumaczę. To najważniejszy koncert, jaki ma do zagrania! W końcu jest to ostatni z trasy, na którym będą jego rodzice. Chciałbym być z nim w takich ważnych momentach, tak jak on jest przy mnie. Proszę, proszę, proszę, proszę- błagałem ich.

- A co ze szkołą?

- Nadrobię wszystko!- zapewniałem ich.

- Skąd mamy mieć pewność, że tak faktycznie będzie?

- Jeśli tak nie będzie, przyjmę najbardziej surową karę. Proszę...

Widząc i słysząc moje błaganie, mama wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z ojcem, który to momentalnie rozpogodnial.

- Niech będzie. Ale to ostatni raz- Pokiwał palcem starając się być poważny, jednak widząc moją niepohamowaną radość, roześmiał się.

Momentalnie rzuciłem się im na szyję, dziękując i zapewniając o poprawię swojego zachowania.
Już po chwili znajdowaliśmy się w drodze do ostatniego odwiedzanego przez Dawida miasta. Nie mogłem się doczekać. Wiedziałem, jak bardzo stresuje się przed tym koncertem i jak bardzo ważny jest on dla niego. Byłem przeszczęśliwy, że mogłem go przy tym wspierać swoją obecnością.

Po dłuższym czasie drogi i kilku postojach znaleźliśmy się na miejscu chwilę przed rozpoczęciem. Moja rozpoznawalność pomogła nam w przedostaniu się w okolice sceny, skąd mieliśmy lepszy widok. W końcu wszystko na nowo rozpoczęło się. Wszyscy bawili się cudownie, łącznie z Dawidem i jego rodzicami, których widocznie rozpierała duma. Ich widok z pewnością roztopiłby serce największego twardziela. Rodzina jest najważniejsza i to na nią zawsze można liczyć- oni są tego idealnym przykładem.

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że ta trasa kosztowała go ogrom wysiłku zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Kibicowałem mu z całych sił, by wszystko poszło po jego myśli, aż nagle nasze oczy spotkały się. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, jednak chwilę po tym na jej miejsce wstąpiła radość, zupełnie tak, jak i na mojej. Momentalnie dostał zastrzyku energii, dzięki czemu miałem pewność, że nie ma powodu do zmartwień.

Jako, że ta trasa była niezwykle emocjonalna, wiele osób łącznie z samym Dawidem zalała się łzami. Kątem oka mogłem zauważyć, jak po wszystkim przytula swoich rodziców. Sam ich widok spowodował, że kąciki moich ust poszybowały do góry. Nie chcąc naruszać ich prywatności oraz starając się nie zepsuć tych pięknych chwil, zwróciłem się do mamy i taty, którym jeszcze raz dziękowałem za wszystko.
Oderwałem się od nich i zaczęliśmy rozmawiać na temat świetności minionego koncertu. Zbieraliśmy się już do wyjścia, kiedy zauważyłem, jak brunet w towarzystwie idzie w moją stronę, co wywołało u mnie szybsze bicie serca.
Nie byłem na to gotów. Nie miałem pojęcia, jak się zachować.
Co robić?

Dzisiaj, o ile nie będzie żadnych komplikacji, zjawi się następny rozdział, a być może nawet dwa, gdyż ten jest bardziej rodzinny. W następnym wracamy już do naszej parki. :))

You're everything I have   Where stories live. Discover now