Będę zawsze

247 17 6
                                    

Robiło się coraz później. Zdawało się, że przez ten czas zdołaliśmy obejrzeć co najmniej połowę gatunków filmów. Starałem się uważnie śledzić wydarzenia w każdym z nich, jednak kiedy przyszła pora na horror, zrezygnowałem. Nie przepadałem za tym. To nie tak, że się bałem, choć w jakiejś części nie mógłbym zaprzeczyć, a najzwyczajniej w świecie wolałem filmy młodzieżowe. Tymczasem towarzystwo mnie otaczające wyglądało na coraz to bardziej pijane. Nie narzekałem, ponieważ wprowadzali świetną atmosferę. Co chwilę padały zabawne komentarze, a nawet dyskusje odbiegające od tematu maratonu. Przyjęli mnie naprawdę serdecznie. Szybko znalazłem z nimi wspólny język, a różnica wieku, była nieodczuwalna.

Podczas przerwy, starsi zaczęli rozmawiać o rzeczach, które mnie nie dotyczyły oraz które niezupełnie rozumiałem, więc zdecydowałem się udać do łazienki, gdzie po załatwieniu wszelkich spraw, przemyłem ręce oraz twarz. Zdałem sobie sprawę z tego, że już zaraz niedziela, a następnie trasa koncertowa Dawida, poprzedzająca naszą rozłąkę. W momencie posmutniałem. Chciałem spędzić z nim jak najwięcej czasu. Bałem się, że tym razem nasz kontakt faktycznie się urwie, a on o mnie zapomni. Moje oczy zaszkliły się, a ja usiłowałem to zataić, przez co blokowałem jeszcze chwilę wejście do toalety. Wtedy usłyszałem pukanie, a zaraz po tym głos mojego trenera.

- Długo jeszcze?- zapytał wyraźnie zniecierpliwiony. - Potrzebuję skorzystać.

Nie zdziwił mnie jego ponaglający ton. W końcu wypił dość sporo alkoholu, który jest moczopędny.
Przetarłem szybko oczy, pociągając nosem i otworzyłem drzwi.

- Proszę... - wymamrotałem, usiłując zgrabnie go ominąć, jednak ten złapał mnie za ramię.

- Co ty? Płakałeś? - Przyjrzał mi się uważnie pochylając się nade mną, by mieć lepszy punkt widzenia.

- Nie, po prostu... Myłem twarz i włożyłem sobie palec do oka...- próbowałem jakoś z tego wybrnąć, tworząc najgłupsze kłamstwo, jakie mógłbym wymyślić.

- Okej... Jeszcze do tego wrócimy- oznajmił, a następnie puścił mnie i zniknął za drzwiami.

Prawdopodobnie znów się przed nim wygłupiłem. Świetnie. Jak tak dalej pójdzie, to nie mam co liczyć na to, że będzie chciał trwać przy kimś takim, jak ja. Jestem zdecydowanie zbyt wrażliwy i za dużo myślę, przewaznie pesymistycznie. Nic nie poradzę na to, że Dawid jest dla mnie cholernie ważny.

Skierowałem kroki do kuchni, gdzie leżał Weedy, z którym zacząłem się bawić. Uwielbiam zwierzęta. Są zdecydowanie lepsze niż ludzie, o czym przekonałem się wielokrotnie, słysząc niepochlebne, nieuzasadnione opinie bądź doświadczając hejtu.
Kątem oka zauważyłem, jak brunet zajmuje miejsce na kanapie w salonie i nawołuje wszystkich do, ostatniego już tego wieczoru, filmu. Nie chcąc bardziej kompromitować mojej osoby, usiadłem nieco dalej, zachowując odstęp od Kwiatkowskiego. Ten widząc to zmienił miejsce, siadając tuż obok mnie, na co mimowolnie uśmiechnąłem się.
Tak, jak wcześniej, wszyscy śmiali się i rozmawiali, a owy film był tylko tłem do tego wszystkiego. Nikt nie przywiązywał do niego większej wagi. Czas spędzony w ten sposób minął niesamowicie szybko, gdyż zanim zdążyliśmy się obejrzeć, nasz maraton dobiegł końca, a znajomi Dawida musieli się zbierać. Liczyłem, że jeszcze kiedyś na swojej drodze spotkam tych ludzi, ponieważ okazali się być naprawdę fantastycznymi osobami, które okazały mi sporo życzliwości. Cieszyłem się, że mogłem ich poznać. Widziałem jednak, że również są zmęczeni i dość pijani, a taksówki przez nich zamowione już czekały pod domem. Nie zatrzymywaliśmy ich dłużej i obaj pożegnaliśmy ich, odprowadzając razem z Weedim na parking.
Kiedy już odjechali, a my zostaliśmy sami, nastała niezręczna cisza, którą w końcu, po dłuższym przerwał brunet.

- Powiesz mi, co się dzieje? Zaczynam się martwić.

- Nic się nie dzieje. Powiedziałem przecież, że to był wypadek.

- Chyba nie jesteś tak głupi, żeby myśleć, że ja jestem tak głupi, by w to uwierzyć- odburknął spoglądając na mnie z uśmiechem, który nie był tak ciepły, jak zazwyczaj.

Westchnąłem ciężko i przyspieszyłem, znajdując się przed nimi.

- Czy jesteś? Marcin, jeśli masz mnie okłamywać, to to nie ma sensu.

- Nie kłamię- powiedziałem ciszej, powstrzymując się od płaczu.

- Czyli jednak...

Usłyszałem głośne westchnięcie, a następnie poczułem, jak odejmuję mnie ramieniem.

- Chodź, wracamy.

Bez słowa ruszyłem w kierunku mieszkania. Zaraz po wejściu, zdjąłem okrycie wierzchnie i usiadłem na kanapie, odwracając się tyłem do Dawida.

- Przecież przed chwilą było wszystko w porządku. Co się dzieje? Dopadł cię młodzieńczy bunt? Też byłem kiedyś młody, naprawdę- pytał żartobliwie, chcąc rozładować napięcie, co jednak nie do końca mu wyszło.

Zauważył to i dosiadł się na przeciwko mnie. Położył rękę na moim policzku, obserwując moją reakcję, na którą nie musiał długo czekać, gdyż w momencie z moich oczu popłynęły łzy. Na jego twarzy zagościło współczucie.

- Po prostu...- zacząłem, nie wiedząc jak ubrać swoje myśli w słowa.- Ja... Nie radzę sobie z tym wszystkim.

- Z czym dokładnie?- dopytywał przecierając kciukiem mój policzek

Wziąłem głęboki wdech, zanim zdecydowałem się odpowiedzieć.

- Ze szkołą, karierą, tęsknotą, obowiązkami... Ze wszystkim- powtórzyłem zrezygnowany.- A najgorszy jest strach.

- Strach przed czym?

- Że cię stracę... Boję się, że po trasie koncertowej o mnie zapomnisz.

- Przecież mówiłem Ci, że tak nie będzie.

- Wiem... Ale teraz, jak poznałem twoich znajomych... Oni są wspaniali. Z jakiej racji miałbyś trzymać się z kimś takim jak ja.

- Ty jesteś wspaniały.

- Nie. Oni z łatwością sprawią, że o mnie zapomnisz.

- Nie zapomnę. Ile razy mam powtarzać? Jesteś wyjątkowy, a ja uważam cię za swoją bratnią duszę. Nie masz powodu do obaw. Zżyłem się z tobą na tyle, że nie pozwolę ani sobie, ani tobie odejść. Zawsze będę- zapewniał mnie, przy czym zbliżył się na tyle blisko, że dość wyraźnie czułem jego oddech na sobie i woń alkoholu.

Nie myślałem wtedy racjonalnie i przysunąłem się odrobinę bliżej, by móc złączyć nasze wargi w krótkim pocałunku. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, co tak naprawdę uczyniłem i natychmiastowo odsunąłem się, uciekając spod jego dotyku. Sam byłem w szoku. Nie spodziewałem się tego po sobie.

Dawid pozostawał oszołomiony, jednak przez nietrzeźwy stan, nie zareagował impulsywnie. Siedział chwilę w bezruchu, analizując to, co miało miejsce przed chwilą. Ku mojemu zaskoczeniu zmniejszył odległość między nami, a następnie w sposób namiętny powtórzył pocałunek, przedłużając go znacznie. W tym samym czasie objął mnie w pasie przyciągając mnie do siebie.
Nie potrafiłem opisać, co w tamtej chwili czułem. To dziwne uczucie w brzuchu narastało. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, więc nie wiedziałem, jak się zachować. Jednocześnie chciałem uciekać i krzyczeć z radości. Obserwowałem jego zamknięte powieki i zaraz poczyniłem to samo. Niespodziewanie Dawid oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie przerażony.

- Ja... Przepraszam- zdążył tyle powiedzieć, zanim zniknął z pola mojego widzenia, udając się do łazienki.

Sam nie wiedziałem, czy powinienem cieszyć się z takiego obrotu spraw. W końcu brunet był nietrzeźwy. Co prawda pijany człowiek ponoć mówi i robi to, co czuje...

Czy to znaczy, że czuje dokładnie to samo co ja?

Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, no ale lepszy rydz, niż nic. Czyż nie?

You're everything I have   Where stories live. Discover now