Od kilku godzin byliśmy w drodze. W jej trakcie rozmawialiśmy, śpiewaliśmy, a nawet próbowaliśmy tańczyć, co jak można się spodziewać, nie wychodziło nam najlepiej. Do celu pozostało niewiele lecz w końcu dopadł nas głód, więc zatrzymaliśmy się w jednej z pobliskich restauracji. Nie byłem przyzwyczajony do tak długiej jazdy samochodem. Czas spędzony za kierownicą totalnie mnie wykończył. Usiadłem zmarnowany i od razu po otrzymaniu zamówienia, zabrałem się za jedzenie, w trakcie którego popijałem kawę, w celu odzyskania straconej energii. Marcin przyglądał mi się rozbawiony.
- Zmęczyło się biedactwo? - zapytał, przechylając głowę w bok.
- Dziwisz mi się? - odpowiedziałem pytaniem, patrząc na niego znad filiżanki.
- Nie. Wiesz, że z chęcią bym cię zastąpił, ale nie mam prawa jazdy.
- Wiem, wiem. - Machnąłem ręką z uśmiechem.- Jedz, bo potem będziesz marudził, że jesteś głodny.
- Przecież jem- odparł, nabijając ziemniaki na widelec. Przyglądał się im ze zniesmaczeniem.
- Nie smakuje Ci co? - zapytałem, unosząc brwi.
- Nie no... Co ty... Te ziemniaki z tą surówką z nie wiem czego są wspaniałe- odparł mało przekonująco, po czym odłożył sztućce na talerz.
- Tak to zazwyczaj jest w takich restauracjach. Zatkaj nos, bo nie wiadomo, kiedy zjesz coś na ciepło- poleciłem, próbując zachować się odpowiedzialnie.
- Chyba wolę być głodny, wiesz?
- A ja bym wolał, żebyś nie był. Proszę- zrobiłem maślane oczy, skutecznie zmuszając go w ten sposób do jedzenia.- Dobry chłopiec- skomentowałem, śmiejąc się, zdobywając jednocześnie jego mordercze spojrzenie, co wyglądało dość zabawnie, zważywszy na jego wypchane jedzeniem policzki.
Kiedy tylko zregenerowaliśmy siły, ruszyliśmy w dalszą podróż.
Lada moment byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy tuż obok niego, zwracając się przodem do jeziora, które znajdowało się niedaleko domku. Ten krajobraz był niesamowity. Sam jego widok uspokajał.- Jak tu jest pięknie- powiedział, rozglądając się na wszystkie strony z zachwytem.
Stanąłem za nim, obejmując go w pasie, po czym położyłem głowę na jego ramieniu. Mimo wczesnej pory, zastał nas zachód słońca, co o tej porze roku było naturalnym zjawiskiem. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, ciesząc się tym widokiem i swoim towarzystwem. Dawno nie czułem się tak szczęśliwy.
- Jesteśmy tu sami... Tylko ty i ja. Najbliższe domki znajdują się kilka kilometrów stąd- wyszeptałem, owiewając jego kark ciepłym oddechem.
- Chcesz powiedzieć, że w końcu możemy się sobą nacieszyć? Bez obaw, że ktoś nas zobaczy? - zapytał, odchylając głowę tak, by móc na mnie spojrzeć.
- Mhhhm...- mruknąłem przeciągle w odpowiedzi, zamykając oczy.
W tym czasie Marcin odwrócił się i zaskoczył mnie nagłym pocałunkiem, przez który musiałem unieść powieki. Owinął moją szyję rękoma, przyciągając moja twarz blizej siebie. Oparł nasze czoła, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy.
- Tak się cieszę...- powiedział cicho, uśmiechając się w ten sam sposób, jak zwykle: przeuroczy.
- Ja też- odparłem, odwzajemniając uśmiech.- Poczekaj, aż zobaczysz wnętrze. Tam dopiero jest się czym zachwycać.- Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w stronę chatki, rujnując ten romantyczny nastrój.
Na to jeszcze przyjdzie pora.
Zaprowadziłem go pod same drzwi, które zaraz zostały przeze mnie otwarte. Nie pozwoliłem mu jednak przejść przez nie normalnie. Podniosłem go i przeniosłem aż do samego środku salonu, powodując jego śmiech. Ściany były drewniane, przystrojone lampkami i abstrakcyjnymi obrazami. Meble, takie jak kanapa czy fotele były jasne, białe, a wszelkie dodatki w pastelowych kolorach ocieplały wnętrze, sprawiając, że wyglądało o wiele bardziej przyjaźnie. Następnie przeprowadziłem go do sypialni, gdzie przed wejściem zasłoniłem mu oczy. Gdy przekroczył próg, zabrałem rękę, umożliwiając mu zobaczenie tego pomieszczenia.
- O jejku... - zdołał wypowiedzieć, rozglądając się z uśmiechem na ustach, który przeplatał się ze zdziwieniem.
To był idealny komentarz. W tym pokoju ściany były ciemniejsze, a na środku stało łóżko dwuosobowe, przykryte satynową pościelą. Obok znajdowała się oddzielona jedynie szybą łazienka z dużą wanną. Nieopodal dalej stały dwa fotele i szklany stół, gdzie przygotowane były już owoce i szampan. Na przeciwko wisiał sporych rozmiarów telewizor. Jego zachwyt tym miejscem wystarczył, by wprawić mnie we wspaniały humor. Objąłem go, zwracając przy tym twarzą do siebie.
- Podoba Ci się? - zapytałem, pochylając się w jego stronę.
- Jeszcze pytasz? Tutaj jest genialnie!- odpowiedział, zawieszając się na mojej szyi.- Jesteś najlepszy- dodał, po czym cmoknął mnie w usta.
- Starałem się... - zacząłem muskając jego wargi.-...żeby w końcu spało mi się wygodnie- parsknąłem śmiechem, a on odepchnął mnie od siebie, śmiejąc się.
- Musisz? - zapytał żartem, na co ja jedynie wzruszyłem ramionami i położyłem na łóżku, głośno wzdychając.- A właśnie...- odezwał się po chwili i zerknął na mnie sprawiając wrażenie zawstydzonego.
- Co jest? - Uniosłem się do siadu zaalarmowany.
- Bo my mamy tutaj spać razem, tak?
- Jeśli nie chcesz, to nie musimy. Ja pójdę spać na kanapę- zapewniłem, próbując wstać, jednak ten uniemożliwił mi to, kładąc dłonie na moich ramionach.
- Nie. Przecież chciałeś się w końcu wyspać- przytoczył mą żartobliwą wypowiedź w innych słowach.
- O ile pozwolisz mi spać- rzuciłem bezmyślnie, nie przywiązując większej wagi do tego, co mówię.
- A w jaki sposób miałbym ci w tym przeszkodzić? - zapytał, opierając jedno kolano na materacu.
Niewiele myśląc, złapałem go za biodra, zmuszając go w ten sposób do zajęcia miejsca na moich kolanach.
- Nie wiem... To się okaże- powiedziałem cicho, błądząc palcami po plecach chłopaka, wodząc nimi przez całą ich długość.
Czułem, jak ugina się pod moim dotykiem, a jego ciało przechodzą dreszcze. Na twarzy bruneta pojawiły się niewyraźne wypieki, a on patrzył na mnie spod rzęs z lekkim uśmiechem. Złożyłem kilka pocałunków na jego szczęce. Stworzyłem z nich ścieżkę aż do ucha nastolatka, przez co rumieniec na jego policzkach pogłębił się, a on sam głośno wypuścił powietrze z ust. Sam ten widok wywołał u mnie zapomniane do tej pory uczucie- pożądanie. Szybko jednak wybiłem to sobie z głowy. Był za młody. Być może nie był już dzieckiem, ale na to było zdecydowanie za wcześnie. Nie chciałem, by czegokolwiek żałował. Ja mogłem wytrzymać, póki racjonalne myślenie nie opuściło mnie do końca. Co będzie później? Kto wie? Przy nim wszystko jest możliwe. Przy nim tracę głowę.
Przyglądałem się mu w milczeniu. Ten chłopak jest idealny. To jedyne, o czym byłem zdolny myśleć. Byłem ogromnym szczęściarzem, zdobywając możliwość spędzenia z nim czasu sam na sam. Nie, miałem szczęście, że w ogóle było mi dane go poznać.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - zapytał z uśmiechem.
- Kocham cię- powiedziałem w końcu, patrząc na niego uważnie. Moje oczy wyrażały czystą radość.
- Ja ciebie też- wyszeptał i chwycił moją twarz dłonie, łącząc nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.
- Napijemy się szampana? - zapytałem, odchylając się, by uzyskać kontakt wzrokowy.
- Jestem niepełnoletni.
- Serio? Nie wiedziałem- odparłem sarkastycznie, przewracając oczyma.- Nie oszukujmy się, w twoim wieku każdy przynajmniej raz próbował alkoholu.
- Przecież żartuję- odpowiedział, po czym uderzył mnie w ramię.
- Dobra, nie bij.- Przetarłem rzekomo obolale miejsce, śmiejąc się.
Wstałem z miejsca, by otworzyć szampana i rozlać go do dwóch kieliszków. Już po chwili usiadłem tuż obok niego, a następnie podałem mu naczynie.
- To co? Za nas.- Wzniosłem toast.
- Za nas- powtórzył cicho z uśmiechem na twarzy.
Nie wiem czemu, ale pisząc i czytając to czuję ogromne zażenowanie.
Ajajaj...
Nastepny rozdział możliwe, że ukaże się dopiero pojutrze. Chyba muszę odpocząć od tej książki.

YOU ARE READING
You're everything I have
FanficPo zakończeniu popularnego programu rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Marcina. Ku jego szczęściu, zawsze może liczyć na wsparcie swojego trenera, który wciąż stoi u jegi boku. Dba o niego, troszczy się i chroni przed całym złem tego świata. Chłop...