Nigdy nie chciałem, by moja osoba wzbudzała jakiekolwiek kontrowersje. Zawsze starałem się być sobą nie powodując niepotrzebnego zamieszania. Co prawda odkąd pamiętam szedłem pod prąd, wyróżniałem się z tłumu. Byłem po prostu sobą. Oczywiście spotykałem się na swojej drodze z nienawiścią i niezbyt konstruktywną krytyką ze strony innych. Bywało ciężko. Myślałem nawet o tym, by zakończyć swoją karierę. Na szczęście nie poddałem się, dzięki czemu jestem teraz w tym miejscu, miałem okazję poznać tylu wspaniałych ludzi, wliczając w to Marcina. Ten chłopak przypominał mnie nie tylko z wyglądu, ale i ze sposobu bycia. Chciałoby się rzec, że historia kołem się toczy. Być może dlatego to właśnie z nim z pośród innych uczestników stworzyłem tak potężna więź. Możliwe, że to dzięki temu potrafię go zrozumieć i podpowiedzieć odpowiednie rozwiązanie, naprowadzić go na nie.
Wiążąc się z nim musiałem być gotów na szum medialny wokół nas. Obawiałem się, że to źle wpłynie na jego psychikę. Nie martwiłem się o siebie.
To nie tak, że od razu chciałem chwalić się swoim szczęściem każdej napotkanej osobie. Wiedziałem, że nie uda nam się zbyt długo utrzymać związku w tajemnicy. Z resztą nie chciałem się ukrywać. Co może być złego w miłości, która płynie z obu stron? Dopóki żadnemu z nas nie dzieje się krzywda, wszystko jest w porządku. Niestety, ludzie lubią plotkować i wygadywać bzdurne rzeczy, mając za nic czyjeś uczucia, co często kończy się tragicznie. Nie mogłem pozwolić, by ta fala hejtu spłynęła na Marcina. Jeżeli jednak sam tego chciał, nie miałem nic do powiedzenia. Nie jest już dzieckiem, ma prawo decydować o sobie. Co prawda wciąż odpowiadają za niego rodzice, ale nie oszukujmy się, tylko w teorii. Każdy dzieciak w jego wieku uważa się już za dorosłego, a ten chłopak odznacza się niebywałą dojrzałością jak na tak młodą osobę.
Pozostaje pytanie.Czy on faktycznie tego chce?
Czy jest gotów na związek ze mną?Tylko on znał na nie odpowiedź. Nie zdecydowałem się zapytać go o to wcześniej, gdyż to najzwyczajniej w świecie zbyt wcześnie. Z tego, co opowiadał, w jego życiu nastąpiło wiele zmian. Nie powinienem dokładać mu zmartwień, czy dodatkowo w nim mieszać. Na chwilę obecną potrzebuje wsparcia, a ja chcę mu je zapewnić. Jestem pewien, że z czasem otworzy się przede mną do końca, dzięki czemu łatwiej będzie mi do niego trafić, nieść pomoc.
Wszystkie te rozmyślenia towarzyszyły mi w drodze powrotnej do domu, w którym czekał na mnie mój ukochany psiak. Niektórzy ludzie mówią, że zwierzęta nie mają uczuć i nie przywiązują się. Ja jednak mam odmienne zdanie na ten temat. Wiem, że Weedy kocha mnie tak samo mocno jak ja jego. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Pamiętam także, jak lata do tyłu obdarzył swoją psią miłością Marcina. Z pewnością za nim tęsknił. Oczami wyobraźni widziałem jego radość, po ujrzeniu nastolatka. Na pewno byłaby ogromna.
Po wejściu do środka od razu się z nim przywitałem i razem poszliśmy na spacer. Podczas naszej przechadzki zdałem mu relacje ze spotkania z chłopakiem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie wiele zrozumiał, jednak był jedyną istotą, której mogłem się zwierzyć. Póki co nie chciałem informować o tym znajomych, którzy żyli w przekonaniu, że między mną a Marcinem nigdy nie zrodziło się nic oprócz przyjaźni. Nie wstydziłem się go, ale stwierdziłem, że tak dla nas obu będzie lepiej. Nie warto narażać się na potępienie czy niepotrzebny rozgłos. Nie wiadomo, do kogo trafiłaby owa informacja. Nienawiść stała się na tym świecie rzeczą trywialną- mimo wszelkich starań miałem pojęcie o tym, że nie zdołam ochronić go przed nią.
Kiedy z powrotem znaleźliśmy się wewnątrz, wziąłem długi prysznic, po którym położyłem się wygodnie w łóżku. Postanowiłem obejrzeć film na laptopie. Niestety, okazał się być nie zbyt ciekawy, gdyż w trakcie jego trwania, nie wiedząc kiedy, odpłynąłem.
Obudziłem się zdecydowanie za późno. Zapomniałem nastawić budzik, czego efektem było moje zaspanie. Byłem już spóźniony, więc w pośpiechu wykonałem wszelkie rutynowe czynności, a śniadanie jadłem w drodze do studia. Cóż, przede mną kolejny pracowity dzień.
W najbliższym czasie planowałem zrobić sobie przerwę od koncertowania. Uwielbiałem to, czerpałem z tego przyjemność i satysfakcję. Potrzebowałem jednak odpoczynku. Coraz częściej zdarzało mi się zasypiać na spotkania, a moje powieki były ciężkie również w ciągu dnia. Musiałem się zresetować. Prawda jest też taka, że chciałem spędzić trochę czasu z Marcinem i pozwolić łączącemu nas uczuciu rozwitać.
Póki co, musiałem skupić się na nagraniach. Jeżeli chodzi o muzykę, zawsze byłem perfekcjonistą. Wszystko musiało być idealnie. Irytowałem się, kiedy coś mi nie wychodziło lub wtedy, gdy ktoś miał lekceważące podejście.
Tworzenie najróżniejszych dzieł nie powinno być nazywane mianem pracy i wykonywane z przymusu. Jeżeli ktoś miał takie odczucia, najzwyczajniej w świecie powinien obrać inną drogę.
Ja robię to, co kocham.Po skończonych nagrywkach, udałem się na obiad. W końcu w towarzystwie przyjaciół mogłem zjeść ukochane sushi, które chodziło za mną dniami i nocami. Byłem przeszczęśliwy. Widocznie niewiele potrzeba, by mnie zadowolić. Co może być lepsze od takiego posiłku w tak świetnym towarzystwie? Myślę, że każdy podzielałby moją radość.
Resztę dnia spędziłem na sesjach zdjęciowych, rozmowach z menadżerem i planowania najbliższych wydarzeń. Co wyssało ze mnie resztę energii.
Byłem padnięty. Po powrocie do domu, położyłem się na łóżku. Nie miałem siły, by się z niego ruszyć. Wysiliłem się jedynie, by sięgnąć telefon i skontaktować się z Marcinem, z którym od wczoraj nie miałem kontaktu. Mimo ogarniającej mnie senności, wysłałem mu wiadomość.
Ja: „Jak ci minął dzień?”
Być może było to banalne pytanie, ale w obecnym stanie na więcej nie byli mnie stać.
Po paru minutach poczułem wibracje, które powstrzymały mnie od zapadnięcia w sen.Marcin: „Może być. A tobie?”
Ja: „Pracowicie. Co robisz w piątek?”
Marcin: „Jeszcze nie wiem. A co?”
Ja: „No to już wiesz. Nie przyjmuję odmowy.”
Marcin: „Jak ja bym śmiał tobie odmówić? O co ty mnie podejrzewasz?”
Ja: „Pogadamy jutro? Jestem już nieżywy...”
Marcin: „To starość. O ile przeżyjesz do jutra, to pewnie.”
Zaśmiałem się, czytając tę wiadomość. Jego poczucie humoru było genialne. Nikt patrząc na niego nie spodziewałby się tego, jak naprawdę się zachowuje. Pod przykrywką nieśmiałości i delikatności krył się mały złośliwiec o złotym sercu, który każdego potrafił rozbawić, zwłaszcza na planie programu. Oj tak. Pod tym względem zarówno Marcin jak i Benio byli nie do przebicia. Byłem ciekaw, co dokładnie słychać u tego drugiego. Z każdym z uczestników utrzymywałem kontakt, jednak po tylu latach stał się on znikomy.
Ja: „Ty też idź spać, bo nie urośniesz. Słodkich snów.”
W odpowiedzi wysłał mi ikonkę serca i buziaka, dzięki czemu na mojej twarzy zagościł uśmiech, z którym zasnąłem.
Szok, wyrobiłam się nawet przed północą.
Wspominam postać Benia nie bez powodu. Był moim drugim ulubieńcem w programie. Myślałam o tym, czy może nie napisać oddzielnej książki z jego udziałem.
Nie dość, że on jest przeuroczy, to i komentarz Marcina, nie wiedzieć czemu, mnie rozbawił i rozczulił jednocześnie.

YOU ARE READING
You're everything I have
FanfictionPo zakończeniu popularnego programu rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Marcina. Ku jego szczęściu, zawsze może liczyć na wsparcie swojego trenera, który wciąż stoi u jegi boku. Dba o niego, troszczy się i chroni przed całym złem tego świata. Chłop...