W drogę

194 14 16
                                    

Każda rozmowa z nim wprawiała mnie we wspaniały nastrój. Przy nim nie musiałem się powstrzymać. Mogłem ukazywać mu swoje prawdziwe oblicze, nie martwiąc się o to, że mnie nie zaakceptuje. Nigdy nie brakowało nam tematu, dlatego nasze konwersacje trwały godzinami. Obaj nie przywiązywaliśmy większej wagi do czasu, który pędził jak szalony. Nigdy nie przypuszczałem, że spotka mnie coś takiego. W najśmieszniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że to właśnie z Dawidem odnajdę spokój i radość. Nie podejrzewałem, że stanie się najważniejsza osobą w moim życiu. Mimo tak młodego wieku, byłem już pewien, jak będzie wyglądała moja przyszłość. Miałem plany odnośnie swojej kariery muzycznej, edukacji i nie brakowało w nich miejsca na niego, mojego ukochanego. Nie liczyło się to, co powiedzą inni. Liczyliśmy się tylko my, bo to właśnie my graliśmy główne skrzypce w tej historii. Nic innego nie miało znaczenia. Darzyłem go ogromnym zaufaniem i to właśnie z nim zamierzałem spełniać swoje najskrytsze marzenia, wiedząc, że bez względu na wszystko będzie przy mnie, okazując mi nieocenione wsparcie. Na myśl przychodziły mi słowa, niegdyś przez niego wypowiedziane w moim kierunku: „To właśnie z tobą chcę zmieniać ten świat.” Wielokrotnie miałem szansę usłyszeć to z jego ust. Nie spodziewałem się wtedy, że z czasem nabiorą one dla mnie zupełnie innego, większego znaczenia. Ten mężczyzna już zdołał zmienić moje życie. Wiedziałem, że razem będziemy w stanie osiągnąć wiele.

Po skończonym dialogu przez długi czas leżałem w bezruchu, pozwalając, by jego osoba zajmowała moje myśli. Nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Wszystko inne spadło na drugi plan, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. To nieznane mi dotychczas uczucie zawładnęło mną. Nie szukałem w sobie siły, by z nim walczyć. Zezwalałem mu, aby powoli przejmował kontrolę nad moim istnieniem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem tego lekceważyć, ale w gruncie rzeczy nie przeszkadzało mi to. W końcu byłem szczęśliwy.

Obudziłem się w nas wyraz dobrym humorze, a moi rodzice widząc to, zaproponowali, bym spędził z nimi ten dzień. Zgodziłem się niemalże od razu. Okazywali mi ogromne wyrozumienie i miłość, dzięki którym mogłem się rozwijać i spełniać w najróżniejszych dziedzinach. Zasługiwali na to, bym poświęcił im trochę czasu. Zajmowali ważne miejsce w moim sercu. Nie mogłem pozwolić na to, by czuli się odrzuceni, a nasze relacje podupadły. Zawsze miałem z nimi świetny kontakt i nie chciałem, by uległo to jakiejkolwiek zmianie.
Dowiedziałem się również, że tego dnia Michał, beat Dawida, wreszcie znalazł chwilę, by spędzić z nim czas. Ucieszyłem się, gdyż wiedziałem doskonale, jak bardzo zależało mu na tym, by w końcu móc się z nim spotkać. Co prawda, oznaczało to, że nie będziemy mogli się zobaczyć, jednak myśl o wspólnym wyjeździe rekompensowała nam to. Nie było więc powodu, byśmy mieli czuć się zawiedzeni tudzież smutni. Lada moment mieliśmy odpocząć razem w kompletnym odosobnieniu, czego nie mogłem się doczekać. Moja radość udzielała się wszystkim tym, którzy mieli okazję przebywać w moim towarzystwie. Taka kolej rzeczy jak najbardziej mi odpowiadała.

Wraz z rodzicami wyruszyliśmy w południe na spacer po Warszawie, zahaczając o restaurację, a następnie kawiarnie, którą wcześniej odwiedziłem z brunetem. Nie bez przyczyny nalegałem właśnie na to miejsce. Tam zapewniłem ich, że wkrótce przedstawię im swojego wybranka. Pomyśl ten z lekka mnie stresował, jednak wiedziałem, że kiedyś musi przyjść ta pora. Nie chciałem trzymać ich dłużej w niepewności. Nie miałem pojęcia, jak zareagują na tę wiadomość, jednak miałem nadzieję, że to zaakceptują. W końcu miłość nie zna wieku ani płci. Liczyło się nasze szczęście, na które patrzyli z uśmiechem na twarzach.

Niedziela minęła nam w miłej atmosferze. Niestety, zaraz po niej przyszedł czas na poniedziałek, co oznaczało powrót do szarej rzeczywistości, a mianowicie do pracy i szkoły. Tydzień dłużył mi się niesamowicie. Wypełniony był nauką, pracami domowymi i najróżniejszymi sprawdzianami oraz kartkówkami, które niezawsze były zapowiadane. Nie martwiłem się tym jednak i żyłem myślą o zbliżającym się weekendzie. Dzięki swojemu entuzjazmowi z łatwością przychodziło mi ignorowanie wyśmiewania i kierowanych pod moim adresem wyzwisk. Coraz lepiej dogadywałem się również z pozostałymi rówieśnikami i nauczycielami. W mojej głowie pojawiła się myśl, że to wszystko było jedynie owocem mojej wyobraźni, a w tym miejscu wcale nie było tak źle, jak twierdziłem jakiś czas temu. Oczywiście, duży wpływ na tę zmianę zdania miał mój utrzymujący się przez długi czas dobry humor. To on pomagał mi przetrwać.

W czwartek po południu skończyłem lekcje dość późno i nieco zmęczony wróciłem do domu. Nie przeszkadzało mi to wcale w pakowaniu się na wyjazd. Wszystko przygotowałem w mgnieniu oka i upewniłem się kilka razy, czy na pewno niczego nie zapomniałem. Nie chciałem powodować niepotrzebnego opóźnienia i wolałem mieć już wszystko gotowe.
Moja mama obserwowała mnie z uśmiechem na twarzy.

- Pierwszy raz od dawna widzę cię takiego uradowanego. Może ten wyjazd to wcale nie jest taki głupi pomysł- usłyszałem za sobą głos rodzicielki, co zmusiło mnie do odwrócenia się.

- Tak, nie mogę się doczekać- przyznałem, uśmiechając się.

- Zwracam honor. Dawid ma na ciebie bardzo dobry wpływ. Bałam się, że popadasz mi w depresję - wyznała, siadając na moim łóżku, podczas gdy ja walczyłem z walizką na podłodze.

- A więc zauważyłaś...-westchnąłem

- Jestem twoją matką. To oczywiste, że nie umknęło to mojej uwadze. Nie chciałam jednak na ciebie napierać. Jak widać było to najlepsze, co mogłam zrobić.

- Wasze wsparcie i miłość jakimi mnie otaczacie dużo tu pomogły.

- Miałam taką nadzieję, że przynajmniej w ten sposób będziemy mogli pomóc- powiedziała, głaszcząc mnie po głowie.-Jak Dawid jutro przyjedzie, powiedz mu, by wstąpił na chwilę.

- Jasne- odparłem i obserwowałem jak opuszcza pomieszczenie.

Chciałem już przywitać nowy dzień, dlatego po krótkich ustaleniach dotyczących jutra, które poczyniłem z rodzicami i Kwiatkowskim, poszedłem spać, dzięki czemu obudziłem się pełen energii. Niemal od razu po przebudzeniu, otrzymałem wiadomość od bruneta, że czeka na dole. Zaprosiłem go do środka i w czasie, w którym rozmawiał z moją mamą, ja szykowałem się. Byłem niesamowicie podekscytowany. Mało brakowało, bym z tego wszystkiego wyszedł w piżamie. Na szczęście w porę się zorientowałem i ubrałem tak, jak to miałem w zwyczaju. Wraz z bagażem wyszedłem na przedpokój, przyciągając ich uwagę.

- Gotowy? - zapytał z uśmiechem Dawid.

- Jak nigdy- odpowiedziałem, pozwalając, by ten zabrał moją walizkę, która była dość ciężka.

- Kamienie tam spakowałeś? - zadał kolejne pytanie, śmiejąc się.

- Tylko najpotrzebniejsze rzeczy!

Mężczyzna pokręcił jedynie głową i skierował się do samochodu, by spakować ją do bagażnika.
Ja z kolei podszedłem do mamy, która standardowo wyściskała mnie, nie szczędząc przy tym siły.

- Mówiłam to już Dawidowi, ale bądźcie ostrożni- powiedziała, po czym pocałowała mnie w czoło.

- Nie bój się. Wrócę cały i zdrowy - zapewniłem ją z uśmiechem.

Po dość długim pożegnaniu, dołączyłem do bruneta, który czekał już na mnie za kierownicą.
Usiadłem na miejscu pasażera, a on natychmiastowo położył dłoń na moim kolanie.

- To co? W drogę?

- Tak- odparłem nad wyraz szczęśliwy.

Ruszyliśmy przed siebie.
To z pewnością będą najpiękniejsze dni w moim życiu.

Pojechali!
Nie chciało mi się już tego sprawdzać, dlatego przepraszam za wszelkie błędy.

You're everything I have   Where stories live. Discover now