Wyzwanie

182 14 4
                                    

Widząc jego minę, wiedziałem, że trafiłem w samo sedno, w jego czuły punkt. Od pierwszego spotkania czułem, że coś jest nie tak. Chciałem wierzyć, że były to tylko moje niczym nie poparte przypuszczenia. Niestety, przy każdej kolejnej rozmowie utwierdzałem się w przekonaniu, że sobie tego nie wymyśliłem, a chłopak faktycznie ma jakiś problem, o którym nie chce mówić. Kiedy tylko zaczynałem temat szkoły, on wielokrotnie go zmieniał lub zwyczajnie unikał odpowiedzi.

W tym momencie byłem już pewien, że to w niej tkwi źródło jego zmartwień. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo dzieciaki w tym wieku potrafią być bezlitosne. Sam doświadczyłem tego na własnej skórze i nie chciałem, by musiał przechodzić przez to samo. Cóż, jak widać świat się nie zmienia, a przed pewnymi rzeczami nie da się uchronić. Czasem wolałem, by podążał wydeptanymi przeze mnie ścieżkami, jednak zdawałem sobie sprawę, że jest to niemożliwe, gdyż on sam stara się odnaleźć prawdziwego siebie. Na nic się zda chodzenie na skróty. Mogłem tylko być z niego dumny.

Byłbym jeszcze bardziej szczęśliwy, gdyby zdecydował się odpowiedzieć na moje pytanie. Tymczasem on milczał. Unikał kontaktu wzrokowego i błądził oczami po całym pokoju. Nie chciałem go zmuszać, ale wiedziałem, że bez wiedzy na ten temat, nie będę umiał mu pomóc, a ja nie potrafiłem siedzieć bezczynnie. To wszystko było tylko i wyłącznie dla jego dobra.

- Więc? - dopytywałem, nie odrywając od niego wzroku.

- Prosiłem o pytanie, a nie wyzwanie- zaśmiał się, kręcąc głową, jednak mi do śmiechu nie było.

- Marcin, proszę... Chcę Ci pomóc.

Westchnął głośno i skierował na mnie swoje spojrzenie.

- Jestem nękany- odpowiedział krótko.

Tego się obawiałem. Co prawda wydawało mi się to bardziej niż pewne, aczkolwiek wolałbym się mylić. Patrzyłem na niego ze współczuciem.

- Kto cię nęka?

- Inni uczniowie. Nie przepadają za mną.

- Co ci robią? - zadawałem kolejne pytania, by móc ocenić stan sytuacji.

- Wyśmiewają mnie, wyzywają, czasem popychają, a raz nawet znalazłem swoje przerobione zdjęcie.

- A nauczyciele co na to?

- Nic. Absolutnie nic- mruknął w odpowiedzi.- Ale jest też spore grono osób, które mnie lubi. Często proszą mnie o wspólne zdjęcia, chcą porozmawiać, zaprzyjaźnić się- dodał nieco bardziej energicznie.

Słysząc pierwszą część jego wypowiedzi, zacisnąłem pięści. Standardowo, nie obchodzi ich nic. Za moich czasów było tak samo. Odnosiłem wrażenie, że nawet przyklaskiwali moim dręczycielom. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważną rolę odgrywają w kształceniu takiej jednostki i jak łatwo przychodzi im podcinanie skrzydeł dzieciakom. Przez taki zabieg młodzi nie zdołają się rozwinąć i porzucają swoje marzenia. Być może to właśnie przez takich pracowników oświaty obrałem inną drogę. Ich bierność i skandaliczne zachowanie spowodowały, że zdecydowałem się spróbować swoich sił w muzyce. Postawiłem wszystko na jedną kartę i odniosłem sukces. Niczego nie żałowałem. Mimo to, chciałem, by chłopak skończył szkołę i zdobył wyższe wykształcenie. W dzisiejszych czasach różnie to bywa, a owy „papier” daje większe możliwości.

- Dlaczego więc skupiasz się na tym, co myślą ludzie, których największym osiągnięciem jest przemoc?

- Po prostu boli mnie to, że nikt na nie reaguje.

- Bądź sobą. Nie waż zmieniać się tylko dlatego, bo komuś to nie pasuje. Pamiętaj, jesteś najlepszą wersją siebie. Doskonale o tym wiesz.

You're everything I have   Where stories live. Discover now