Co cię dręczy?

158 14 10
                                    

Obserwowałem go jeszcze chwilę, chcąc upewnić się, że na pewno bezpiecznie trafi do domu. Dopiero, gdy zniknął za drzwiami, mogłem spokojnie odjechać. Planowałem wrócić na imprezę zwieńczającą czwartą edycję programu i tygodnie ciężkiej pracy, jednak nie miałem już do tego głowy ani siły. Rozmowa z Marcinem, tak, jak i jego zachowanie dało mi wiele do myślenia. Jednocześnie cieszyłem się z tego, że pozostał taki sam, a show-biznes nie zniszczył tak wspaniałej osoby, jaką był od początku. Z drugiej strony miałem nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Z pewnością nie powiedział mi wszystkiego. Cóż, nie ma się czemu dziwić. W końcu nasz kontakt nie był tak dobry, jak wcześniej. Na pewno potrzebował czasu, by ponownie się przede mną otworzyć, a ja nie miałem prawa na niego naciskać. Nie drążyłem więc tematu i czekałem, aż sam wyjdzie z inicjatywą. Brałem również pod uwagę możliwość, że jest to jedynie moje złudzenie i choć chciałbym w to wierzyć, wiedziałem, że jest na to nikła szansa. Zbyt dobrze go znałem. Niemal od razu potrafiłem zauważyć, gdy coś go trapi.

Zmęczony wróciłem do domu, a mój pupil ze szczęścia na mój widok jak zwykle szalał. Po krótkim spacerze, włączyłem telewizor na przypadkowym kanale i położyłem się w łóżku, przykrywając się szczelnie kołdrą.

- Ja stąd nie wychodzę- powiedziałem sam do siebie i zamknąłem powieki.

Będąc na wpół przytomny, czułem, jak Weedy powoli się skradał, aż w końcu skończył pod pierzyną, tuż obok mnie. To było dokładnie to, czego w tamtej chwili było mi trzeba. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem.

Miałem dziwny, niepokojący sen.
Widziałem w nim Marcina, który desperacko szukał pomocy. Czułem się bezsilny. Nie potrafiłem mu pomóc, chociaż on tak bardzo na mnie liczył. Był na skraju wycieńczenia. Najgorsze było jednak to, że nie miałem pojęcia, co się dzieje i co jest tego przyczyną. To było straszne.

Obudziłem się dość wcześnie i przeciągając się przypomniałem sobie, o czym śniłem. Od razu stwierdziłem, że to nie mógł być przypadek. Coś ewidentnie się działo, a ja miałem co do tego coraz gorsze przeczucia.

Chwyciłem natychmiastowo telefon, by podjąć próbę skontaktowania się z chłopakiem. Zdziwiłem się widząc wiadomość od niego.

Marcin: „Możemy się dziś spotkać?”

To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że potrzebował mojego wsparcia.
Wysłał to ponad 2 godziny temu. Byłem zły na siebie, że odpisałem dopiero teraz.

Ja: „Jasne. O której Ci pasuje?”

Dla niego gotów byłem odwołać wszelkie plany. Co prawda, nie miałem ich zbyt wiele. Nie zmienia to jednak faktu, że nic nie stało na równi z tym chłopakiem. Zwłaszcza, że widocznie miał problemy.
Nie musiałem czekać długo na odpowiedź, gdyż już po zaledwie paru minutach usłyszałem sygnał.

Marcin: „O 13? Chyba, że ci nie pasuje, to się dostosuję”

Ja: „13 brzmi super. Podjadę po ciebie.”

Westchnąłem, spoglądając na zegarek, na którym widniała godzina 8:30. Do naszego spotkania pozostało tak dużo czasu. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, więc zacząłem sprzątać. Gdy powoli zbliżała się pora, kiedy należało opuścić dom, wyprowadziłem psa, a następnie wyszykowałem się, by wyglądać zniewalająco. Przynajmniej taki miałem zamiar.
W końcu wsiadłem do samochodu i ruszyłem pod podany wcześniej adres. Zatrzymałem się  pod blokiem chłopaka, gdzie zgodnie z umową na niego czekałem. Minęło trochę czasu, zanim się zjawił.

- Spóźniłeś się- zauważyłem, chcąc brzmieć poważnie, jednak jak to ja, uśmiechałem się jak głupi.

- Wiem, przepraszam, ale coś mi wypadło- wytłumaczył, nabierając tego samego wyrazu twarzy, co ja.

- Więc... Czemu chciałeś się spotkać?

- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu.

- Marcin, nie jestem taki głupi, za jakiego mnie masz. Wiem, że jest coś jeszcze.

Nie wytrzymałem ciśnienia. Zbyt bardzo się o niego martwiłem, by siedzieć bezczynnie.

- To nic takiego. Dam sobie radę sam- odpowiedział, spoglądając w bok.

- Sam w to nie wierzysz, prawda? - zapytałem z wyraźnym współczuciem, czyli czymś, czego raczej nie chciał widzieć.

Zamilkł. Dałem mu czas, by zebrał myśli. Nie wywierałem na nim zbędnej presji. W tamtej chwili skupiłem się na roli słuchacza. Musiałem działać ostrożnie, by móc dowiedzieć się od niego, co jest przyczyną jego zmartwień.

- Bo ja... - zaczął po dłuższej chwili namysłu.- Chcę wrócić do siebie. Nie radzę sobie w tym mieście. Nie mam tu nikogo, komu mogę się zwierzyć. Nie czuje się dobrze w tym otoczeniu.

- Czy ktoś cię krzywdzi?- zapytałem przyglądając się mu uważnie.

W odpowiedzi na moje pytanie, pokręcił jedynie głową. Wiedziałem, że nie mówi mi wszystkiego, ale nie chciałem ciągnąć go za język.

- Marcin, pamiętaj, że możesz mi wszystko powiedzieć. Zawsze cię wesprę i postaram pomóc.

- Wiem i dziękuję Ci za to. Cieszę się, że na nowo pojawiłeś się w moim życiu, bo jesteś najlepszym, co mnie w nim spotkało.

Te słowa obudziły we mnie radość, gdyż cieszyłem się, że wciąż myśli o mojej osobie w ten sposób, jednak jednocześnie zaniepokoiły. Niby na jego twarzy widniał uśmiech lecz w głębi duszy coś ewidentnie sprawiało mu ból i trudności, czego nie był w stanie przede mną ukryć.

- Zapnij pasy. Jedziemy coś zjeść. To na pewno cię rozchmurzy- postanowiłem, posyłając mu uśmiech, który poszerzył się, widząc jego entuzjastyczną reakcję.- To co? Pizza?

- Pizza- odpowiedział, a ja jak na rozkaz ruszyłem w kierunku ulubionej pizzerii.

W drodze włączyłem radio, by umilić nam czas podróży. Oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął śpiewać na tle piosenki. Ucieszyłem się, kiedy nastolatek dołączył do mnie. Jego głos wprawił mnie w osłupienie. Trzeba przyznać, że przerósł samego siebie. Widać, a raczej słychać, że minione lata wypełnił ciężką pracą, czego efekty mogłem obserwować, siedząc tuż obok. W momencie ucichłem, by móc wsłuchać się w ten piękny wokal. Byłem w siódmym niebie. Mało brakowało, bym odpłynął.

- Czemu nie śpiewasz? - zapytał w końcu, spoglądając na mnie.

- Chcę cię posłuchać. Brakowało mi tego- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, nie odrywając wzroku od jezdni.

Uwielbiałem to robić. Czasem wracałem pamięcią do poprzedniej edycji programu, kiedy to miałem przyjemność słuchać jego głosu niemal codziennie.

Kątem oka mogłem zauważyć uśmiech na jego twarzy, który był dla mnie bezcenny. Oddałbym każde pieniądze, by móc go oglądać codziennie.
Chłopak spełnił moją prośbę, dzięki czemu resztę drogi spędziliśmy w znakomitym nastroju.

Wspomnienia sprzed lat wracały.

Nie broniłem się przed nimi.

W restauracji nastolatek rozpogodził się i o wiele chętniej rozmawiał o wszystkim. Nie poruszałem tematu szkoły, gdyż przypuszczałem, że to właśnie w niej tkwi problem. Nie próbowałem również zmuszać go, by powiedział mi prawdę. Dałem mu czas. Usiłowałem sprawić, by zapomniał o tym, co go dręczyło. Najwidoczniej przynosiło to pozytywne efekty, z czego cieszyłem się jak dziecko.

Jego szczęście i bezpieczeństwo było moim priorytetem.

Niverka mówisz- masz! ❤️
Nie mogłam się powstrzymać, przepraszam, haha.


You're everything I have   Where stories live. Discover now