Niepewność

144 13 5
                                    

Obudziłem się w świetnym humorze. Nic ani nikt nie mógł mi go zepsuć. Czułem, że doskonale przygotowałem się na wszelkie kartkówki, toteż nie stresowałem się i nie zawracałem sobie nimi głowy. Wyspany i pełen energii, zbiegłem na dół, by zjeść śniadanie, które przed wyjściem do pracy przyrządziła moja mama. Widząc mój entuzjazm obserwowała mnie w zdziwieniu, jednak po chwili uśmiechnęła się czule.

- Co to się stało, że jesteś taki wesoły?- zapytała po chwili, nie odrywając ode mnie wzroku.

- Sam nie wiem... Może to przez pogodę? - Wzruszyłem ramionami, zajadając się kanapkami.

- Od razu lepiej się na ciebie patrzy, kiedy jesteś szczęśliwy, a nie taki zmarnowany- stwierdziła, zmywając naczynia.- Jedz szybko. Odwiozę cię do szkoły, to po drodze do pracy.

- Nie trzeba, przejdę się- odpowiedziałem, jednak na twarzy mojej mamy malowało się niezadowolenie.

Nie chcąc powodować niepotrzebnego spięcia, pospieszyłem się i w momencie wyczyściłem cały talerz, który zaraz wstawiłem do zlewu.

- Już biegnę! - zawołałem, udając się szybkim krokiem do swojego pokoju, zabierając stamtąd plecak.

Po drodze wstąpiłem do łazienki, by umyć twarz i zęby oraz poprawić fryzurę. Już po chwili zjawiłem się z powrotem na dole, gotowy do wyjścia. Zacząłem już zakładać buty, kiedy usłyszałem kobiecy śmiech. Skierowałem wtedy swoje spojrzenie na matki, która bacznie mi się przyglądała.

- Wiem, że masz dość specyficzny styl, ale chyba nie zamierzasz pójść do szkoły w piżamie- zaśmiała się, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zapomniałem się przebrać.

Wybuchłem śmiechem razem z nią i pobiegłem dobrać ubrania, by wyglądać nieziemsko. Nie ukrywam jednak, że sytuacja wprawiła mnie w lekkie zakłopotanie, gdyż moja rodzicielka jeszcze przez jakiś czas chichotała pod nosem.

- A może ty jesteś zakochany?

Na to pytanie nie byłem w stanie odpowiedzieć od razu, więc przełknąłem jedynie ślinę, mając nadzieję, że ten temat przeminie bez większego echa. Byłem w błędzie.

- To jak? Zgadłam? - dopytywała, a ja już wtedy wiedziałem, że stałem się czerwony jak pomidor.

Nie chciałem odpowiadać, więc udałem poirytowanego jej domysłami. W głębi duszy już dawno przyznałem jej rację. Byłem zakochany po uszy. Nie potrafiłem normalnie funkcjonować, a w moim brzuchu odczuwałem słynne motylki. Czułem się jak w niebie. Nie mogłem powiedzieć ani słowa na ten temat, ponieważ znając moja matkę, byłem pewien, że zamęczyłaby mnie pytaniami.
Nie chciałbym wiedzieć, jak zareagowałaby na wieść, kto jest sprawcą tego wszystkiego. Zapewne zabiłaby najpierw jego, a później mnie bądź na odwrót. To mogłoby być dość zabawne, jednak wolałem tego uniknąć.

Wyszedłem z domu, a następnie wsiadłem do samochodu, czekając aż kobieta dołączy do mnie. Nie minęła dłuższa chwila, a już byliśmy w drodze. Na szczęście odpuściła i mogliśmy się cieszyć swoim towarzystwem, rozmawiając na najrozniejsze tematy. Nie zauważyłem nawet, kiedy znaleźliśmy się pod szkołą. Na zegarku była godzina 7:55, więc szybko się pożegnaliśmy, a ja pognałem do szkoły.

Tam czas płynął tak, jakby chciał, a nie mógł. Kiedy wydawało mi się, że minęło pół godziny, okazywało się, że to zaledwie pięć minut. Myślałem, że nie wytrzymam. Mimo to, dobry humor wciąż mnie nie odpuszczał, a udzielał się innym, nawet nauczycielom, którzy za mną przepadali. Kartkówki, które miałem dziś do napisania, poszły mi fenomenalnie, co tylko spotęgowało moją radość. Dawno nie czułem się tak dobrze. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko Dawida. Chciałem już móc go przytulić lub przynajmniej go zobaczyć. Niestety, to wówczas nie było możliwe, z czym musiałem się pogodzić.
Nareszcie wszystkie lekcje dobiegły końca, a ja byłem wolny. Cóż, teoretycznie, gdyż w praktyce czekała mnie masa nauki, przed która nie było ucieczki.

Tak, jak zwykle, odebrał mnie ojciec, który zupełnie jak ja, miał dzisiaj dobry dzień. Był on również widocznie zmęczony, czemu wcale się nie dziwiłem. Kiedy tylko wróciliśmy do domu, od razu położył się spać, oznajmiając mi, że obiad zje, jak odpocznie. Kiwnąłem głową, a sam nie będąc głodnym, ruszyłem do swojego pokoju, gdzie od razu skupiłem się na wkuwaniu do sprawdzianu, chcąc mieć wolny wieczór, który mogłem spędzić na rozmowie z Kwiatkowskim. Co jak co, ale ten człowiek był moja motywacją do działania nie tylko w sprawie muzyki, ale także każdego innego aspektu życia. To on dawał mi siłę i pomagał we wszystkim. Wiedziałem, że nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się mu za to, co dla mnie zrobił. Byłem mu nad wyraz wdzięczny.

Z początku nie radziłem sobie z poszczególnymi tematami, które wydawały mi się niesamowicie trudne. Minął jakiś czas zanim zacząłem cokolwiek rozumieć, jednak nadal nie byłem usatysfakcjonowany. Po dłuższej chwili zdenerwowałem się i poddałem. To nie było na moje nerwy. Postanowiłem zrobić sobie przerwę, podczas której zdecydowałem się napisać do Dawida, z którym nie miałem kontaktu od wczoraj.

Ja: „Cześć! Wszystko w porządku? Nie odzywałeś się dzisiaj.”

Po wysłaniu wiadomości, trzymałem w rękach telefon, licząc na szybką odpowiedź. Przeliczyłem się jednak, gdyż ten nie dawał żadnego znaku życia, co nie było w jego stylu.
Pomyślałem, że ma dużo pracy, dlatego nie ma czasu, by odpisać- a przynajmniej taką miałem nadzieję. Biorąc pod uwagę jego wczorajsze zachowanie, miałem prawo do zmartwień. Próbowałem jednak zachować spokój i odepchnąć od siebie czarne myśli. Skupiłem się więc ponownie na nauce. Mijały godziny, a on dalej się nie odzywał. Sprawdzałem co chwilę, czy czasami nie zauważyłem, jak napisał. Za każdym razem niestety, zawodziłem się, więc to ja wysłałem kolejną wiadomość.

„Martwię się...”

Próbowałem wielokrotnie dodzwonić się do niego, jednak każda próba zgubna.
Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, kiedy usłyszałem dzwonek, dobiegający z mojego telefonu. Bez namysłu odebrałem przychodzące połączenie.

- Jeju, nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłem- powiedziałem z ulgą, nie potrafiąc się na niego gniewać.

- Ile razy można ci powtarzać, że nie masz o co? - zapytał lekko poirytowany.

- Nie odbierałeś telefonu... Nie kontaktowałeś się...

- Bo spałem!

- Cały dzień? - dopytywałem dość zdziwiony.

- Tak. Powiedzmy, że miałem ciężką noc- wyjaśnił lakonicznie, usiłując mnie zbyć.

- Aha... A nie miałeś dzisiaj czasem sporo pracy?

- Odwołałem wszystko- rzucił krótko.

- Tak po prostu?

- Ta... Coś w tym złego?- zapytał obojętnie.

- N-nie... To znaczy nie wiem. To do ciebie niepodobne- mówiłem będąc w szoku.

Dawid był typem osoby, która lubiła leniuchować, jednak kiedy przez cały dzień nie zrobił nic pożytecznego, wściekał się. Dlatego taka postawa była dość niecodzienna, jeśli chodzi o niego.

- Dobra, coś jeszcze? Trochę źle się czuję.

- Nie, nic. Odpoczywaj- poleciłem, a zaraz po tym rozłączyłem się.

Ta rozmowa była co najmniej dziwna. Dawid nie był sobą. Zachowywał się oschle w stosunku do mnie, co zupełnie do niego nie pasowało. W końcu był najbardziej kochaną osobą, jaką znam.
Dzięki temu byłem w stu procentach pewien, że coś było na rzeczy.  Wiedziałem jednak, że ten nie powie mi tego od razu, gdyż nie zapewne nie chciał mnie martwić. Nurtowało mnie to niesamowicie, przez co nie mogłem skupić się na niczym innym, a po moim świetnym humorze zostało tylko wspomnienie. Musiałem dowiedzieć się, co go trapiło za wszelką cenę.

Coś podpowiadało mi, że sprawa jest poważna.

Na pewno potrzebował wsparcia, a ja nie zamierzałem odpuścić.

2/4 - idę jak burza, haha.
I tym sposobem mamy już 20 rozdziałów!

You're everything I have   Where stories live. Discover now