Rozdział 25.

33.4K 1.1K 1.8K
                                    

Rozdział 25. "Możecie od razu mnie zamordować."

Liczba słów: 3901

Dzisiaj w sumie spokojnie... znaczy na tyle spokojnie, na ile może być, biorąc pod uwagę sytuację Rity!

Enjoy!

***


Przeszliśmy przez tyle zakrętów, że zgubiłam się po piętnastu w lewo i siedmiu w prawo. Dowiedziałam się jednak, iż był to wyjątkowo przestronny bunkier i nawet gdybym próbowała, nie odnalazłabym wyjścia.

Dotarliśmy do sporej windy, którą przejechaliśmy kilka pięter w górę i wysiedliśmy już w posiadłości. Wskazywały na to eleganckie, ciemne panele i piękny wystrój wnętrz, który zupełnie kontrastował z warunkami pomieszczeń znajdujących się kilka pięter niżej.

- Zabierz ją do łazienki w głównej sypialni. Czekają już tam na nią pokojówki, które zajmą się doprowadzeniem jej do stanu używalności – zarządziła Savannah, odwracając się do Seana.

- Jasne, szefowo – powiedział, uśmiechając się delikatnie. – Mam jej nie spuszczać z oczu?

Oblizał wargi obleśnie, po czym otaksował mnie spojrzeniem od góry do dołu. Mogłam dostrzec znaczne wybrzuszenie w jego spodniach, czego zupełnie nie rozumiałam. Wyglądałam jak kupka nieszczęścia i rozpaczy.

Ale był on obleśnym człowiekiem, więc prawdopodobnie mój stan tylko doprowadzał go do jeszcze większego podniecenia.

Nie byłam w stanie powstrzymać grymasu, który wpłynął na moje usta, co pomogło Savannah w podjęciu decyzji.

- Dokładnie tak, Sean. Nie dotykaj, ale możesz podziwiać. Zabierz ze sobą swoich kolegów z drużyny, nie wiem, ilu was tam zostało. Za dwie godziny odbędzie się kolacja i macie dopilnować, by się na niej znalazła.

Puściła do mnie oczko, poklepała go po ramieniu i odeszła, stukając wysokimi szpilkami.

Sean szturchnął mnie delikatnie w ramię, wskazując bez słowa korytarz przed nami. Z westchnięciem ruszyłam, rozkoszując się przyjemną wykładziną, która pieściła moje zziębnięte stopy.

Przeszliśmy całkiem spory kawałek, w trakcie którego dołączyło do nas dwóch innych goryli z Mantorville, gdy w końcu stanęliśmy pod ogromnymi, dwuskrzydłowymi drzwiami. Sean popchnął je do środka.

Sypialnia była przepiękna, więc ironizowała moją sytuację. Jeśli nic nie uda mi się zrobić, będę tu zamknięta, torturowana i gwałcona. Nie wiem, czy sądzili, że śliczne wnętrze pokoju, uczyni to dla mnie łatwiejszym.

Na drżących wciąż nieco nogach wsunęłam się do środka i owionęłam całość spojrzeniem. Pomieszczenie utrzymane było w modnych szarościach. Całkiem spora przestrzeń powiększona była jeszcze przez lustro zajmujące całą ścianę za łóżkiem.

Za ogromnym łóżkiem przykrytym szarymi pościelami, kilkoma kocami i mnóstwem poduszek.

Nie było tu za dużo mebli, albowiem tylko łóżko, kanapa i ogromna szafa zajmująca całą ścianę naprzeciw łóżka. Wydawało się tu być tak pusto.

- To jest główna sypialnia w tym skrzydle – wyjaśnił Sean. – Tu będziesz mieszkać, wasza wysokość. Ty i Boris Vasiliev rzecz jasna.

- Zostało nam mało czasu, a musi się wykąpać – powiedział mu jego przyjaciel, którego kojarzyłam z widzenia, ale nie znałam imienia. – Służące już są?

- Czekają w środku – odpowiedział Sean, po czym popchnął mnie lekko w stronę drzwi po prawej stronie łóżka. – Idziemy, księżniczko.

Narzeczona Bossa - [Zakończona.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz