Rozdział 27.

42.5K 1.5K 1.8K
                                    

Rozdział 27. "Wykastruję ich wszystkich, stokrotko."

Liczba słów: 3856.


To już ostatni rozdział, moi drodzy!

Został tylko epilog i dodatki. Z tej tez okazji, rozdział dzisiaj będzie szybciej!

Enjoy!


- Napisałam Leo, że już jedziemy – odezwała się Aurora, gdy wsiedliśmy wszyscy do jej złotego samochodu, czekającego pod lotniskiem. – Nikt poza nim jeszcze nie wie.

Wolałam jednak, by wiedzieli, bo co miałam im teraz powiedzieć, jak wejdziemy do środka? Cześć? Żyję?

Przemilczałam to jednak, bo skoro Leo podjął taką a nie inną decyzję, to musiał mieć ku temu powód.

Całą drogę do rezydencji wierciłam się nerwowo, nie będąc w stanie usiedzieć w miejscu. Aurora zerkała tylko na mnie z politowaniem, prychając głośno, ale nic więcej nie powiedziała. To nie ona w końcu została porwana dwa razy w ciągu jednego roku szkolnego.

Trzy razy w ciągu życia.

Linus z kolei wyglądał na pełnego nadziei, albowiem Basil znajdował się w rezydencji razem z Reiną. Gdy byliśmy jeszcze razem w celi, opowiedział mi, jak pamiętał Basila – jako wyjątkowo wyrośniętego, ośmioletniego chłopca z pełnym nadziei uśmiechem.

Draco też pamiętał, dlatego spędził całkiem sporo czasu w samolocie i teraz w samochodzie, rozmawiając z nim.

Gdy Aurora zaparkowała pod rezydencją, strażnicy skierowali w nas swoją broń. Blondynka wspominała coś o wzmocnionej ochronie na czas przebywania tu bossów wszystkich czterech mafii, ale nie mówiła, że było ich aż tylu.

Stali w rządku, otaczając cały dom, w odległościach metr obok siebie.

Jeden z nich wysunął się przed szereg, pędząc w moim kierunku, po czym złapał mnie w objęcia i mocno uścisnął. Byłam zszokowana, gdy rozpoznałam zwalistą sylwetkę Gregory'ego.

Tak szybko, jak do mnie podbiegł i mnie przytulił, tak szybko się ode mnie odsunął, chrząkając. Gdyby Ryan to zobaczył, prawdopodobnie by go wykastrował, bo jako ochroniarz nie miał prawa mnie dotykać.

Ale nie miałam absolutnie nic przeciwko temu, bo ja też się o niego martwiłam. To był tak kochany człowiek.

- Cieszę się, że nic ci nie jest – powiedziałam, uśmiechając się do niego.

Ten chrząknął ponownie z zakłopotaniem, po czym nastąpił cud i on również się uśmiechnął.

- Ja również się cieszę, że nic się ci nie stało, panno Queen – wydukał. – I pragnę przeprosić za to, że przeze mnie w ogóle do tego doszło. Powinniśmy byli sprawdzić wodę wcześniej. Gdybyśmy nie byli otumanieni, nie poszłoby im z nami tak łatwo.

- Daj spokój, ja też jej ufałam całym sercem. Wszyscy jej ufaliśmy – dodałam. – Ale już po wszystkim, dzięki Bogu.

Ten pokiwał głową, wracając do codziennego, milczącego siebie, i wrócił na swoje stanowisko między nieznanymi mi żołnierzami. Weszłam do środka na mdlejących prawie że nogach z nerwów, ale spotkała nas cisza.

- Wszyscy są w sali treningowej – wyjaśniła Aurora. – Dostali wczoraj wieczorem nowy filmik i musieli spuścić nieco pary.

Razem przeszliśmy do salonu, gdy tylko się rozebraliśmy.

Narzeczona Bossa - [Zakończona.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz