Rozdział 18.2 "Po miesiącu ciszy Rosjanie znów zaatakowali."
Liczba słów: 2540
No dobra, to jest zdecydowanie najkrótszy rozdział, jaki w życiu napisałam i ostatni taki. Nie czuję się z tym najlepiej, ale wiedziałam, że nie ma innego wyjścia, by uspokoić nieco akcję. W zadośćuczynieniu za jego długość, wstawiam szybciej!
Enjoy!
Maraton: 2/2
***
Gdy następnego dnia przyszłam do szkoły, czułam się o wiele lepiej. Byłam wyspana po raz pierwszy od trzydziestu dni, najedzona i czułam się dość rześko.
Choć gdy rano wstałam i poszłam na basen, nie byłam w stanie przepłynąć za dużo i prawie się utopiłam, to i tak czułam się lepiej niż kiedykolwiek w tym roku.
Wchodząc do szkoły, poczułam nagromadzoną we mnie siłę, jakby Aurora była Jezusem czy Buddą, który dał mi nowe życie podczas jednej rozmowy. Postanowiłam spędzić ten tydzień na nadrabianiu zaległości z tego miesiąca i poprawianiu swoich ocen, a następny na czytaniu książek, które zamierzałam kupić sobie zaraz po szkole. Stąd miałam na karcie wystarczająco dużo pieniędzy, by dać na miesięczną pensję wszystkim żołnierzom Fedelty, a w gotówce w torebce kilka tysięcy.
Jako że spałam dzisiaj bez ograniczeń, nie pojawiłam się na pierwszych kilku lekcjach i doszłam dopiero na porę obiadową.
Skierowałam się prosto na stołówkę, gdzie uderzył we mnie zapach tłuszczu i soli. Śniadanie jadłam pół godziny temu, więc zrezygnowałam ze stania w kolejce i od razu ruszyłam na zewnątrz, gdzie pod ocieplanym w zimę daszkiem znajdował się stolik naszej grupy.
Gdy byłam blisko rozsuwanych, szklanych drzwi, usłyszałam krzyk. Odwróciłam się gwałtownie, podobnie moi ochroniarze, którzy od razu rzucili się w moim kierunku.
Gregory zasłonił mnie swoim zwalistym ciałem, a Caspien stanął tuż przed nim. Ich dłonie mimowolnie opadły na kabury z bronią, które mieli ukryte pod marynarkami.
- Nie jesteśmy przytułkiem, panie Collotye! – krzyknęła niska, tęga kobieta, która kontrolowała płatności związane z obiadami w naszej szkole. Z tego co wiedziałam, przechodziła właśnie przez rozwód, więc była wyjątkowo nerwowa. Przed ladą, za którą stała, znajdował się ewidentnie zakłopotany Martin. – Zalega pan z płatnościami za zbyt wiele obiadów, bym mogła pozwolić panu na zjedzenie i tego!
Martin stał teraz sam z pustą tacką, na którą zazwyczaj kucharki wykładały talerze z jedzeniem, które chcieliśmy. Intendentka była jednak na tyle wkurzona, by pacnąć chochlą tackę, przez co chłopak ją upuścił, by nie przełamała się w pół. Opadła z łoskotem na podłogę, przyciągając uwagę teraz już całej stołówki.
Co za suka. Jak tak można?
Szkoła i tak miała wystarczająco dużo pieniędzy, by dać mu ten obiad.
Martin odpowiedział jej coś, na co ta wydarła się po raz kolejny, ale tym razem nie byłam w stanie tego zrozumieć, bo był to zlepek przekleństw i przypadkowych słów. Chłopak wyglądał na zażenowanego uwagą wszystkich obecnych na stołówce.
Przepchnęłam się przez mur utworzony przez moich ochroniarzy.
- Co tu się dzieje? – spytałam, unosząc brew na intendentkę.
- To nie twoja sprawa – prychnęła kobieta. – Chłopak nie zapłacił, chłopak nie je.
- Ile zalega? – Nie ustępowałam.
CZYTASZ
Narzeczona Bossa - [Zakończona.]
RomanceMargherita Queen-Rosselini dowiaduje się, że jej cała rodzina należy do mafii, a ona sama jest zaręczona z bossem Fedelty (mafii USA), od kiedy była małym dzieckiem. Gdy odkrywa, że nie ma wyboru i dokładnie po zakończeniu przez nią szkoły będzie...