Rozdział 13.

51K 1.4K 6.1K
                                    

Rozdział 13. "Doprowadzasz mnie do szaleństwa."

Liczba słów: 5974.

Zgodnie z obietnicą, którą zamieściłam w pierwszej części mojego opowiadania, uprzejmie ostrzegam, że w tym rozdziale pojawią się sceny przeznaczone dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Jednak osobiście uważam, że mimo wszystko rozdział nie powinien zostać przez nikogo ominięty, bo znajdują się w nim ważne, niezbędne do odpowiedniego odebrania bohaterów, informacje.

Oj, no dobra, nie oszukujmy się, nikt tego nie ominie, enjoy!

A! Jeszcze jedno! Ten rozdział dedykowany jest  @ThatsNotPushUpBitch, która do teraz wierzy, że jestem zbyt słodka, by napisać jakąkolwiek scenę dla dorosłych. I choć rumieniłam się z każdą napisaną literką i wciąż jestem bordowa niczym burak, the joke's on you, I did it!

***


Gdy wracaliśmy do Rochester następnego dnia, podróż spędziłam w milczeniu. Sapphire cały lot przesiedziała na kolanach Tony'ego na samym tyle i gruchała coś do niego. Byli tak zajęci zachowywaniem się jak zakochane gołąbki, że nie zwracali uwagi na absolutne nic, co się działo dookoła nich.

Patrzyłam na to trochę z zazdrością, bo naprawdę chciałam takiej miłości. Takiej, o jakiej czytałam w książkach. Cudownej, pięknej, zapierającej dech w piersi.

Gdy zerknęłam na Ryana kątem oka, ten zajęty był spisywaniem jakichś umów na laptopie. Wiedziałam, że na tym mniej więcej polegała jego praca, ale lubiłam, gdy zwracał na mnie uwagę. Zwłaszcza teraz, po jego wyznaniu, że tak pragnął, bym była całkowicie jego.

Jakbym już nie była.

Moja dusza i serce powoli zaczynały wkradać się w jego posiadanie i bardzo chciałam, by było to odwzajemnione, choć nic na to nie wskazywało. Może zbyt szybko przywiązywałam się do ludzi, ale w tym wypadku nie widziałam w tym nic złego. W końcu spędzić mieliśmy ze sobą całe życie.

Ten, jakby wyczuł moje spojrzenie na sobie, zesztywniał lekko i uniósł głowę. Nasze spojrzenia się spotkały, a moje wnętrzności ścisnęły się. Zahipnotyzowana jego spojrzeniem przełknęłam ślinę.

Chciałam, by coś powiedział. Chciałam, by w jego szarych oczach pojawiło się coś, co upewniłoby mnie, że w nim też zaczęły się budzić jakieś uczucia. Chciałam, by odłożył laptop i mnie przytulił.

Oh, jak bardzo tego w tej chwili pragnęłam.

Ale zawód spadł na mnie z siłą gromu i zmiażdżył wszystkie moje nadzieje. Ryan przesunął spojrzenie na mój policzek i szwy na nim, skrzywił się ledwo widocznie i wrócił do swojej pracy.

Chciałam płakać. Naprawdę byłam tego bliska.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i wyjątkowo źle skrywanym bólem. Nie chciałam płakać tylko dlatego, że robiłam sobie niestworzone nadzieje, ale dlatego, że nienawidziłam tego, jak wielki talent miał do odsuwania się ode mnie, gdy najbardziej go potrzebowałam.

Wstałam szybko, na co ten nawet nie zareagował i poszłam na drugą część pokładu, gdzie mama czytała książkę na kanapie, a nonna polerowała swoją strzelbą pół metra obok. Gdy mnie zobaczyły, zaprzestały wykonywania swoich czynności.

Spojrzenie mamy mimowolnie przesunęło się na Ryana, zanim wróciło do mnie. Odłożyła książkę na bok, a ja wsunęłam się pomiędzy nie dwie i przytuliłam ją mocno, co ta odwzajemniła.

Ramiona mamy potrafiły ukoić każdy ból. Niezależnie od tego czy był on psychiczny, czy fizyczny.

***

Narzeczona Bossa - [Zakończona.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz