Ruszyłem przed siebie. Nie mogę pozwolić by coś z nią zrobił. Po prostu nie mogę. Ależ on jest idiotyczny...
Milion razy widziałem taką akcję w filmie, gdzie gościu porywa laskę i się nad nią znęca by jej chłopak ją uratował. Żałosne. Mógłby chociaż wymyślić coś oryginalnego, a nie.
Ale jednak jest i bystry, bo aktualnie jestem w drodze by jej pomóc. Ah, dlaczego akurat ona? I w ogóle, to wszystko jest takie bez sensu. Niby to trwa jeden dzień, a ja już idę jej pomóc.To jest dziwne. Ta akcja dzieje się za szybko. Jean najpierw powinien się nad nią znęcać, potem mi pokazać jej zdjęcie w takim stanie czy coś a ja powinienem dopiero wtedy iść jej na ratunek. Znaczy nie mówię tutaj że ma jej zrobić krzywdę, nie nie. Tylko to jest nieco podejrzane. Muszę być ostrożny.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Nawet nie zapinałem pasa. Ba, nie przestrzegałem przepisów. Miałem to naprawdę w dupie co mi się stanie. Ja chcę uratować ją. Przyspieszyłem do wysokiej prędkości i szukałem tego domu. Domu, w którym to po raz pierwszy spotkałem Jean'a. Było to jakieś...15 lat temu? Coś koło tego.
Wracam z rozpoczęcia roku szkolnego. Mijam stary, zniszczony już dom. Słyszę, że ktoś płacze, jednak nie wiedziałem gdzie. Domyśliłem się że odgłos dochodzi zapewne z domu. Więc tam poszedłem. Otworzyłem delikatnie zardzewiałe drzwi. Moim oczom ukazał się chłopiec w moim wieku, który siedział na schodku i zwyczajnie płakał.
- Co się stało? - Spytałem i usiadłem koło niego.
- Nic - Odparł.
- Widzę, że płaczesz. Jest Ci zapewne smutno. Mi, kiedy jest smutno zawsze się przytulam. Może na Tobie też zadziała - Mruknąłem i przytuliłem wtedy chłopaka.
On się lekko uśmiechnął i się we mnie wtulił. Po chwili zachichotał.
- Na mnie też działa - Powiedział przez chichot.
- Chcesz być moim przyjacielem?
- Tak!
Całe popołudnie aż do zachodu Słońca, spędziliśmy ze sobą czas. I tak było codziennie. Zaczynając od podstawówki, i... kończąc pod koniec liceum.
Do teraz nie wiem tak naprawdę, dlaczego wtedy płakał.Odgarnąłem wspomnienia i zaparkowałem pod tym domem. Nic się nie zmienił. Dalej stoi. A więc to tutaj. Tutaj się zaczęło, i tutaj się pewnie skończy. Wszedłem do pomieszczenia.
- Stop! Nie! Proszę! - Słyszałem czyjeś krzyki. Jej krzyki.
- Nie przyszedł, więc muszę wprowadzić plan B - Zaśmiał się.
Gwałtownie skierowałem się do pomieszczenia w którym słyszałem odgłosy. Kiedy dotarłem, zobaczyłem go.
- Nie przyszedł. Najwidoczniej mu na Tobie nie zale...- Nie skończył, ponieważ mu przerwałem:
- Niespodzianka kurwa - Mruknąłem opierając się o filar.
Jean się odwrócił. Mimowolnie na jego paskudnej mordzie zaświecił uśmiech.
- Yoongi! - Krzyknęła Y/N.
- No no no...- Z każdym słowem Jean robił krok bliżej w moją stronę.
- Min Yoongi, zapewne.- Nie łatwo o mnie zapomnieć - Prychnąłem.
- To prawda. Tak łatwo nie jest zapomnieć czyjejś zdrady - Odparł.
- Nic Ci nie zrobiłem kutasiarzu, oddaj ją a nic Ci się nie stanie.
Jean się zaśmiał, otwierając tą swoją paszczę z sztucznymi zębami.
CZYTASZ
pytanie czy wyzwanie? / m.yg
FanfictionZAKOŃCZONA Na pewno każdy kto w nią grał, chciał wybierać tylko prawdę, jednak nie chciał wychodzić na mięczaka i wybrał ten raz wyzwanie. a wiadomo, że wyzwania zwykle nie są łagodne i proste. W tym przypadku było identycznie. No dobra, może odro...