XVII

2.1K 71 4
                                    

Maraton - pon

Hermiona - POV

Siedziałam w bibliotece i czytałam książkę, gdy nagle podszedł do mnie Connor.

– Cześć, uprzedzając twoje pytania - tak, wróciłem wcześniej – zaśmiał się a ja odpowiedziałam mu uśmiechem

Spojrzał na co czytam po czym powiedział

– Widzę, że lubisz obronę – stwierdził na co pokiwałam twierdząco głową. Nie czułam potrzeby by się odezwać.
– Ja też ją lubię ale profesora nauczającego jej już znacznie mniej – wstchnął a ja poczułam.. Nawet nie wiem co poczułam?

– Dlaczego?

– Jest jakiś dziwny, sztywny i w dodatku ciągle się na ciebie gapi! – zarumieniłam się delikatnie.

Po chwili usłyszeliśmy głos bibliotekarki, że mamy wychodzić stąd bo za chwilę będzie cisza nocna.

– Chcesz sie przejść? – zapytał, gdy już wyszliśmy

– Ale za chwilę będz.. – nie dał mi dokończyć i wszedł mi w zdanie

– Nie daj sie prosić, nie widzieliśmy się dwa tygodnie! – zaczął nalegać

– Emm, no dobrze – zgodziłam się niechętnie i dostrzegłam jakiś dziwny błysk w jego oku.

Szliśmy właśnie korytarzem na czwartym piętrze. Od jakiegoś czasu chłopak milczał i mi nie odpowiadał. Niespodziewanie zostałam popchnięta na ścianę. Uderzyłam w nią tyłem głowy, zobaczyłam mroczki przed oczami i poczułam jak krew zaczęła spływać mi po głowie i szyi. Syknęłam i złapałam się za ranę. Moje ręce po chwili zostały umieszczone nad moją głową i boleśnie ściśnięte  przez dłoń chłopaka. Drugą ręką zaczął mnie obmacywać.

– Nie! Przestań! – krzyknęłam od razu i zaczęłam się wyrywać.

Moje starania i błagania szły na próżno. Skończyliśmy w pozycji takiej, że trzymał ręce po dwóch stronach mojej głowy. Nie miałam siły by go odepchnąć, więc stałam i czekałam na jego ruch, który nie nadszedł.

– Zostawisz mnie wkońcu..? – zapytałam cicho

– Jeśli dasz mi to po co przyszedłem – uśmiechnął się znacząco.

Teraz zrozumiałam czego chciał, zrozumiałam dlaczego się ze mną zadawał. Chciał po prostu przelecieć dziewczynę z złotej trójcy. Inni tak często nas tak nazywali, że nawet my  zaczęliśmy tak o sobie mówić i mówić.  Ale to nie jest najlepszy moment na takie przemyślenia..

Chłopak chyba coś usłyszał bo odwrócił głowę i zaczął się rozglądać. Wykorzystałam jego chwilę nieuwagi i z całej siły, która mi została, kopnęłam go w kroczę. Chłopak mnie puścił a ja pobiegłam do dormitorium. Nie powstrsymywałam już łez, wędrowały po mojej twarzy i chwilami myślałam, że są na niej dwa wodospady Niagara.

Wpadłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko szlochając. Jak ja mogłam tego nie zauważyć! Chciał mnie jedynie wykorzystać... A ja głupia go polubiłam! Zaszlochałam kolejny raz.

Nie wiem ile płakałam ale pewnie była druga w nocy. Przetarłam dłonią moje czerwone od płaczu oczy i niechętnie wstałam. Podpierając się wszystkiego czego mogłam poszłam do łazienki, gdzie z trudem wzięłam prysznic. Poczułam się trochę lepiej ale niestety prysznic nie zmył uczucia dotyku dłoni Davies'a. Nie miałam pojęcia, że właśnie ten umiera w ciepieniach i przed zaśnięciem zaczęłam marzyć o tym by właśnie tak umierał. Chyba było to marzenie, które zostało najszybciej spełnione w moim życiu..

Chyba znowu mam traumę, ponieważ w nocy śniły mi się sny z udziałem chłopaka, który robił ze mną najgorsze rzeczy. Nie zliczę ile razy budziłam się i zasypiałam tej nocy...

Tak jak pisałam rano, po południu wylatuje kolejny rozdział. Szczerze przyznam, że jak rano pisałam pierwszy na dzisiaj rozdział to myślałam, że ciężko będzie mi napisać te trzy. A jednak! Mimo iż ten rozdział jest dość... Smutny? Pisało mi się go naprawdę dobrze i próbowałam chodziaż trochę go rozweselć :)

Tak przy okazji chcę podziękować za ponad dwieście gwiazdek i ponad dwa tysiące wyświetleń! Jak zaczynałam pisać profesorska nie myślałam, że tyle osiągnę 💕

•578• słów

Profesor Tom Riddle || TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz