19

4.1K 116 7
                                    

Rano przy śniadaniu Krzysiek dostał telefon z pracy, podobno chodzi o jakiś niedokończony  projekt, jakieś drobne poprawki. Tak........ tylko tyle że rozmawia już bite półtorej godziny. 

Pokazuje mu palcem na las, że idę na spacer. On tylko kiwną głową i powiedział nieme przepraszam.

Założyłam letnią kurtkę, mimo końca lata jest ciepło ale w lesie chłodno.

- A to spryciula. -uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy przeszukują swoją walizkę i znajduję różne potrzebne rzeczy a to dresy, a to sukienka, a to kosmetyki. Na myśl o tym że Nikola mnie pakowała zaczęłam się śmiać.  Pomyślała o wszystkim.

Wsadziłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę w telefonie. Szłam powoli pomiędzy drzewami. Jest tak cicho i spokojnie, mogłabym zostać tutaj na zawsze. 

Ale mój spokój nie trwał długo, muzykę przerwał sygnał sms-a.

Mówiłem że pożałujesz tego. 

Żegnaj "K"

A tobie do zobaczenia :-*

- Co ? O co chodzi ? -to znowu oni- Przecież zostało mi parę dni. O co chodzi "Żegnaj "K" " ? -poczułam dziwne ukucie w sercu, wyłączyłam muzykę i zaczęłam kierować się w stronę domku.

Gdy powoli zaczął ukazywać się taras, usłyszałam ogromny wybuch i ogromną kupę dymu unoszącą się nad domem. 

Boże Krzysiek !!!!!

Zaczęłam biec w stronę domu ale nie mogłam dostać się do środka. Ogień buchał, było gorąco. Jezu nie dam radę się tam dostać.   Drzwi do tarasu były otwarte ale ogień jakby próbował uniemożliwić mi wejście. Złożyłam kaptur na głowę i wbiegłam do środka. Było duszno, nie mogłam oddychać, zaczęłam kaszleć. 

- Krzysiek !!!! Gdzie jesteś ? -zaczęłam krzyczeć i jednocześnie płakać. Nigdzie go nie widzę. Zaczęłam na oślep błądzić, ale już prawie nic nie widziałam. Starałam się iść w kierunku kuchni gdzie widziałam go przed wyjściem do lasu. 

Leżał na podłodze miał zamknięte oczy. 

- Halo Krzysiek słyszysz mnie ? -nic nie odpowiedział- Krzysiek proszę cię powiedz coś. -zaczęłam płakać. 

Zaczęłam go wyciągać na powietrze, ale jest dla mnie za ciężki, co nie ułatwiał też ogień. Powoli zaczęłam się słaniać na nogach upadłam razem  chłopakiem. Ciepło ognia sprawiał mi ból przy oddychaniu i na ciele. Usłyszałam sygnał syreny. 

- Jest tu ktoś ? -jakiś głos dobiegał z kupy dymu.

- Pomocy, jesteśmy tu ! -zaczęłam krzyczeć i kaszleć. Jakaś postać wyłoniła się przede mną i pomogła mi stać- Proszę niech pan pomoże Krzyśkowi, dam radę iść sama.

Przed domem była już straż, pogotowie i oczywiście jacyś gapie. Zabrano mnie do karetki gdzie podano mi tlen i opatrzona oparzenia na rękach.

- Co z chłopakiem który był ze mną ? -ratownicy zaczęli patrzeć się na siebie- No co jest powiedzcie mi. Dlaczego tak na siebie się patrzycie ? -wkurzona zdjęłam maskę tlenową z twarzy i pobiegłam do karetki obok, ale tam nic się nie działo lekarze nic nie robili. Zobaczyłam Krzyśka leżącego na noszach w karetce i zaczęłam biec w jego kierunku, ale lekarze zaczęli zakrywać jego ciało.

- Co się dzieję ? Co wy robicie ? -zaczęłam odrywać go ale lekarze odsunęli mnie od niego.

- Proszę się uspokoić. -powiedział lekarz- Niestety nie udało nam się go uratować. Za długo przebywał w płon..... -mężczyzna mówił dalej ale ja już nie słuchałam, zaczęłam krzyczeć i wyrywać się lekarzowi. Podeszłam do Krzyśka, jedną ręką złapałam go za jego dłoń  a drugą dotykałam jego twarzy. Zaczęłam szlochać i zemdlałam.

Serce nie sługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz