Gorzki smak słodyczy

236 9 2
                                    

    Po długim czasie krzyki dobiegające z dołu ucichły, a zwieńczyło je głośne trzaśnięcie drzwiami. Siedziałam na podłodze z rozmazanym makijażem, który zostawiał ślady na mojej jasnej bluzce. Nie miałam zamiaru schodzić na dół, a drzwi otwierałam tylko Shane'owi. Tak też było przez cały dzień. W nocy poczułam się głodna, więc postanowiłam napisać wiadomość do mojego przyjaciela z prośbą o cokolwiek.

Do Zwariowana Czupryna:

- Shane, mogłabym Cię o coś prosić? - zaczęłam.

Od Zwariowana Czupryna:

- Do usług, Słońce <3

Do Zwariowana Czupryna:

- Przyniósłbyś mi jakąś kanapkę?

Od Zwariowana Czupryna:

- Jasne, zaraz będę, jakieś specjalne życzenia?

Do Zwariowana Czupryna:

- Najzwyklejszą kanapką z masłem też się zadowolę ; ) - napisałam.

Wyświetlacz wskazywał trzy minuty przed północą, nie zdawałam sobie sprawy, z tego, ile czasu minęło od sytuacji z blondynem, której byłam świadkiem. Zastanawiałam się, czy on w jakiś sposób będzie starał się wytłumaczyć, bo jak na razie, milczał i w sumie wcale mnie to nie dziwiło. Zresztą, co ja sobie myślałam, przecież wiadome było to, że nie będziemy nigdy razem, ale czemu musiał mi to uświadomić w taki, a nie inny sposób? Czemu dawał mi tą złudną nadzieję i co oznaczał pocałunek oraz cały czas spędzony z nim. Z moich myśli wyrwało mnie delikatne pukanie do drzwi. Przez szybę, umieszczoną w nich byłam w stanie stwierdzić, że to na pewno Shane, mimo iż obraz był rozmazany, to tylko on w tym domu ma taki kolor włosów.

- Emily? - powiedział - To ja, Shane.

- Wiem, już idę - odparłam i sekundę później byłam już przy drzwiach. Chłopak trzymał tacę całą wypełnioną jedzeniem. - Shane, mogła być tylko kanapka, a nie prowiant na najbliższy tydzień - powiedziałam i oboje zaśmialiśmy się. Wzięłam pożywienie i odłożyłam je na biurko, aby jeszcze chwilę porozmawiać z przyjacielem.

- Nie wierzę, że to mówię, ale on tego nie chciał - powiedział z żalem w oczach. W tamtej chwili zaczynałam go nie rozumieć. Czemu on w ogóle stara się wytłumaczyć Jareda. To nie blondyn powinien się czasem o to starać?

- Shane. On wiedział co robi. - powiedziałam ze smutkiem. Czułam, że po zamknięciu drzwi znowu nie będę mogła uporać się z łzami. - Wiedział też, że jestem w domu i mogę go zobaczyć z tą tlenioną blondyną! - krzyknęłam, a chłopak wziął mnie w swoje objęcia, tak jak myślałam z moich oczu zrobiło się źródło słonej wody, którego nie umiałam powstrzymać. Bluza chłopaka po chwili była mokra w miejscu, w którym przytuliłam się do niego, a mi zrobiło się głupio.

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - odparł po chwili.

- Shane, kocham cię - powiedziałam i wiedziałam, że chłopak był w ciężkim szoku - ale wiesz, tak po przyjacielsku. - dodałam tuż przy jego uchu, z uśmiechem i pocałowałam go w policzek.

- Ja ciebie też - odrzekł po chwili, ale ja wpatrywałam się załzawionymi oczami w te, dobrze mi już znane, zielone tęczówki, których właściciel stał na dole przy początku schodów. Nie mogłam dłużej wytrzymać, szepnęłam w stronę, stojącej przed drzwiami niebieskiej czupryny, ciche przepraszam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Położyłam się na łóżku chcąc, żeby ktoś, kto steruje moim życiem, najlepiej skończył je w tym momencie. Położyłam się, a chwilę przed zaśnięciem usłyszałam:

To on ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz