-Już raczej nie pożegnasz się z twoją matką, jesteś naprawdę wyrodną córką zostawiając ja samą w obliczu śmierci - Ale, jak to jest możliwe? Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa.
Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Jak to się stało? Przecież moja mama była zdrową, młodą kobietą. No chyba, że...
-Co jej zrobiliście?- zapytałam z wyrzutem i zbierającymi się łzami w oczach. Naprawdę chciałam się dowiedzieć co było powodem jej nagłej śmierci.
-Nie interesuj się dziewczynko - powiedział mężczyzna, który podejrzewam, że był ich swego rodzaju bossem - Zapłaciła za to co robiła przez całe życie - zaczął się śmiać, ale ja kompletnie nie wiedziałam o co mogło chodzić - Ale nie musisz się martwić, dobrze się nią zajęliśmy podczas, gdy ty leżałaś w piwnicy. - W takim razie co ja tu robię? - zapytałam siebie w myślach, coraz bardziej zaczynałam się gubić w tej sytuacji. Co mogła zrobić moja mama, moja kochana mama, żeby narazić się takim mięśniakom, wolałam na razie milczeć i nie narażać się tym wszystkim facetom, zgromadzonym w pokoju.
-Arthur, nie powinniśmy jej tyle zdradzać - powiedział inny koleś, miał włosy pofarbowane na niebiesko. Dostarczył mi za to informacji, może nie była ona niezbędna, ale zawsze coś. Ich przywódca nazywał się Arthur. - Ona przecież nic nie wie, a taki natłok informacji może ją zszokować. - irytuje mnie to coraz bardziej, że faktycznie, żyłam z moją mamą przez 17 lat, a o dziwo, z tego co mówią mi obcy faceci, dalej nic o niej nie wiedziałam.
-Siedź cicho, Shane! - okej, czyli następne imię - Shane. - Powiem jej tyle, ile będę chciał, zrozumiano?!? - wydarł się facet. - Możecie już ją stąd wziąć, straciłem ochotę na rozmawianie z nią...- Biedactwo... straciło frajdę rozmowy z uprowadzoną i przetrzymywaną w swojej posiadłości dziewczyną, aż zrobiło mi się go szkoda. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Całe życie z wariatami... - No dalej gamonie! Wyjazd! - Um, okej tego się nie spodziewałam i podskoczyłam. Ku mojemu zdziwieniu trzymający mnie przez całą rozmowę za nadgarstek blondyn, puścił go i swoją rękę położył na mojej talii. Poczułam się nieswojo, bardzo nieswojo.
Gdy zniknęliśmy za drzwiami szepnęłam do nieznajomego:
- Mógłbyś mnie puścić? - na moje słowa chłopak zaczął się śmiać, a wręcz dławić ze śmiechu. Co to miało znaczyć?!? Przecież mówiłam śmiertelnie poważnie, jak będę musiała siedzieć w tym miejscu przez dłuższy czas, to chyba zwariuję - O co ci chodzi? Mówię poważnie, puść mnie! - krzyknęłam, natychmiast twarz chłopaka zmieniła się i pokazał on swoje prawdziwe, groźne oblicze. W tamtej chwili pożałowałam tego, że podniosłam na niego głos. W następnej chwili poczułam mocne szarpnięcie, a chwilę później znaleźliśmy się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, a ja sama znalazłam się pod ścianą, pomiędzy rękami zielonookiego.
- Słuchaj - odrzekł chłopak, wzdychając - nawet nie wiesz, jak mi ciężko - w tamtej chwili powstrzymywałam się od przewrócenia oczami - mam polecenie od Arthura, żeby uderzyć cię za każdym razem jak podniesiesz głos, także mogłabyś, z łaski swojej, tego nie robić dla własnego dobra? - chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa i wyciągnął znowu na korytarz. Sama nie wiem co o tym myśleć, to jest jakieś nienormalne - Masz szczęście, że nikt tego raczej nie słyszał, a kamery skierowane były w inną stronę. - szepnął do mojego ucha nieznajomy - A teraz chodź, mam zaprowadzić cię do twojego pokoju. - Ja skinęłam tylko głową, bojąc się już cokolwiek powiedzieć. Coraz bardziej zaczynałam się bać...
Szliśmy ogromnym korytarzem na parterze. Podłoga wyłożona była szarymi płytkami, które graficznie przypominały marmur. Ściany pokryte były czymś w rodzaju farby, ale nie byłam tego do końca pewna, nie przyglądałam się im za bardzo, szczerze mówiąc. Pod sufitem wisiał ogromny, kryształowy żyrandol ze złotymi wstawkami. Było tu przepięknie, jak dla mnie była to i zła, i dobra informacja. Bałam się, że skoro ten dom jest taki bogaty to mam do czynienia z zawodowcami, których nawet BPD* nie umie wytropić i to mnie załamywało. Ale z drugiej strony, naprawdę mogło być gorzej, mogłam trafić do jakiejś zabitej dechami dziury i nie byłoby zbytnio co podziwiać. Z drugiej strony, zastanawiałam się, gdzie ja w ogóle jestem i czy w takiej sytuacji mogę liczyć na to całe BPD. Jakoś nigdy nie ufałam służbom państwowym, które o dziwo mają dbać o bezpieczeństwo mieszkańców Bostonu i okolic, przecież pomimo tego, że nikt nie zgłosił mojego porwania to i tak powinni zauważyć tak dużą szajkę, no chyba, że wywieźli mnie gdzieś daleko...
CZYTASZ
To on ✓
Novela Juvenil© Historia opowiada o pełnej życia, entuzjastycznej Emily, której życie obróciło się o 180 stopni. A to wszystko przez nieszczęsne koszenie trawy... Czy los będzie dla niej łaskawy? Opowiadanie posiada wiele zwrotów akcji, a w międzyczasie pojawia s...