Cześć! Nazywam się Emily Crucker i mam 17 lat. Miesiąc temu przeprowadziłam się do Bostonu razem z moją mamą - Angelą. Gdy miałam 7 lat, tata zostawił nas dla młodszej kobiety i już nie chciałam się z nim spotykać, szczerze? Czułam do niego ogromną nienawiść i niezastąpiony niczym zawód. W sumie trochę mi to już minęło i pojawiła się obojętność, lecz dalej nie rozumiem jak mógł nas tak po prostu zostawić. Faceci są beznadziejni. Wracając jednak do mnie, wraz z moją przeprowadzką zmieniłam również moje otoczenie tj. szkołę oraz otaczających mnie ludzi. Od września kształcić się będę w liceum. Teraz jest koniec maja, dokładniej mówiąc 29 maja. Trochę obawiam się mojego ,,nowego startu", boję się co może z tego wyjść... Ogólnie jestem bardzo energiczną i wesołą osobą, która, dosłownie, ma ,,wlepiony" uśmiech 24h/7. Jestem strasznie roztrzepana i chyba mogę to nazwać moją największą wadą... Są dwa typy ludzi w stosunku do mnie: jedni nienawidzą, drudzy kochają no, ale cóż nie mogę nic na to poradzić. Myślę, że czasami zachowuję się bardzo kontrowersyjnie i powodem tego jest właśnie ta pierwsza grupa ludzi. Ogólnie na mojej drodze przed przeprowadzką nie było chłopaka, którego jakoś specjalnie brałam na poważnie, bo nie widziałam w nich czegoś co miałoby mnie przyciągnąć i zaciekawić. Może mój stosunek do nich był zbyt krytyczny, ale uważam, że lepiej dać szansę, żeby nie mieli do mnie żalu, a sami zorientowali się, że związek ten nie ma prawa bytu. Nie lubię o sobie opowiadać więc myślę, że powinnam wziąć się za porządki myślę, że gdyby mama weszła teraz do mojego pokoju nie byłaby usatysfakcjonowana tym widokiem. Eh, no dobra... Jestem straszną bałaganiarą. Jak to jest, że mieszkam tu już miesiąc, a w moim pokoju nadal walają się kartony z ubraniami i wszystkimi pierdołami z dawnego domu?!? Moje lenistwo ewidentnie mi nie służy...
- Kochanie! - no nie, teraz jak mam jakiekolwiek chęci i motywację to mama mnie woła... Serio!?! Swoją drogą ktoś, kto pisał mój życiorys miał niezłą bekę, co widać po moim niesamowitym szczęściu - Masz chwilkę?
- Tak mamo, już lecę! - odkrzyknęłam i zbiegłam po schodach na dół, do kuchni, o mało się nie zabijając, gdzie przy stole siedziała, mierząca mnie zdziwionym wzrokiem, moja mama - O co chodzi?
- Mogłabyś okosić trawę przed domem, - nie, proszę, niee - bo już jest straszna i za niedługo tu zarośniemy - po tym mama zaczęła się sztywnie śmiać, chcąc rozluźnić panującą atmosferę, ale mi nie było do śmiechu. Nienawidzę chodzić z tą przeklętą machiną, cała spocona w słońcu i to jeszcze na widoku...
-Jasne - powiedziałam niezbyt entuzjastycznie po długim zastanowieniu - Kosiarka jest w garażu? - zapytałam, żeby nieco odwlec nieuniknione.
- Tak, dziękuję ci bardzo.- mama myślała przez chwilę, po czym powiedziała- Przypominam, że dzisiaj wychodzę o 16 do pracy i wrócę późno. Obiad będzie na 15, a teraz już możesz iść, muszę zadzwonić do szefa.
- OK. - relacja z moją rodzicielką od pewnego czasu była po prostu dziwna. Nie odzywałyśmy się do siebie za bardzo, a za każdym razem, gdy pytałam ją o jej pracę milczała bądź mówiła, że jest zmęczona na gadanie o takich głupotach. Była 13.48 czyli za niecałe 2,5 godziny zostanę sama w domu. Nie znałam powodu jej odmiennego zachowania, ale nie zamierzałam naciskać. Ruszyłam więc bez słowa do garażu, oczywiście, ja i mój sokoli wzrok... Nie potrafiłam jej znaleźć. Po kilkunastu minutach nieudanego wpatrywania się we niemalże wszystkie zakamarki pomieszczenia, postanowiłam poprosić o poradę mamę, która pewnie krzątała się jeszcze po kuchni. Pokonałam kilka schodków, wychodząc z garażu i takim oto sposobem znalazłam się w głównym holu. Będąc tam, usłyszałam jej, podejrzanie cichą rozmowę:
-Tak, tak będzie przed domem- czy tu chodziło o mnie? Nie rozumiem... - Nie martw się, nie powinna słyszeć, kosiarka zgłuszy wszelki hałas, spokojnie - O co tu chodzi, co ona planuje? Czy jestem w niebezpieczeństwie? - Też mam nadzieje, że to wypali. Muszę kończyć. Nie chcę żeby mnie usłyszała - Oho, muszę się stąd zmywać, powoli wracałam do miejsca, z którego przyszłam - Tak, jestem pewna, to dla dobra naszego zakładu... niestety, nie mam innego wyboru... mam nadzieje, że to zrozumie i mi wybaczy... - Dla dobra naszego zakładu? Co to ma znaczyć? Jakiego ,,zakładu"? W mojej głowie krzątały się miliony pytań, na których odpowiedź musiałam poczekać.
Chwilę później usłyszałam kroki więc przyspieszyłam kroku, by niezauważalnie wrócić do garażu i spróbować sobie poradzić sama... Rozmowa mamy mocno siedziała w mojej głowie ,,To dla dobra naszego zkładu"... O co mogło chodzić? W głowie zaczęły mi się pojawiać czarne scenariusze. Najstraszniejszym chyba był plan porwania mnie? Nie chciałam w to wierzyć, ale tak to brzmiało,a ja nie mogłam wykluczyć żadnego scenariusza bez głębszych wyjaśnień mojej rodzicielki... Nie, to niemożliwe po co mama zlecałaby komuś mnie porwać, to nie miałoby najmniejszego sensu.
-No w końcu!- ups, ten krzyk był nieco, a raczej bardzo niekontrolowany. Wzięłam ze sobą jeszcze paliwo i wyszłam przed dom. Była 14.04. Serio?!? Minęło już 16 minut a ja nadal w polu? Całkiem udało mi się zapomnieć o tej rozmowie i całym mętliku jaki powstał w mojej głowie po usłyszeniu jej. Wyciągnęłam swój telefon i podłączyłam do niego słuchawki - To jest to - pomyślałam i zabrałam się do roboty. Jednak nie spodziewałam się tego co miało wydarzyć się jakieś pół godziny później...
I jest... Pierwszy rozdział mojego opowiadania, sama nie potrafię w to uwierzyć... Piszcie w komentarzach Wasze spostrzeżenia, kontynuację akcji i sugestie poprawek, a ja postaram się czytać je na bieżąco i korygować rozdziały w miarę moich możliwości. Zostawicie coś po sobie, żeby mnie zmotywować. Rozdziały będą się tu pojawiać co tydzień, a może nawet częściej, więc obserwujcie mój profil, żeby mieć pewność, że nic Was nie ominie. Rozdział nieco krótki, ale później postaram się pisać dłuższe. Trzymajcie się i pozderki!
xxdangerousxx <3
![](https://img.wattpad.com/cover/219501969-288-k616063.jpg)
CZYTASZ
To on ✓
Fiksi Remaja© Historia opowiada o pełnej życia, entuzjastycznej Emily, której życie obróciło się o 180 stopni. A to wszystko przez nieszczęsne koszenie trawy... Czy los będzie dla niej łaskawy? Opowiadanie posiada wiele zwrotów akcji, a w międzyczasie pojawia s...